środa, 20 stycznia 2016

z dupy wzięte

przyrzekłam sobie że o polityce pisać na blogu nie będę i choć mnie korci i dziamdzia, to trzymam się w ryzach. Ale o swoich wrażeniach to pełna swoboda.
oglądałam wczoraj wymianę opinii i zdań zasadnych lub nie z ke. Taką fanaberię miałam. Dźwięki i emocje. To jest to co najbardziej mnie obchodziło. Ogromny szacunek dla premier. Na początku spinka ale potem wzięła się w garść i poszło. Siła spokoju. Brawo!
słuchałam Brytyjczyków, Niemców, Hiszpanów. Emocje były różne. Od spokoju poprzez agresję. Mąciciele z zawirowanymi emocjami też byli. I jedna rzecz, prócz tego jak premier wystąpi, wzbudziła we mnie strach. Słowo! To emocje zawarte i swego rodzaju rytm zawarty w języku niemieckim. To z pewnością moje subiektywne odczucia spowodowane indywidualnymi wystąpieniami. Bo np Merkel nie robi na mnie takiego wrażenia. W
szczekające paszcze natychmiast zawróciły mnie do czasów wojennych. Obozy, okupacja, wspomnienia rodziny i pamiętniki. Brr...
tyle w tym temacie. Oficjalnym.


nieoficjalnie wymiana wrażeń z babelotem. I wspomnienie słów chłopaczka, którym po wojnie zaopiekował się dziadek: Nie minie 100 lat jak tu znów wrócimy. Chłopak nazywał się Heinrich Berger. Dziś pewnie ma ok 80 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz