ostatnie dni jakoś, mimo aury pogodnej, we mnie były mokre i burzowe. Bywa.
Zebrałam kadłub i Młądą i pojechałyśmy po wnioski. Żeby nie było nudno postanowiłam wrócić bulwarami. A zanim, myślę se, tam dojedziemy, to pokarzę Młądej resztki magnackiej fortuny. W przenośni oczywiście.
Najpierw trafiłyśmy na Bielańską.
Obok tej zacnej budowli stała w miejscu dzisiejszych wieżowców kamienica przodków..
Na Elektoralnej tuż przy placu, dzisiaj Bankowym, też.
Na Długiej w miejscu dwóch pierwszych budynków, za KFC, tyż.
I tą Długą lecim po kocich łbach na Starówkę. a na Starówce :
Ul. Mostowa. Nie wiem gdzie, ale w którejś z kamienic obrotny przodek posiadał kamienicę kolejną. inny przodek, żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku. Na piętrze była kawiarnia. To ten przodek od Kościuszki, Rady Naczelnej Narodowej i drukarni, gdzie powielano wszelkie dekrety i Konstytucję trzeciomajową.
Teraz rozumicie, czemu parchem i wrzodem na honorze rodziny. Goowno mam więc zerem i powodem do wstydu jestem. huk z nimi.
One bulwary proszę wycieczki. Na lewo i prawo.
Trasa rowerowa nad Wisłą jest super. Orzeźwiająca bryza znad rzeki, małość luda. Sympatycznie. Po drodze wskoczyłam na chwilkę do Centrum Stomatologicznego po kontakt.
Za Trasą Łazienkowską , starym nadbrzeżem dotarłyśmy:
Cicha, ukryta zatoczka za kanałkiem. Urocze, klimatyczne miejsce z łodziami mieszkalnymi.
Wracać do domu? Nie wracać? gdy jechałyśmy po wnioski czułam się fatalnie. myślałam, że za chwilę, co chwilę, że fiknę z roweru. Ale teraz? Jak młody buk.
Nie, jadym dalej i swoim zwyczajem, sruuu skręt. Młąda zaciesz, bo nieprzewidziane i musi się wyrabiać. chwila odpoczynku i popas. konsultacje społeczne, jak dojechać na wał. Jadymy.
A na wale super żwirowa ścieżka i odczucia diametralnie różne. Od strony działek i Wisły orzeźwiający chłód, od strony Siekierek wali żarem. - jak myślisz? Jadziem prosto wałem czy odbijamy na dół w chłodek? decyzja? - pytam. - dołem.
A na dole błogość. cień, wilgoć, gąszcz zieleni. mnóstwo opuszczonych, zarośniętych działek, w tym moje. Dżungla.
Chwilę posiedziałyśmy i dalej w drogę. Jakoś goniło mnie stamtąd.
Potem droga przez busz, zarośnięta, błotnista, krosowa. Mega sprawa tak śmigać. Adrenalina i banan na mordzie. Wow! Kamerkę muszę ludzką kupić. - mamo, zwolnij! A ja nie mogę. Tak we mnie gra, gna, niesie. Radość rozpiera. Nie mogę powoli. Życie, życie, ruch, pęd, wolność - jakbym skrzydła miała. Lecę, płynę w powietrzu. śnię na jawie.
Siekierkowski.
- wracamy czy jadymy nach Czerniakowskie?
- jedziemy dalej.
Wpychamy rowery ścieżką dla kozic na wał, wprowadzamy równie atrakcyjną. jedziem.
Ten widok mnie rozczulił. takie rzeczy w Wawce?
W końcu dotarłyśmy.
Jeziorko Czerniakowskie. Mega, mega miejsce. Magiczne . Rezerwat i siedlisko zwierzyny przeróżnej. Ścieżka przyrodnicza też jest. A ścieżka to dla rowerzystów hardcore. Po prostu pyśnie było. po latach trafiłam w miejsce, gdzie poczułam się u siebie. Może to drzewko wiśni? Może TO coś? Nie wiem. Błogość i balsam.
Wskoczyłyśmy na rowery . Ścieżka edukacyjna mało uczęszczana. Pokrzywy, nawłoć. Kwitną łopiany, osty. Ścieżka ledwie widoczna pod zielonym a mnie znów gna. Znów unosi.
- dziecko, nigdy nie mów że jestem normalna. Bo nie jestem. Bo to jest moje życie. Natura a nie beton i kasa. To mi daje szczęście.
I tak pedałując trafiłyśmy nad stawiki przy Siekierkowskim a tam. a to jakaś wierzbówka się drze - weź mnie. a to mięta rozdziawia się i kusi. a to niecierpki zachęcają do strzelania. a to mirabelle złotą kroplą nęcą, koronka krwawnika, liść jabłoni. panieeeeee....ile tego dobra. nic nie trzeba w drogę brać. tyle wszystkości.
A mięta? ło panie! olejki eteryczne czuję na języku. mega moc.
Słońce ku zachodowi. Czas do domu.
- pacz - mówię - drogę robią.
Akurat wylot na wprost Gagarina. Pasuje idealnie. Jedziem.
Dziadek jaki indyczy się
- nie przejedziecie. Pogonią
Młąda:
- pogonią.
- no to najwyżej. Jedziemy.
Prosta, pusta asfaltówka w trakcie budowy. Zero luda. Sprzęt stoi. Czego tu się obawiać?
Mijamy grupę robotników.
Na wszelki wypadek pozdrawiam głosem ociekającym słodyczą i głupotą. Odpowiadają z błyskiem w oku. Hi hi paczą pod słońce. :)
Pamiętajta baby, słodycz i porażenie , oślepienie, najlepsza metoda na brzydali.
Hm...wracam do siebie? ;)
Przy Belwederskiej rozterka. telepać się Spacerową pod górę czy przebić się schodami na Dworkową a potem prosto i lajtowo po płaskim do domu?
Dworkowa.
Schody.
A przy schodach żadnego podjazdu tylko rynna na deszczówkę.
No to rynną.
Młody , przystojny, już raz narywał się do pomocy, drugi raz proponuje.
Młąda hardo dziękuje.
Damy radę.
- wiem, że dacie radę, tylko....odpowiada młody, przystojny.
Tylko.....to tylko miało w sobie tyle smutku i rezygnacji
Ku refleksji.
8 godzin na kółkach na spontanie. kolano coraz bardziej dokucza. Pal licho. Przyjdzie czas na leczenie. Teraz czas na życie, radość i czerpanie pełnymi garściami.
Zebrałam kadłub i Młądą i pojechałyśmy po wnioski. Żeby nie było nudno postanowiłam wrócić bulwarami. A zanim, myślę se, tam dojedziemy, to pokarzę Młądej resztki magnackiej fortuny. W przenośni oczywiście.
Najpierw trafiłyśmy na Bielańską.
Obok tej zacnej budowli stała w miejscu dzisiejszych wieżowców kamienica przodków..
Na Elektoralnej tuż przy placu, dzisiaj Bankowym, też.
Na Długiej w miejscu dwóch pierwszych budynków, za KFC, tyż.
I tą Długą lecim po kocich łbach na Starówkę. a na Starówce :
Ul. Mostowa. Nie wiem gdzie, ale w którejś z kamienic obrotny przodek posiadał kamienicę kolejną. inny przodek, żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku. Na piętrze była kawiarnia. To ten przodek od Kościuszki, Rady Naczelnej Narodowej i drukarni, gdzie powielano wszelkie dekrety i Konstytucję trzeciomajową.
Teraz rozumicie, czemu parchem i wrzodem na honorze rodziny. Goowno mam więc zerem i powodem do wstydu jestem. huk z nimi.
One bulwary proszę wycieczki. Na lewo i prawo.
Trasa rowerowa nad Wisłą jest super. Orzeźwiająca bryza znad rzeki, małość luda. Sympatycznie. Po drodze wskoczyłam na chwilkę do Centrum Stomatologicznego po kontakt.
Za Trasą Łazienkowską , starym nadbrzeżem dotarłyśmy:
Cicha, ukryta zatoczka za kanałkiem. Urocze, klimatyczne miejsce z łodziami mieszkalnymi.
To urocze miejsce to ekologiczna oczyszczalnia wodo. Wow! |
Inne ujęcie oczyszczalni. Fajniusie. | I tak dojechałyśmy do Czerniakowskiej. |
Wracać do domu? Nie wracać? gdy jechałyśmy po wnioski czułam się fatalnie. myślałam, że za chwilę, co chwilę, że fiknę z roweru. Ale teraz? Jak młody buk.
Nie, jadym dalej i swoim zwyczajem, sruuu skręt. Młąda zaciesz, bo nieprzewidziane i musi się wyrabiać. chwila odpoczynku i popas. konsultacje społeczne, jak dojechać na wał. Jadymy.
A na wale super żwirowa ścieżka i odczucia diametralnie różne. Od strony działek i Wisły orzeźwiający chłód, od strony Siekierek wali żarem. - jak myślisz? Jadziem prosto wałem czy odbijamy na dół w chłodek? decyzja? - pytam. - dołem.
A na dole błogość. cień, wilgoć, gąszcz zieleni. mnóstwo opuszczonych, zarośniętych działek, w tym moje. Dżungla.
Selfi-srelfi. Całkiem mogę na siebie patrzeć. |
Potem droga przez busz, zarośnięta, błotnista, krosowa. Mega sprawa tak śmigać. Adrenalina i banan na mordzie. Wow! Kamerkę muszę ludzką kupić. - mamo, zwolnij! A ja nie mogę. Tak we mnie gra, gna, niesie. Radość rozpiera. Nie mogę powoli. Życie, życie, ruch, pęd, wolność - jakbym skrzydła miała. Lecę, płynę w powietrzu. śnię na jawie.
Siekierkowski.
- wracamy czy jadymy nach Czerniakowskie?
- jedziemy dalej.
Wpychamy rowery ścieżką dla kozic na wał, wprowadzamy równie atrakcyjną. jedziem.
Ten widok mnie rozczulił. takie rzeczy w Wawce?
W końcu dotarłyśmy.
Jeziorko Czerniakowskie. Mega, mega miejsce. Magiczne . Rezerwat i siedlisko zwierzyny przeróżnej. Ścieżka przyrodnicza też jest. A ścieżka to dla rowerzystów hardcore. Po prostu pyśnie było. po latach trafiłam w miejsce, gdzie poczułam się u siebie. Może to drzewko wiśni? Może TO coś? Nie wiem. Błogość i balsam.
Wskoczyłyśmy na rowery . Ścieżka edukacyjna mało uczęszczana. Pokrzywy, nawłoć. Kwitną łopiany, osty. Ścieżka ledwie widoczna pod zielonym a mnie znów gna. Znów unosi.
- dziecko, nigdy nie mów że jestem normalna. Bo nie jestem. Bo to jest moje życie. Natura a nie beton i kasa. To mi daje szczęście.
I tak pedałując trafiłyśmy nad stawiki przy Siekierkowskim a tam. a to jakaś wierzbówka się drze - weź mnie. a to mięta rozdziawia się i kusi. a to niecierpki zachęcają do strzelania. a to mirabelle złotą kroplą nęcą, koronka krwawnika, liść jabłoni. panieeeeee....ile tego dobra. nic nie trzeba w drogę brać. tyle wszystkości.
A mięta? ło panie! olejki eteryczne czuję na języku. mega moc.
Słońce ku zachodowi. Czas do domu.
- pacz - mówię - drogę robią.
Akurat wylot na wprost Gagarina. Pasuje idealnie. Jedziem.
Dziadek jaki indyczy się
- nie przejedziecie. Pogonią
Młąda:
- pogonią.
- no to najwyżej. Jedziemy.
Prosta, pusta asfaltówka w trakcie budowy. Zero luda. Sprzęt stoi. Czego tu się obawiać?
Mijamy grupę robotników.
Na wszelki wypadek pozdrawiam głosem ociekającym słodyczą i głupotą. Odpowiadają z błyskiem w oku. Hi hi paczą pod słońce. :)
Pamiętajta baby, słodycz i porażenie , oślepienie, najlepsza metoda na brzydali.
Hm...wracam do siebie? ;)
Przy Belwederskiej rozterka. telepać się Spacerową pod górę czy przebić się schodami na Dworkową a potem prosto i lajtowo po płaskim do domu?
Dworkowa.
Schody.
A przy schodach żadnego podjazdu tylko rynna na deszczówkę.
No to rynną.
Młody , przystojny, już raz narywał się do pomocy, drugi raz proponuje.
Młąda hardo dziękuje.
Damy radę.
- wiem, że dacie radę, tylko....odpowiada młody, przystojny.
Tylko.....to tylko miało w sobie tyle smutku i rezygnacji
Ku refleksji.
8 godzin na kółkach na spontanie. kolano coraz bardziej dokucza. Pal licho. Przyjdzie czas na leczenie. Teraz czas na życie, radość i czerpanie pełnymi garściami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz