płaszcz zamszowy posiadam. od lat. wisi w szafie - guzik sie zgubił. odpowiednich nie sposób dokupić. odpowiednich, czyli takich, które mi odpowiadają. wisi i nie porzucę. ma już ze 20 lat. nie zdefasonował się, mole go nie żrą, kolor nie zmieniony. klasyk. zostaje!
wisi też kilka kurtek, pierniczonych przydasiów nabytych w chwili odmóżdżenia. ni to praktyczne, ni to ładne. taka zapchaj dziura. musi być, póki nie zginie śmiercią naturalną. kolejne nabytki bedą inne. dobry,gatunkowy materiał, trafiona w punkt przydatność i możliwość naprawy.
szmaty nie ludzkie a domowe jak np pościelowe z upodobaniem kupuję lumpeksem. dobre gatunkowo, bawełna. jest git. plastikowe goowno bazarowe czy w sklepach powoduje na sam widok torsje o wrażeniach dotykowych nie ma co mówić.
szmaty pościelowe z upodobaniem, po 4 życiu wykorzystuję w formie szmatek do mycia okien czy innych równie miłych czynności. sprane, miękkie, wodochłonne.
przy zakupach szmacianych, jak przy żarciu, czytam metki. chińskie skarpety omijam szerokim łukiem. dramat. nawet w dobrym bucie stiopa wali nieprzytomnie. znów kłania się materiał i chemia. barwniki, wybielacze itp
nabyty legins do spania wyżera moje podwozie. gryzie, piecze, drapie. a przeca to miała być bawełna. g... nie bawełna. a nawet jeśli jest jej tam trochę, to barwniki i jakość materiału i szycia pozostawiają wiele do życzenia.
cała ta sprawa to nie tylko ciuchy dla dorosłych ale i dla dzieci.
z dobrymi gatunkowo ubrankami zetknęłam się raz. przy poTomku. usiech byli. cokolwiek bym z nimi nie zrobiła zachowywały kolor i formę. ognioodporne były. oddychające. bez szkodliwej chemii i co równie ważne, w każdym kawałku miały płaskie szwy. piękne, soczyste kolory :)
co mi pozostaje? tkać sobie płócienko ze lnu i wełny? odziewać się w skóry? za leniwam. pewnie wrócę do czasów burdowych, maszyny do szycia i zacznę polować na fajne szmatki. pomyślę i o innych rzeczach.
a z resztą? będzie co ma być :)
wisi też kilka kurtek, pierniczonych przydasiów nabytych w chwili odmóżdżenia. ni to praktyczne, ni to ładne. taka zapchaj dziura. musi być, póki nie zginie śmiercią naturalną. kolejne nabytki bedą inne. dobry,gatunkowy materiał, trafiona w punkt przydatność i możliwość naprawy.
szmaty nie ludzkie a domowe jak np pościelowe z upodobaniem kupuję lumpeksem. dobre gatunkowo, bawełna. jest git. plastikowe goowno bazarowe czy w sklepach powoduje na sam widok torsje o wrażeniach dotykowych nie ma co mówić.
szmaty pościelowe z upodobaniem, po 4 życiu wykorzystuję w formie szmatek do mycia okien czy innych równie miłych czynności. sprane, miękkie, wodochłonne.
przy zakupach szmacianych, jak przy żarciu, czytam metki. chińskie skarpety omijam szerokim łukiem. dramat. nawet w dobrym bucie stiopa wali nieprzytomnie. znów kłania się materiał i chemia. barwniki, wybielacze itp
nabyty legins do spania wyżera moje podwozie. gryzie, piecze, drapie. a przeca to miała być bawełna. g... nie bawełna. a nawet jeśli jest jej tam trochę, to barwniki i jakość materiału i szycia pozostawiają wiele do życzenia.
cała ta sprawa to nie tylko ciuchy dla dorosłych ale i dla dzieci.
z dobrymi gatunkowo ubrankami zetknęłam się raz. przy poTomku. usiech byli. cokolwiek bym z nimi nie zrobiła zachowywały kolor i formę. ognioodporne były. oddychające. bez szkodliwej chemii i co równie ważne, w każdym kawałku miały płaskie szwy. piękne, soczyste kolory :)
co mi pozostaje? tkać sobie płócienko ze lnu i wełny? odziewać się w skóry? za leniwam. pewnie wrócę do czasów burdowych, maszyny do szycia i zacznę polować na fajne szmatki. pomyślę i o innych rzeczach.
a z resztą? będzie co ma być :)
Ha! mam to samo, tylko bawelna, len i jedwab nie kloci sie z moja skora. A to drogie niestety. Do tego gruba jestem okrutnie, co znaczy ze ubraniowe zakupy to masakra....
OdpowiedzUsuń