Jak to u nas jest?
Może mi kto Wu tłumaczy, bo moja nie rozumieć!
Wysyła się dzieci z glutami i przyziębieniem do żłobka, do przedszkola. Ponoć przymus ekonomiczny. Nic to, że zainfekują się inne dzieci, kolejne mogą mieć powikłania poszczepienne. Nic to! Kasa górą!
Dorośli z farfoclami pod nosem, gorączką, osłabienie - śmigają (he, he) do roboty. Nic to, że zainfekują pół miasta jadąc komunikacją miejską i rozłożą na łopatki zespół z którym pracują. Nic to! Liczy się kasa!
Ludzie na samozatrudnienia, czyli solofirmy, pracują do padnięcia. Świątek, piątek i niedziela - bez względu na samopoczucie - bo kasa najważniejsza. Z czegoś te podatki, składki i inne koszty trzeba opłacić. A i odłożyć na czarną godzinę, bo nie daj buk!
I wszystko jest dla wszystkich jasne - i wytłumaczalne - kasa!
Tylko wytłumaczcie mi jedno - jak długo tak można? Na ile wydolny jest organizm? Jakie są ogólne koszty i kto na tym zyskuje? Na tym pędzie ku śmierci.
Bo inaczej się tego nie da nazwać.
Każda infekcja wirusów to ryzyko - pal już diabli tych obcych, których mamy w odwłoku - dla nas samych, dla naszych najbliższych. Jakby wiadomo, że wirusy mutują. Przepracowany - osłabiony organizm - przeciążony - przestanie być wydolny i w końcu padnie.
No można sobie myśleć życzeniowo, czemu nie - ja heros, ja bohatyr, jo rody dom - tylko zapomina się o pudełku na człowieka. I tak jak w przyrodzie nic nie ginie, tak i w człowieku. Wszystko jest skrzętnie kopiowane w mitochondriach i powielanie. Czy to na teraz, czy potem, czy też ów zapis przekażemy potomstwu.
Zaiste zabawne jaką wiedzę daje medycyna i jakie możliwości prewencji.
Ale nie! Jo bohatyr! Z glutem do pasa, że szklistymi oczami jadę nach arbeit. Pociągiem, metrem, autobusem, tramwajem.
Co mi tam inni. Moja miłość bliźniego - ho! ho! Przeca statystycznie to wszyscy chrześcijanie - ogranicza się do własnej doopy i rodziny.
Czy aby na pewno?
Goowno prawda!
Tak jak nie kochamy innych - nie ważne - rodzina, obcy - tak nie kochamy siebie.
Konia z rzędem temu, kto przy usmarkanym i z podgorączką potomku zakłada maseczkę? Kto będąc w influenzie sam nosi maseczkę by nie zarażać rodziny.
Ho, ho! Tak!, tak!
Tacy my pełni miłości.
No i doszedłem do maseczek.
I w zasadzie one są powodem tego posta, a w zasadzie vlog Polaka mieszkającego w Chinach i przesiąknięgo chińskimi zwyczajami. Po prostu - przy infekcji czy jej podejrzenia nosi na buzi maseczkę. Koniec i kropka!
Maseczki 😁
O ile cykliści przyzwyczaili nas do namordników przeciwsmogowych o tyle te zwykłe, higieniczne są tak w Pl pase' że założenie takiego tłumika na pysk budzi zaniepokojenie.
Serio!
Założyłam - i policja która mnie mijała i straż miejska, zwalniali autka i bacznie mi się przyglądali. Czy tak być powinno? Kolejny zaiste pokazujący jakimi daniami są ludzie to już w tej chwili problem z nabyciem zwykłych higienicznych maseczek.
Udało mi się kupić kilka że 3 tygodnie temu w aptece, od tego czasu już nic.
Zamówiłam awaryjnie 3 dla każdej za dużo monet. Jakby trochę - tak czuję - bez sensu.
Po pierwsze - wobec totalnej beztroski i braku dostępu do masek - jest to zupełnie niewystarczające. Co innego gdyby wszyscy z jakimkolwiek objawami, jakiejkolwiek infekcji je nosili - wtedy to ma sens.
Kolejny problem, poza brakiem dostępności na rynku to ich ceny.
Przed wirusem paczka 50 sztuk w hurcie kosztowała niespełna złotówkę. Mówię o tych najtańszych, trójwarstwowych. I pozostawię to bez oceny producentów, bo szkoda słów.
Kolejna rzecz w temacie maseczek to internetowe zbiórki masek dla Chińczyków. Chore!
1. Skala produkcji u nas a potrzeby rynku chińskiego jest po prostu śmieszna.
2. Jaka jest pewność że rzeczywiście zostaną wysłane?
3. I tu robi się najprzezabawniej. Tak zabawnie, że aż do BULU - że śmiechu.
Hipotetyczna sytuacja - grupa aktywnych samarytanów sępi o maseczki dla biednych Chińczyków - i dostają je o cudzie! Tysiące, dziesiątki tysięcy. I teraz 😂😂😂😂😂😂😂😂😂 już serio, serio - to się dzieje! Każda paczka, kontener z zawartością ponad 500 sztuk jest konfiskowana przez rząd. Konfiskowana ale nikt nie traci. Na konto darczyńcy wpływa równowartość tych maseczek - wg ichniej ceny rynkowej.
Dobre? Dobre!
Miłosierdzie swoją cenę ma!
I tak dla przypomnienia - przed wirusem paczka 50 sztuk, trójwarstwowych kosztowała niespełna złocisza.
PS.jedna napiszę - Ja bym te koorwy i pijawy żerujące na nieszczęściu i różnych tam z laską dynamitu w doopie wrzuciła w głęboki szyb. Jak dla mnie to jest ludobójstwo. Niczym skurwiele nie różnią się od nazioli. Więcej! Robią to na globalną skalę. Bo kasa!
PS. Ktoś wie co robi rząd? Jakoś panuje nad skokami cen i dystrybucją! Ni chu!
Może mi kto Wu tłumaczy, bo moja nie rozumieć!
Wysyła się dzieci z glutami i przyziębieniem do żłobka, do przedszkola. Ponoć przymus ekonomiczny. Nic to, że zainfekują się inne dzieci, kolejne mogą mieć powikłania poszczepienne. Nic to! Kasa górą!
Dorośli z farfoclami pod nosem, gorączką, osłabienie - śmigają (he, he) do roboty. Nic to, że zainfekują pół miasta jadąc komunikacją miejską i rozłożą na łopatki zespół z którym pracują. Nic to! Liczy się kasa!
Ludzie na samozatrudnienia, czyli solofirmy, pracują do padnięcia. Świątek, piątek i niedziela - bez względu na samopoczucie - bo kasa najważniejsza. Z czegoś te podatki, składki i inne koszty trzeba opłacić. A i odłożyć na czarną godzinę, bo nie daj buk!
I wszystko jest dla wszystkich jasne - i wytłumaczalne - kasa!
Tylko wytłumaczcie mi jedno - jak długo tak można? Na ile wydolny jest organizm? Jakie są ogólne koszty i kto na tym zyskuje? Na tym pędzie ku śmierci.
Bo inaczej się tego nie da nazwać.
Każda infekcja wirusów to ryzyko - pal już diabli tych obcych, których mamy w odwłoku - dla nas samych, dla naszych najbliższych. Jakby wiadomo, że wirusy mutują. Przepracowany - osłabiony organizm - przeciążony - przestanie być wydolny i w końcu padnie.
No można sobie myśleć życzeniowo, czemu nie - ja heros, ja bohatyr, jo rody dom - tylko zapomina się o pudełku na człowieka. I tak jak w przyrodzie nic nie ginie, tak i w człowieku. Wszystko jest skrzętnie kopiowane w mitochondriach i powielanie. Czy to na teraz, czy potem, czy też ów zapis przekażemy potomstwu.
Zaiste zabawne jaką wiedzę daje medycyna i jakie możliwości prewencji.
Ale nie! Jo bohatyr! Z glutem do pasa, że szklistymi oczami jadę nach arbeit. Pociągiem, metrem, autobusem, tramwajem.
Co mi tam inni. Moja miłość bliźniego - ho! ho! Przeca statystycznie to wszyscy chrześcijanie - ogranicza się do własnej doopy i rodziny.
Czy aby na pewno?
Goowno prawda!
Tak jak nie kochamy innych - nie ważne - rodzina, obcy - tak nie kochamy siebie.
Konia z rzędem temu, kto przy usmarkanym i z podgorączką potomku zakłada maseczkę? Kto będąc w influenzie sam nosi maseczkę by nie zarażać rodziny.
Ho, ho! Tak!, tak!
Tacy my pełni miłości.
No i doszedłem do maseczek.
I w zasadzie one są powodem tego posta, a w zasadzie vlog Polaka mieszkającego w Chinach i przesiąknięgo chińskimi zwyczajami. Po prostu - przy infekcji czy jej podejrzenia nosi na buzi maseczkę. Koniec i kropka!
Maseczki 😁
O ile cykliści przyzwyczaili nas do namordników przeciwsmogowych o tyle te zwykłe, higieniczne są tak w Pl pase' że założenie takiego tłumika na pysk budzi zaniepokojenie.
Serio!
Założyłam - i policja która mnie mijała i straż miejska, zwalniali autka i bacznie mi się przyglądali. Czy tak być powinno? Kolejny zaiste pokazujący jakimi daniami są ludzie to już w tej chwili problem z nabyciem zwykłych higienicznych maseczek.
Udało mi się kupić kilka że 3 tygodnie temu w aptece, od tego czasu już nic.
Zamówiłam awaryjnie 3 dla każdej za dużo monet. Jakby trochę - tak czuję - bez sensu.
Po pierwsze - wobec totalnej beztroski i braku dostępu do masek - jest to zupełnie niewystarczające. Co innego gdyby wszyscy z jakimkolwiek objawami, jakiejkolwiek infekcji je nosili - wtedy to ma sens.
Kolejny problem, poza brakiem dostępności na rynku to ich ceny.
Przed wirusem paczka 50 sztuk w hurcie kosztowała niespełna złotówkę. Mówię o tych najtańszych, trójwarstwowych. I pozostawię to bez oceny producentów, bo szkoda słów.
Kolejna rzecz w temacie maseczek to internetowe zbiórki masek dla Chińczyków. Chore!
1. Skala produkcji u nas a potrzeby rynku chińskiego jest po prostu śmieszna.
2. Jaka jest pewność że rzeczywiście zostaną wysłane?
3. I tu robi się najprzezabawniej. Tak zabawnie, że aż do BULU - że śmiechu.
Hipotetyczna sytuacja - grupa aktywnych samarytanów sępi o maseczki dla biednych Chińczyków - i dostają je o cudzie! Tysiące, dziesiątki tysięcy. I teraz 😂😂😂😂😂😂😂😂😂 już serio, serio - to się dzieje! Każda paczka, kontener z zawartością ponad 500 sztuk jest konfiskowana przez rząd. Konfiskowana ale nikt nie traci. Na konto darczyńcy wpływa równowartość tych maseczek - wg ichniej ceny rynkowej.
Dobre? Dobre!
Miłosierdzie swoją cenę ma!
I tak dla przypomnienia - przed wirusem paczka 50 sztuk, trójwarstwowych kosztowała niespełna złocisza.
PS.jedna napiszę - Ja bym te koorwy i pijawy żerujące na nieszczęściu i różnych tam z laską dynamitu w doopie wrzuciła w głęboki szyb. Jak dla mnie to jest ludobójstwo. Niczym skurwiele nie różnią się od nazioli. Więcej! Robią to na globalną skalę. Bo kasa!
- Dla kasy wszystko!
PS. Ktoś wie co robi rząd? Jakoś panuje nad skokami cen i dystrybucją! Ni chu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz