sobota, 11 sierpnia 2018

Kryzysowo

Burza najszła. Wiało jak w kieleckiem. U nas w głowach też. ( ponoć wariaci tak mają ), jeno babelot wyluzowany totalnie. Fakt - po Otwocku nawet tornado jest bajką. Tak - Babelot nas nawiedził.
I został pognany do roboty bezpardonowo. Na balkonie stanął stołeczek, śmietniczka. Miseczka i nożyk do łapki. Łupanie jaboli. Pierwsze 15 kg owoców przyjęła na luzie, kolejne dziesiąt - chwilowy bezdech. I rezygnacja - jak później przyznała - a co tam. Ile zrobię, tyle będzie.
Takie  padalce to my nie jesteśmy. Ja na kocyku, Młąda na moim 53-letnim krzesełeczku i we trzy rzeźbiłyśmy w jabłkach.
Babelot z zachwytem dopatrzył się papierówek i pożarł. I dobrze.
Siedziały my i słuchały opowieści o powojennym, nam zupełnie nieznanym Albinie, który na lekcjach ciągnął ciotkę za włosy. za słabo. Powinien cholerę oskalpować.
Z pracy tylko 1 tlf. o jeden za dużo.
Mam urlop.
A potem - słuchawy na uszy. i robić swoje.

Porankiem zabezpieczyłam i opisałam wszystkie zioła, łącznie z niecierpkiem. pijta panowie. to męskie ziółko. zapobiega łysieniu, impotencji i starzeniu. Pare innych zalet też posiada. Dr Różański zaprasza.

Wczoraj uwarzyłam zupę. Nic specjalnego.  na kawałkach żeberek. Co się potem ze mną działo? - nie chcecie wiedzieć.  metabolizm mi się trońkę zmienił.
dziś Bambi był kontynuowany. z ryżem i surówką selerowo-marchwiową. to zostało przyjęte.
Bo w zasadzie to na sokach mogłabym lecieć.takie dobrutkie, świeże, nie pomyje z kartonu. Bez pestycydów, nawozów. Pyśne. I z robakiem czasem.
No to życzę Wam owocków z lokatorami. Wiadomo - nie pryskane.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz