poniedziałek, 11 maja 2015

trzydniówka

sobotą poranna wypad na bazar. wiadomo. mać zapodała zakupy.
wrócilim, rozsiadlim się, pokazujem, sprawdzam telefon.
nagrane info, odsłuchuję, histeria, płacz, oskarżenia. wiadomo, jak to ciotka
bziut, bijou umiera. piesek. ukochnie św. pamięci wujka i jej oczko w głowie.

oddzwaniam, tonuję, uspokajam. zakupy sru, byle jak w lodówkę, na balkon, po szafkach i dzida do autobusu. z Babelocikiem. dzida ślimoka.
stan fatalny, na ile? trudno ocenić. decyzja- zabieram go do siebie. wieczorem jakby lepiej. nadzieja nikła na cud. 3 w nocy mały stęka. tulam, koję, kroplówka, pojenie. rano padam. budzi mnie jęk. decyzja- wet, uśpienie. od tego momentu, tych słow stan gorszy z każdą chwilą.

już nie wet tylko ramiona. jede, drugi, trzeci spazmatyczny łyk powietrza i cisza.

nie ma już bólu, cierpienia
zostało małe, kruche ciałko

lala znikła, alaska milczy oszołomiona. tylko domowy chłopek-roztropek podchodzi i merda się do Bziutka

telefon-ciociu, Bijou już jest z wujkiem
spazm rozpaczy-wiem, przyszedł przed chwilą, słyszałam jak wskoczył na łóżko

otulony odpoczywa

cisza w domu. każda odreagowuje. jakoś. ja padam, mama śpi, młoda ogląda komedię

dziś. dołek. ciepła kołderka. ostatni dotyk. śpi snem wiecznym.tu

tam szaleje z wujkiem. są już razem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz