staliśmy na bazarku w centrum otwocka. wleźliśmy banda wesoła do zoologicznego. potomstwo i ja. rzecz działa się na poczatku transformacji za to w czasie nieograniczonego przemytu, co rzecza istotną jest.
w akwarium wielkosci nocnika zoczyliśmy szmaragdowe cudeńka. napalona wtedy maniaczka feng shui nabyłam czem prędzej 2 okazy . sobie i kumpeli, czy jej nie uszczęsliwiłam, ale że odpowiedzialna była, to nabyła : akwarium, grzałkę, korzeń. wygotowala kamienie, nabyła wołowine, lampe odpowiednią. słowem zaadoptowała gada. gad po krótkim pobycie zszedł. gady wołów nie jadają.
moja gadzina miała inaczej. trafila z rozpędu do miski, karmiona rybą, stynkami, rybą , krewetami, wystawiana w naczyniu w pogodne dni na słońce, pływala do woli w wannie- gdy uczucia nam sie skropliły. wyrosla gadzina solidnie. no i kiszka. nastąpił zgon. wyniosłam zgona na balkon, troskliwie owinietego, zeby zastanowić się nad formą pochówku. leżał z 5 minut, gdy mac narobila rabanu:
-gdzie żółw? wyrzuciłyście go? on żyje?
-jak żyje? przecież nie żyje!?
-żyje, ruszł łapką
-kiedy?
-no, jak byłam w łazience
oki, kopać się z koniem nie będę, przynioslam gada. smyram stiopę. podwija paluchy. smyram ogon, podwija pod skorupę. wymięklam. sru gada w wodę. grzej się gad. zobaczymy sie później. młoda od serca, lecz bez przesady, ociepliła mu ciecz. siedzi nad gadom:
-momo, on nie żyje
pierdole!
założylam, że żyje. i tak ma być. nie wiem jak rozpoznać gadzią śmierć. wujek google podpowie. a tam uj. jeden pisze tak, drugi nic. jeden, że gadzi trupek to pływa wierzchem jak śnięta ryba. inny że żywy, w letargu, leży pod wodą i tylko czasem bombla puszcza. jeden, ze letarguja, spia, inni, że nie dopuszczać do tego bo może się nie wybudzić. no a jak mu to wypersfadować. budzik mu nastawić na budzenie co 5 minut? znam już wszystkie żółwie choroby, oczkami ma lekki wytrzeszcz, ale przeciez tej śpiącej królewny nie zaniosę do weta. bo wyglada - bardzo śpiąco. ktoś podpowiada, żeby zarazę dokarmiać przez sen, zeby nie zszedł z wyczerpania. kufa, no śmieszne bardzo. weź człeku rurkie miętką, wprowadź w dziób, głęboko-jak głęboko?-i karm strzykawką.
żółwia izolatka/ trupiarnia znajduje się chwilowo w misce. dogrzewany gad lampą. matce się przemieszcza, mi nie. ważne, że nie śmierdzi, nie puchnie. ale jeśli to cholerna sciema, znaczy się letarg, to go przy pierwszej sposobności obedre ze skorupy.
w akwarium wielkosci nocnika zoczyliśmy szmaragdowe cudeńka. napalona wtedy maniaczka feng shui nabyłam czem prędzej 2 okazy . sobie i kumpeli, czy jej nie uszczęsliwiłam, ale że odpowiedzialna była, to nabyła : akwarium, grzałkę, korzeń. wygotowala kamienie, nabyła wołowine, lampe odpowiednią. słowem zaadoptowała gada. gad po krótkim pobycie zszedł. gady wołów nie jadają.
moja gadzina miała inaczej. trafila z rozpędu do miski, karmiona rybą, stynkami, rybą , krewetami, wystawiana w naczyniu w pogodne dni na słońce, pływala do woli w wannie- gdy uczucia nam sie skropliły. wyrosla gadzina solidnie. no i kiszka. nastąpił zgon. wyniosłam zgona na balkon, troskliwie owinietego, zeby zastanowić się nad formą pochówku. leżał z 5 minut, gdy mac narobila rabanu:
-gdzie żółw? wyrzuciłyście go? on żyje?
-jak żyje? przecież nie żyje!?
-żyje, ruszł łapką
-kiedy?
-no, jak byłam w łazience
oki, kopać się z koniem nie będę, przynioslam gada. smyram stiopę. podwija paluchy. smyram ogon, podwija pod skorupę. wymięklam. sru gada w wodę. grzej się gad. zobaczymy sie później. młoda od serca, lecz bez przesady, ociepliła mu ciecz. siedzi nad gadom:
-momo, on nie żyje
pierdole!
założylam, że żyje. i tak ma być. nie wiem jak rozpoznać gadzią śmierć. wujek google podpowie. a tam uj. jeden pisze tak, drugi nic. jeden, że gadzi trupek to pływa wierzchem jak śnięta ryba. inny że żywy, w letargu, leży pod wodą i tylko czasem bombla puszcza. jeden, ze letarguja, spia, inni, że nie dopuszczać do tego bo może się nie wybudzić. no a jak mu to wypersfadować. budzik mu nastawić na budzenie co 5 minut? znam już wszystkie żółwie choroby, oczkami ma lekki wytrzeszcz, ale przeciez tej śpiącej królewny nie zaniosę do weta. bo wyglada - bardzo śpiąco. ktoś podpowiada, żeby zarazę dokarmiać przez sen, zeby nie zszedł z wyczerpania. kufa, no śmieszne bardzo. weź człeku rurkie miętką, wprowadź w dziób, głęboko-jak głęboko?-i karm strzykawką.
żółwia izolatka/ trupiarnia znajduje się chwilowo w misce. dogrzewany gad lampą. matce się przemieszcza, mi nie. ważne, że nie śmierdzi, nie puchnie. ale jeśli to cholerna sciema, znaczy się letarg, to go przy pierwszej sposobności obedre ze skorupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz