wtorek, 7 sierpnia 2018

Spontan

ostatnie dni jakoś, mimo aury pogodnej, we mnie były mokre i burzowe. Bywa.
Zebrałam kadłub i Młądą i pojechałyśmy po wnioski. Żeby nie było nudno postanowiłam wrócić bulwarami. A zanim, myślę se, tam dojedziemy, to pokarzę Młądej resztki magnackiej fortuny. W przenośni oczywiście.
Najpierw trafiłyśmy na Bielańską.



Obok tej zacnej budowli stała w miejscu dzisiejszych wieżowców kamienica przodków..
Na Elektoralnej tuż przy placu, dzisiaj Bankowym, też.
Na Długiej  w miejscu dwóch pierwszych budynków, za KFC, tyż.
I tą Długą lecim po kocich łbach na Starówkę.  a na Starówce :
Ul. Mostowa. Nie wiem gdzie, ale w którejś z kamienic obrotny przodek posiadał kamienicę kolejną.  inny przodek, żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku. Na piętrze była kawiarnia. To ten przodek od Kościuszki, Rady Naczelnej Narodowej i drukarni, gdzie powielano wszelkie dekrety i Konstytucję trzeciomajową.
Teraz rozumicie, czemu parchem i wrzodem na honorze rodziny. Goowno mam więc zerem i powodem do wstydu jestem.  huk z nimi.

One bulwary proszę wycieczki. Na lewo i prawo.
Trasa rowerowa nad Wisłą jest super. Orzeźwiająca bryza  znad rzeki, małość luda. Sympatycznie. Po drodze wskoczyłam  na chwilkę do Centrum Stomatologicznego po kontakt.
Za Trasą Łazienkowską , starym nadbrzeżem dotarłyśmy:
Cicha, ukryta zatoczka za kanałkiem. Urocze, klimatyczne miejsce z łodziami mieszkalnymi.
To urocze miejsce to ekologiczna oczyszczalnia wodo. Wow!


Inne ujęcie oczyszczalni. Fajniusie.I tak dojechałyśmy do Czerniakowskiej.

Wracać do domu? Nie wracać?  gdy jechałyśmy po wnioski czułam się fatalnie. myślałam, że za chwilę, co chwilę, że fiknę z roweru. Ale teraz? Jak młody buk.
Nie, jadym dalej i swoim zwyczajem, sruuu skręt. Młąda zaciesz, bo nieprzewidziane i musi się wyrabiać.    chwila odpoczynku i popas.  konsultacje społeczne, jak dojechać na wał. Jadymy.
A na wale super żwirowa ścieżka i odczucia diametralnie różne. Od strony działek i Wisły orzeźwiający chłód, od strony  Siekierek wali żarem.  - jak myślisz? Jadziem prosto wałem czy odbijamy na dół w chłodek?  decyzja?  - pytam.  - dołem.
A na dole błogość. cień, wilgoć, gąszcz zieleni.   mnóstwo opuszczonych, zarośniętych działek, w tym moje. Dżungla.


Selfi-srelfi. Całkiem mogę na siebie patrzeć.


Chwilę posiedziałyśmy i dalej w drogę. Jakoś goniło mnie stamtąd.
Potem droga przez busz, zarośnięta, błotnista, krosowa. Mega sprawa tak śmigać. Adrenalina i banan na mordzie. Wow! Kamerkę muszę ludzką kupić. - mamo, zwolnij! A ja nie mogę. Tak we mnie gra, gna, niesie. Radość rozpiera. Nie mogę powoli. Życie, życie, ruch,  pęd, wolność - jakbym skrzydła miała. Lecę, płynę w powietrzu.  śnię na jawie.

Siekierkowski.
- wracamy czy jadymy nach Czerniakowskie?
- jedziemy dalej.
Wpychamy rowery ścieżką dla kozic na wał, wprowadzamy równie atrakcyjną. jedziem.
Ten widok mnie rozczulił.  takie rzeczy w Wawce?
W końcu dotarłyśmy.

Jeziorko Czerniakowskie. Mega, mega miejsce. Magiczne . Rezerwat i siedlisko zwierzyny przeróżnej. Ścieżka przyrodnicza też jest. A ścieżka to dla rowerzystów hardcore. Po prostu pyśnie było.   po latach trafiłam w miejsce, gdzie poczułam się u siebie. Może to drzewko wiśni? Może TO coś? Nie wiem. Błogość i balsam.
Wskoczyłyśmy na rowery . Ścieżka edukacyjna mało uczęszczana. Pokrzywy, nawłoć. Kwitną łopiany, osty. Ścieżka ledwie widoczna pod zielonym a mnie znów gna. Znów unosi.
- dziecko, nigdy nie mów że jestem normalna. Bo nie jestem. Bo to jest moje życie. Natura a nie beton i kasa. To mi daje szczęście.
I tak pedałując trafiłyśmy nad stawiki przy Siekierkowskim a tam. a to jakaś wierzbówka się drze - weź mnie. a to mięta rozdziawia się i kusi. a to niecierpki zachęcają do strzelania. a to mirabelle złotą kroplą nęcą, koronka krwawnika, liść jabłoni. panieeeeee....ile tego dobra. nic nie trzeba w drogę brać. tyle wszystkości.
A mięta? ło panie! olejki eteryczne czuję na języku. mega moc.

Słońce ku zachodowi. Czas do domu. 
- pacz - mówię - drogę robią.
Akurat wylot na wprost Gagarina. Pasuje idealnie. Jedziem.
Dziadek jaki indyczy się
- nie przejedziecie. Pogonią
Młąda:
- pogonią.
- no to najwyżej. Jedziemy.
Prosta, pusta asfaltówka w trakcie budowy. Zero luda. Sprzęt stoi. Czego tu się obawiać?
Mijamy grupę robotników.
Na wszelki wypadek pozdrawiam głosem ociekającym słodyczą i głupotą. Odpowiadają z błyskiem w oku. Hi hi paczą pod słońce. :)
Pamiętajta baby, słodycz i porażenie , oślepienie, najlepsza metoda na brzydali.
Hm...wracam do siebie? ;)
Przy Belwederskiej rozterka. telepać się Spacerową pod górę czy przebić się schodami na Dworkową a potem prosto i lajtowo po płaskim do domu?
Dworkowa.
Schody.
A przy schodach żadnego podjazdu tylko rynna na deszczówkę.
No to rynną.
Młody , przystojny, już raz narywał się do pomocy, drugi raz proponuje.
Młąda hardo dziękuje.
Damy radę.
- wiem, że dacie radę, tylko....odpowiada młody, przystojny.
Tylko.....to tylko miało w sobie tyle smutku i rezygnacji
Ku refleksji.


8 godzin na kółkach na spontanie.  kolano coraz bardziej dokucza. Pal licho. Przyjdzie czas na leczenie. Teraz czas na życie, radość i czerpanie pełnymi garściami.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz