sobota, 4 sierpnia 2018

Planowanie

Apigeninę se nabyłam drogą kuriera. Delikatnie podżeram po jednej tabletce. Przy mojej zdechłej psychice jakakolwiek niefajność przeradza się w atak paniki i leci sruuuu wszystko. Szlag. Więc ostrożnie.
DMSO  chcę se nabyć jako nośnik do żywokostu, żeby działanie było bardziej dogłębne.
I tak: Zaliczyłyśmy rtg. Z ręką wszystko ok, ale rtg Młądej to baja. Nie, nic się nie dzieje. Wynik oki. Ale potem.
- proszę przejść do poczekalni i czekać na odbiór wyniku.
Więc Młąda usiadła w przebieralni, rozdziana do pasa i czeka.
- co pani tu robi rozebrana?
- czekam,kazała pani czekać. Nic nie mówiła o ubraniu się.
Skąd bidna kobitą miała wiedzieć że należy powiedzieć:
- proszę się ubrać w przebieralni a potem wyjść do poczekalni i czekać.
Nie zawadziłoby dodać - usiąść przy rejestracji.
Dobra.nie ona jedna taka zdolna.
Zapisuję się do ortopedy. Wisi kartka na okienku. Wołami napisane - przy okienku może przebywać tylko jedna osoba - newer. podłazi gropa, a czy????- jedna osoba - warczy rejestratorka. - ale ja tylko z pytaniem. - jedna osoba, proszę poczekać.
Lecim dalej. zapowiadane burze i grzmoty nadciągają, ale zbyt powoli. Żar wali . Dobrze, że my rowerami.
Przychodnia. Zapisać się trzeba  na pobranie krwi.  podaję skierowanie swoje i Młądej. Oko czujne wychwytuje manewr.
- moje też podałaś?
- ciii....spokojnie. Jak nie będziesz chciała to nie przyjdziesz.
Bo Młąda od zawsze ma fazę na nietykalność. i tyle. W nerwie od 3 dni. Bo ktoś ją dotknie, nakłuje bez potrzeby. Co innego gdyby schodziła. Wtedy proszę.  szczęściem mam jeszcze kilka dni, może da się przekonać.
Na foszku jedziem do domu. Wrzucamy papiry, jedziem do biedry. Wracamy, wrzucamy zakupy, jedziem na jabłka na Pole.
Zaczyna padać. Najpierw nieśmiało, potem mocniej. Ciut chłodniej ale niewiele. Pomoczyło nas trońkę.
Wracamy. Najpierwj jeden rower windą, potem drugi. Masakra.
Oficjalne oświadczenie dostałam, że już za tydzień rowerownia będzie dostępna. Byłaby już dawno do użytku, ale admin pozwolił używać ją firmie zewnętrznej, która robiła podłogi, jako magazynek.  czekam jak zmiłowania.

No i dzisiejszy poranek. Pod oknem konsultacje społeczne, czyli tatuś dzieci i największa plociucha osiedlowa. Nie słucham, ale czasem dolatują pojedyncze słowa. Przykre, niesprawiedliwe, bez znajomości sytuacji. Bo niby skąd myśl żeby zrobić Jej orzeczenie? Z doopy? Jest gorzej i o tym psycholog też mówił, że stan może się pogłębiać. Miałam pojechać na Andersa po wnioski, ale upał mnie pokonał. Pojadę, taki plan.
Miałam zapisać się do stomatologa - czasu nie stykło.

Wiele lat ukrywałam stan Młądej, wypierałam, starałam się, żeby miała możliwe najlepsze życie w przyszłości. Ma średnie wykształcenie i co z tego? Może to był błąd? Może trzeba było kontynuować w specjalnej zawodówce?

Może cholera wszystko co robiłam było błędem? Nie wiem. Robię co trzeba na dany moment.


-no i było gimnazjum.   w tym środowisku pięknie zadrabiała deficyty.  a teraz klops.

Na kasę nie pójdzie bo nie da rady. Do fizycznej nie, bo schudła że strach, wybiórczość pokarmowa ją dopadła. Do jakiejkolwiek pracy gdzie trzeba współpracować nie nadaje się. Trzeba co chwilę kontrolować, przypominać. Zrobiłam kiedyś test samodzielności trzydniowy. Zjadła przez ten czas 2 kanapki i wypiła 2 szklanki płynu. Wymiękłam. Nic przy sobie, nic wokół siebie o obowiązkach zero pamięci. To boli. Szczególnie trudno jest w sytuacji totalnego odrzucenia i izolacji.
Póki co żyjemy. Daję sobie 5 lat, do wieku emerytalnego, by ją wyprowadzić na prostą. Może się uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz