środa, 30 października 2013

Co?

Nic :D Powolutku i do przodu.

Opędzam się od rodziny, rykoszetem dostała Kuzynka. Wczoraj walczyłam o osobistą przestrzeń, minimum 5m. Średnio wyszło, ale spokój mam do dziś :D W każdym razie kojąco na mnie działa szycie na maszynie. Odkryłam to właśnie. Ułozdobiłam doniczki, 2 szpetne, jedna brazowa, fuj, dostała nową kieckę w błękitno-zielone kwiaty, druga, biała, taką samą. Jest lepiej. Odziana została tyż jedna z poduch no i zaczęłam mega dzieło, czyli szyję ze skrawków narzutę na łóżko. Trochę to potrwa bo materiału nie styka. Ale... zawsze jakaś robota będzie nademną wisiała. To pozytyw :D

Przewody prądo- wodzące podnoszą bunt nie na żarty. Pięknym, jasnym płomieniem osmalają ścianę. Jak długo jeszcze? Cóż, potrzeba i samotna kobieta zawsze znajdą rozwiązanie, więc szykuje mi się wymiana kabli. Sobą samą we związku z brakiem tego co wiadomo.
Oczami wyobraźni widzę siebie jak wyrywam ze ściany stare, aluminiowe kable i co dalej? Wiem, że w to samo miejsce trzeba wklepać nowe, najlepiej miedziane, ale jakie? Panowie, oczekuję podpowiedzi :)
Będę rwala aż dorwę do puszki i co wtedy? Panowie... jw.
Potem to łatwizna, zalepić to jakimś gipsem, czy cóś.
No, może nie tak prosto, chcę nowe gniazdka porobić. Ścian kuć na bank nie będę, puszczę wierzchem, chyba mogę?
Gorzej w każdym razie nie będzie :DDD
 Czyli na dzień dzisiejszy:- zaczęte skrobanie ścian, Konrad, do raportu!, zaczęta narzuta na łóżko, zaplanowana demolka instalacji elektrycznej, na razie w łazience, przedpokój też się kłania. W mazach naściennych ciekawe rzeczy się znajdują, a to kawałki papieru, a to fragmenty foli, taka technika była czy co?
W ramach radosnej działalności pozbyłam się jednej komody, jakś taka słaba była, zaczęła się kiwać.  Rozkawałkowana leży na balkonie i czeka na moją kolejną wenę tfurczą, tfu..., bo łazienkę tyż uzdatniać będę. Ale najpierw muszę solidną udarówkę dopaść, nabyć silikon w ilościach hurtowych, metalowe kątowniki, przyzwoitą piłę do SUCHEGO drewna i wio! A!,  bym zapomniala, piłę czy cóś czym można wycinać zakręty. Panowie i Panie fachowcy, proszę się nie śmiać, ja totalny laik, nie fachowiec.
Kontrola liczników na wodę potwierdziła słuszność decyzji. Po 3 tygodniach są niespełna 3m3. I BARDZO dobrze :DD
W kuchni, tam gdzie ja rządzę niespełna 1m3. SURSUM CORDA :DD a kasa w kieszeni :DD

4 komentarze:

  1. No i tak trzymać!!!! Trzeba przetrwać jakoś tę porę i w ogóle :))) Szkoda,że fotek nie ma :)
    pozdrawiam i trzymam kciuki za przedsięwzięcie

    OdpowiedzUsuń
  2. Po 1:zazdroszczę umiejętności szycia na maszynie.
    A narzuta patchworkowa będzie?
    Po 2 :nie znam się nic a nic na kładzeniu kabli ale zadaje mi się ,że jak już się zmienia takie kable to trzeba je zmieniać aż do licznika.Czyli trzeba się zgłosić do STOENU z prośbą (podaniem?) o zdjęcie plomby z licznika z okazji remontu,bo jak zdejmiesz ją bez zgłoszenia to kara.
    No i nie trzeba chyba tych starych wyrywać ze ściany,można puścić po wierzchu od razu.
    Chyba.
    Generalnie ja prądu się boję i pozwoliłabym na takie zabawy tylko fachowcowi.
    Jakiś sąsiad elektryk mi w Twoich wpisach mignął,może on by pomógł?
    zula

    OdpowiedzUsuń
  3. Szycie to w moim wykonaniu tfurczość artystyczna. Plan zakłada stworzenie mega kuponu "materiału" i w efekcie nowe pokrycie na łóżko. W zasadzie jakby nowa tapicerka. Materiał jest oldskulowy( :D) czyli jeans. Portek różnej maści ci u mnie dostatek a i materiał solidny. Pożyjemy - będzie co ma być :DD
    Do licznika dobijać się nie muszę. Stoen był, wymienił na nowy i kabelek nowy pociągnął do pierwszej z brzega puszki. Kabelek miedziany oczywiście. No i zaczął się bal :/

    OdpowiedzUsuń