piątek, 8 stycznia 2016

2-16

cokolwiek by nie mówić nadzieja i otucha zaczyna mnie otulać.
przede wszystkim z powodu młodej. W końcu, w końcu załapała się na fajny program. Fundacyjny. Pchnięta oną jest już po podpisaniu umowy o pracę. Normalnej umowy. Na razie na 3 miesiące. I doprawdy nie wiem jak to opisać. Po prostu osłupiałam. Jestem w szoku. Standard, który polskim firmom może się tylko przyśnić. Pierwsza rzecz to szkolenie. Solidne, miesięczne. Płatne i z posiłkami. Biletami na przejazd. Ciuszki firmowe. Prezenty, suweniry. Na wstępie bony zakupowe. I kurs metamorfozy. Jestem oszołomiona, zaskoczona. W totalnym niespodziewaniu.


to tak można?
od początku inwestować w pracownika? A przedewszystkim- da się?
faktycznie, jesteśmy zaściankiem. W każdym względzie!


domowo w finansach pocieplało. Młąda jakoś inaczej niż miłościwie panująca młodzież, z wizgiem wcisnęła mi swoje pieniądze. Awanturę niemal zrobiła, gdy zmusiłam ją do doładowania telefonu.
-mama. Ty rządź pieniędzmi. Tyle tobie zawdzięczam.
głupio mi jak nie wiem co, a jednocześnie miło, że choć ona potrafi docenić. I nie chodzi tu o kasę, tylko jej uczucia i wrażliwość.


w domeczku przepycham domowe robótki. Uwiesiłam się ściany i wywietrznika. Heh...wstawiam wiatraczek- wentylatorek. Idzie powoli, bo to socjalistyczna charynka. Nawalone cementu dowolnie, więc musiałam część skuć, umocować ustrojstwo, zarzucić gopsem. Do szczytu pięknoty jeszcze sporo. Papier ścierny będzie wyrównywał nierówności. No i podpicować drobiazgi trzeba.


ech...trafiłam ostatnio na dane statystyczne z lat 70-tych. Dziennie ten okrutny kraj oddawał do zamieszkania 800 mieszkań. Ileż to miesięcznie? A rocznie?
no, można zapomnieć!


ostatnio bywa piękny syn. Całkiem miło się nam gawędzi. Daje radę. Robi się fajny facet z niego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz