wtorek, 23 kwietnia 2024

Po prostu kocham

 Kocham moje psiapsie. Za możliwość wygadania się, za mądre rady, czasem za opiernicz. Za wspólnie spędzany czas. Ten miniony i aktualny. Są mądre bez przegięcia. Za to że są. A za nami już dziesiątki lat znajomości. Życie z nimi jest piękniejsze i pełniejsze.

A na obiad wczorajszy ryż z warzywami i kurakiem. Oczywiście w moim ulubionym kolorze. Żółtym. Zresztą był na kolację i na śniadanie. Pewnie wystarczy i na kolejną kolację. Pyszota. Babelot ma wczorajszą pieczarkową. I różne tam różności. Hm... Jest mi wygodniej gdy jest u mnie. Nie muszę latać z jedzeniem i byle pierdółką. Noc spokojna. A teraz równie spokojnie drzemie. .


sobota, 13 kwietnia 2024

No i pyk 😁

 Dzień chyli się ku końcowi. Dziś spokojnie. Ale ciiiiiicho, żeby nie usłyszało licho i nie namotało. Tak jakoś lżej na duszy ale lekko będzie za jakiś czas jak spłynie to wszystko i rozpuści w niebycie.

Bąbelki większe i mniejsze korzystają z ulicy. Śmigają na rowerach, deskach, rolkach. W końcu normalność. 

Pani z Mopsu nas nawiedziła. Wywiad przeprowadziła. Popytała, doradziła i pojechała. 

A ja dziś z pracami u podstaw. 




Najpierw ścieżka do ogródka, potem grządki. Czteroletnia wielka grządka perma zmieniła swój wygląd i rozmnożyła się. W tym roku przetestuję jednorzędowe. Ścieżki między nimi są poniżej gruntu i pełnią funkcję kanałów nawadniających. 

Pojemniki po ciastkach są mini inspektami. Fajnie się sprawdzają. Jest dostęp powietrza a jednocześnie ograniczone parowanie. Reszta tradycyjnie. Będzie zimno to zafoliuję. Nie mam innej możliwości. W domu z oknami z dostępem słońca są koty. A one wiadomo. A u mnie wszystko na północ. Nic by nie rosło. Przetestowałam. A na lampy szkoda mi kasy. Może zimą jak ogarnę łazienkę zrobię w niej mini szklarnię z lampami. Ale nie na pewno. 

Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia. Z tego chodniczka najbardziej. Moim zdaniem jest uroczy 🤩🤩

Byle pogoda się utrzymała to jeszcze coś porzeźbię, choć spokojny, całonocny deszczyk przydałby się. Sucho się robi.. 

czwartek, 11 kwietnia 2024

Drugie życie

 








Cytryny

 Kurcze, jak to jest, że z wieloma ludźmi żyję w zgodzie, potrafię się dogadać, akceptujemy siebie nawzajem, a z rodziną ni w ząb. Nie ma dnia bez skoku adrenaliny i wysokiego kortyzolu.

Rozmawiam z sąsiadkami, z zięciem - bardzo lubię też go słuchać - jest typem gawędziarza, z Carycą gdy dorwę się do słuchawki to trwa to godzinami. Kiedyś gadałyśmy głównie o facetach i dzieciach, potem doszły domy, teraz głównie o zdrowiu. Gradacja ważności się zmieniła. Życie. 

Był też czas kiedy różne teorie spiskowe, literatura fantasy, moda i rękodzieło stanowiły istotną część życia.  Był czas kiedy ogarnięcie domu na błysk zajmował mi moment. Był. Teraz mi to lotto. 


Przyszedł czas na ekonomię ruchu i przestrzeni w której się przemieszczam. Czas na coraz lepsze i więcej różnych urządzeń czy to domowych stricte, czy użytkowych w typie wiertarek, pił itd. 

Ale nie o tym chciałam napisać. Myślę o tym, jak bardzo strach dominuje w naszym życiu. Jak łatwo nas zastraszyć. Żyjemy w ciągłym stresie, co chwila coś podnosi ciśnienie. W ostatnich latach c19, potem wschód, ostatnio paradoksalnie wybory, i takie prozaiczne sprawy jak złe cudze spojrzenie, wyniki badań czy niemożność skontaktowania się z bliską osobą. Co jest tym czynnikiem który tak bardzo nas niszczy, czy ktoś nam na siłę wciska w głowę całe to zło? Strach, niepewność? Informacja. Informacja niechciana. O ile wyniki badań to nasze być lub nie w jakimś tam komforcie, o tyle cała reszta jest zupełnie zbędna.  Wystarczy żyć swoim życiem nie krzywdząc innych i środowiska. 

Mamy wpływ na ślad węglowy ty czy ja? Niespecjalnie. Ale możemy go ograniczać przez wtórne wykorzystywanie rzeczy. U mnie np skrzynie po starych tapczanach używam do grządek podwyższanych, gałęzie jako ramki też do grządek, z pokruszonego chodnika robię nowy. Bo i czemu nie? Po co kupować nowe skoro materiał jest dokładnie ten sam, tylko forma inna? Ciekawsza. 

Jakie znaczenie ma dla mnie durna teoria płaskiej ziemi i czy życie w Martixie. Dla mnie jest ważny i cieszy szum wody w rurach bo to oznacza że nie zmarznę, że ptaki śpiewają, wszystko wokół kwitnie i pachnie. Że rodzina zdrowa i ma się dobrze. 

Oglądam bardzo dużo filmów na yt. Normalnych, z życia. Ogromną ilość rosyjskich. Taki powrót do czasów dzieciństwa, bo ruska wieś to przestrzeń, krowy na pastwisku, siermiężna praca i radość tych ludzi z najprostszych rzeczy, dzielenie się i wzajemna pomoc. W rodzinie! W rodzinie! Czego u nas praktycznie już nie ma. I szacunek do starszych, no ale przykład płynie z góry, z Prawa i wzorców promowanych przez władze. 

Patrzę na tych ludzi, którzy sami z siebie otaczają pamięcią mogły poległych, sami sobą o nie dbają, u nas? Zapomnij. Nie pamięta się nie tylko o najbliższych zmarłych, tych żyjących, a co dopiero o tych, którzy zginęli w wojnach, powstaniach. 

Wczoraj była kolejna rocznica Smoleńska. Konferansjer wymienił kilka nazwisk w czasie obrad Sejmu. Wstyd! Na szczęście znalazł się ktoś, kto z szacunkiem odniósł się do wszystkich. 

Ja wiem, że przez starszego Pana wszyscy już mają dosyć tych rocznic. Ale nie wytrzemy gumką myszką tej tragedii. I tych dni, kiedy cała Polska była pogrążona w szoku, niedowierzaniu, żałobie. Kiedy świat oniemiał a my byliśmy jak skamieniali w niezrozumieniu i ogromie krzywdy. 

Patrzę na cytryny. Idealne w swoim kształcie, smaku, aromacie. Wydają się niezbędne. A tak naprawdę zupełnie nie ważne. I dajemy im swój czas, życie by je posiadać. Jaki to ma sens? 



wtorek, 9 kwietnia 2024

I od nowa Polska Ludowa

 Kolejny dzień, kolejna drama z płaczem, wrzaskami, no i nerwy. Skończy się to kiedyś? Powód? Chciałam zmienić temat rozmowy i wypowiedziałam się na temat stroju emo dziewczyny. Wiecie, żar się z nieba leje a panna w czarnej sukni do ziemi i, obowiązkowo martensy, gorset ściśnięty na maksa, czarna fryzura na Piaff, czarne ust korale a z gorsetu frontem wpływały piersi roztopione słońcem jak indycze korale. Moce w których znajduje się część nastolatków są mi niepojęte i przerażające. Mimochodem, żartem, bezmyślnie rzuciłam - mam nadzieję że ty na taki pomysł nie wpadniesz. No i zaczęła się drama a skończyła w domu. Po co ja się odzywałam? Po co?

A dzień zaczął się przyjemnie. Od razu dodzwoniłam się do przychodni, numerek w przyjemnej godzinie, tak że spokojnie po ogarniałam domowe duperele. W przychodni mikro kolejka, lekarz młody, miły, wypisał co chciałam i zaprosił nawet na jutro na kolejną wizytę. Trzeba będzie. Bo chyba refluks mnie dopadła i to nie dziś czy wczoraj. Wszystkie znaki na to wskazują a to poważna sprawa. A jeśli nie, to  wykluczenie go będzie kolejną wskazówką co tam nawala.mi

Generalnie poza wypadem z Młądą na jadło i doktorkiem, poza przygotowaniem obiadu dla mamy, nic nie działałam. Dzień przeciekł między palcami jak budyń a i ja czuję się jak budyń. Chyba ta pogoda tak działa.

Ja nic, ale chłopy zza płota, majstry, mistrze drogowi uwinęli się piorunem i na ulicy jest - szyk, błysk, krasata! Po raz pierwszy od początku świata mamy prawdziwą, asfaltową ulicę. Równiutką, czarniutką, nowiutką. O którą oczywiście się potknęłam i jako pierwsza przejechałam. Była jeszcze ciepła jak świeże bułeczki.

Już po wyborach. Wygrał ten, który miał i powinien wygrać. Który po latach coraz większego podupadania  miasta, dźwignął je i ruszył z posad nadając mu nowego kolorytu, upiększahąc, ożywiając. Młody, przyjazny, z wizją, nie stroniący od kontaktów z mieszkańcami. Jeszcze tylko wywalić stąd konferansjera i będzie miło. Mikke jako lokalna atrakcja niech zostanie. Nie chcę zapeszać, ale dobrze się tu żyje. Spokojnie, bezpiecznie i tylko ja drę paszczę od czasu do czasu. Jak np z powodu stopy, bo jak nazywają się moje psy, to wie kilka najbliższych ulic. Listonosz nie musi dzwonić żeby wiedzieć że jestem w domu. Ale to nie tylko mnie słychać. Wszystkich, którzy mówią normalnym tonem. Ciasna zabudowa powoduje że dźwięki odbijają się od ścian i głos się niesieeee. Nie, nie tylko mnie słychać, stwierdzam po namyśle. Dzieci okoliczne też. I psy. 

Zaiste zabawne

 Przeniosłam się do nowej przychodni. Bliżej jest. Poprzednia po drugiej stronie torów więc dojazd przez przejazd lub pod wiaduktem. Nie lubię.

Potrzebna do nowej przychodni karta pacjenta z jego danymi, wizytami, wynikami badań itd. Zadzwoniłam, zamówiłam, odebrałam bez problemu. Po drodze postanowiłam zajrzeć w dokumenty bo to grubszy plik i tu niespodzianka. 1 zadrukowana strona na początku i 2 na końcu. W środku ok 60 kartek pustych. Pozostawię to bez komentarza.

W domu dopilnowanie mamy z lekami, śniadaniem. Chwila rozproszenia na schodach i noga nieszczęśliwie zawinęła się pod siebie. Ból i pani brzydkich obyczajów poleciała gromko w eter. Najpierw zadzwoniła sąsiadka - "słyszę że jesteś w domu? 😁" ja jestem, ona jest, odpoczywa po konferencji w brytfannie, więc wiadomo, kawusia i pogaduchy.

W drodze do niej a to kilka metrów witam się z kolejną sąsiadką. Tego widoku brakowało mi od roku. Sąsiadeczka znów na leżaczku opala się.

Pogaduchy pogaduchami a czas leci. Czas zbierać dupki. Ona do swoich zajęć, ja do swoich. Tylko co ja mam do robienia?  Wszystko, i nie bardzo wiem od czego zacząć. Ja nie mam pomysłu, za to ma mama. Skończyła się woda, więc maszeruję do sklepu. W sklepie właściciel nabzdyczony jak to bywa ostatnio. Jakoś mnie to nie rusza. Straciłam szacunek do gościa gdy którejś zimy polecił pracownicom odśnieżać ulicę przed sklepem żeby klienci nie moczyli sobie bucików. Nie schody czy chodnik a ulicę. Nabija się z pracownic, które naprawdę się starają i ciężko pracują. Okropny typ.

Wracam do domu powoli, delektując się ciepłem. Sama siebie stopuję, bo i do czego się spieszyć? Do śmierci? I tak przyjdzie kiedyś. Po co gnać na jej spotkanie. No i stopa z lekka pobolewa. 

W domu krótka pogaduszka z Babelotem i czas w sagany. Robię wołowinę po starobawarsku. Więcej w niej warzyw niż mięsa, ale nie ma problemu. Jest fasolka z puszki. Uzupełni. 

Swoją drogą słuchając Braci Rodzeń dochodzę do wniosku, że poza węglowodanami w "czystej postaci" to dieta którą proponują jest typowo amerykańska. Mięcho, tłusto, sery żółte, jaja, fasola, warzywa w różnych opcjach. Mi to pasuje. Kocham warzywa, mięsiwo. Jaja też, ino ich jeść nie mogę. Ale kochać tak. 😁

Usiadłam na chwilę żeby "przejrzeć" poranne newsy a tu Babelot na dworek wyszedł. No to wyszłam i ja. Dzielnie potuptała do kaczek podrzucić im ślimaka a ja zabrałam się za odchwaszczanie. Drab tradycyjnie mnie nie odstępował na krok. Lala wytuptywała swoje godzinki. Przyjechała Młąda. Powiesiła hamak dla babci.

Babelot coraz bardziej się gubi w sobie. Po kilka razy pyta o to samo. Czyta mi po kilka razy ten sam fragment gazety za każdym razem pytając czy chcę posłuchać o jednej i tej samej rzeczy. Smuci mnie to a jednocześnie coraz bardziej rozczula jej bezradność i zagubienie. Etap nie pogodzenia się z tym chyba mam za sobą. To bardzo frustrujące i bolesne widzieć jak mama coraz bardziej jest niezaradna, zawiesza się. Już nie mogę jej zostawiać by zrobiła sobie śniadanie. Muszę pilnować bo zapomina. Na szczęście o lekach pamięta.

I tak to kolejny dzień mija. Wchodzę do Młądej z obiadem. Siedzi zapatrzona przed siebie i płacze. Tulę. Nie pytam. Czekam aż sama wyrzuci z siebie co boli. No i wyrzuca - mamo gdybym ufała tobie, to mogłabym ci wszystko powiedzieć. Ale nie ufam i muszę sama z tym żyć. 

Zabolało. Zadra, kolejna wbita. Wychodzę bo gula w gardle rośnie. Nie jestem w stanie nic sensownego powiedzieć. Wracam wieczorem do mamy żeby sprawdzić czy wzięła leki i powiedzieć - dobranoc. Zaglądam do Młądej - zadowolona ogląda coś w necie, życzę dobrej nocy. Nie odpowiada rzucając przelotne spojrzenie zatopiona w swoim świecie. 

wtorek, 2 kwietnia 2024

GRZESZNA JA

 W sobotę była przecudna pogoda a Młąda miała wenę, więc trząchnęłyśmy robotą jak ta lala. Ona pierdolnik przy domu i kopciucha a ja grządkę perma. Narobiłyśmy się jak dziki w kartoflisku i o zgrozo, wszyscy to widzieli. Bo jakimś nie ogarniętym cudem, dosłownie pielgrzymki do kościoła ze święconką  chodziły.

W zaciszu domowym panie domu pewnie latały jeszcze na szmacie i z wypiekami na twarzy padały przy kuchni przyrządzając frykasy dla rodziny, ale to się nie liczy. Nie jest naganne. Bo nikt spoza domownikami  tego nie widzi. Naganne jest grzebać w ziemi i odchlewiać to co poza domem. Ech ludziska, ludziska

sobota, 30 marca 2024

I co tu robić?

 Wielkanoc puka już do okien a ja niecnota jeszcze ich nie umyłam. 😱 O fak! Jakie niedopatrzenie! Firanek nie powiesiłam, nie wypucowałam podłóg, kuchnia wygląda jakby przeszło tornado. Nie że w ferworze gotowania tak wyszło. Nie. Tak jest na wciąż z powodu małej ilości szafek z jednej a nadmiaru przydasi z drugiej strony. Pierdolnik jest koncertowy i dobrze mi z tym. Nie jechałam na szmacie a na łopacie, a w zasadzie na szpadlu i widłach. I dobrze mi z tym, i zadowolona jestem i jest piknie, ponieważ stworzyłam kolejną grządkę permakulturową. A świętują niech inni. Na zdrowie i wszystkiego dobrego. Świętujcie na zdrowie, radości z rodziną i kim tam chcecie, i kogo do serca tulicie. A ja będę po swojemu. Zgromadzenia  masowe nie dla mnie. Kościelne tym bardziej. Mnóstwo ludzi, nadmiar wszelki bodźców i mogę pogo się uaktywnia. To ja podziękuję.

Z wieści zabawnych a jednocześnie porażających swoją masowością w społeczności lokalnej, jest przekonanie że jest byłą policjantką co wiąże się z wrogimi spojrzeniami i ogólnie nie fajną atmosferą. 🤣🤣 Boszszsz, "jacy głupi ci rzymianie" 🤣🤣🤣. Wyjaśnienie jest proste - Pierworodnego miało kiedyś nawleczonego z kręgów mocno dziś znienawidzony h, czyli pana z sosną w klapie, obdarowaną smyczą w stosowanej kolorystyce i stosowny napisem. W spadku onaż mi została a Młąda załączyła ją z moimi kluczami, żeby łatwiej było mi je znaleźć. No i ktoś z lokalsów dopatrzył się jej czy w mojej torbie czy sterczał z kieszeni. No, nie ważne 😁 opinię już sobie o mnie wyrobili 😁 a że większość patrzy na mnie bykiem, to wnioski nasuwają się same.

A pogoda jest cudna. Oby taka była w lany poniedziałek. 

czwartek, 28 marca 2024

Zmiana

 Kaczki przesiedlone, a dziś akcja - porządki u Babelota. O ganianiu na miotle pisać nie ma co, każdy uprawia swoje 4 kąty. Zmiany dotyczą jadła a w zasadzie systemu okienka pokarmowego. Jak w keto 8/16. Czas wykluczyć podjadanie, wrócić do systemu sprzed lat, który się sprawdzał. A na razie pierwsza doba. Zostało 1,5 godziny do jadła a głodek mnie już pogania. No cóż, na tym min polega keto. Żeby przerabiać jedno na drugie. Na  pierwsze efekty trzeba poczekać że 2 miesiące. Niech moc będzie ze mną! 

środa, 27 marca 2024

 Jest sens rozbierać choinkę? 

Przeprowadzka i co dalej

Skleroza dopada więc robię sobie notatki w stylu:
Przsiedlić kaczki-przesadzić maliny-wypielić kawałek grządki-wysypać ziemię-posiać.
Jedno wynika z drugiego patrząc od końca. Najpierw była myśl o przesiedleniu kaczek. Nie! Wróć. Najpierw była myśl o przesiedleniu malin z powodu orzecha. Sąsiad był sobie posadził, Franca jak to orzech rośnie wściekle i za moment zacieni mi maliny. To jeden powód. Drugi, to jego sąsiedztwo. Chyba malinom się nie podoba. Część malin przesadziłam, nad resztą łamię głowę, gdzie by je umieścić, bo działka malutka. I tam gdzie były maliny zamieszkają kaczki. Trochę szkoda mi tego miejsca na kaczystan. Ciężko pracowałam by stworzyć dla roślin dobre podłoże, no ale cóż. Życie. 
Dziś dalszy ciąg wiosennych porządków jeśli tylko nie będzie padać.
Przesadziłam rabarbar. O Cecylio Śniegocko, jaki toto ma wielki, grubaśny korzeń!? Gruby jak mój nadgarstek, a może i grubszy. Szok😱
Przesadziłam szałwię, lubczyk, rozmaryn. Reszta gdzieś znikła. Nie szkodzi. W tym roku sądzę niezbędnik a nie wg wilczch oczu i możliwości glebowych. Nie można mieć wszystkiego. Taki mam plan. Poza tym spokojnie i nie nerwowo. Co wzejdzie to wzejdzie. Co da plon, to da.
Marchewka już po siana i trochę pietruszki. Poziomki rozsadzone. Nad truskawkami myślę. Pyszne, ale mało a dużo miejsca zajmują. 
Spory błagam jest w prawach, ale działka mała i upycham kolanem co i gdzie się da, jednocześnie łącząc te roślinki które się lubią. No i na sadzam na wciąż żółte irysy. Wiadomo - chodź biedronko, wyjdź na słonko - i pożryj wszystkie mszyce! 
Jakby kto był ciekawy - jest 3,22. Od ponad godziny działam tęsknie spoglądając w okno w oczekiwaniu na świt. 

niedziela, 24 marca 2024

Znaki na ziemi i niebie

 Niom 😁 wskazują że Wielkanoc blisko. W związku z tym uaktywniają się wszelkiego rodzaju jarmarki z jajem i zającem w tle. U nas też. I jak to jarmark. Świecidełka, miody, ciasta, pieczywo, wędliny. No i ciuchy. Nic nowego i mile zaskakującego. Nuuuda

W związku z tym nabyłam "tort" z pieczonki. Informuję i objaśniam - to potrawa z naleśników w formie tortu. Wytrawna. 

Naleśniki są zrobione z wątróbki uprzednio zblendowanej i oczyszczonej na sitku z farfocli. Reszta normalnie. Jajka, mąka. Smarowane śmietaną, układane warstwami, jak to tort. Ozdobione tartym żółtkiem i białkiem. Ten miał w śmietanie tartą cebulkę, która fajnie podkręcała smak. Kocham🥰 a potem się drapię jak zapchlony pies. Alergia na jaja 🤣🤣🤣

Rodzina jak zwykle nieprzekonana. Młąda zjadła kawałek z uprzejmości, Babelot od razu zapijał maślanką. Straaaaszne 😱😁😁😁

A mi się marzy śledzik pod szubą 🥰🥰🥰 panie kochany, delicje, delicje i małmazja. 

Bardzo mi się pokręciło z jedzeniem. Odrzuca mnie od naszych, normalnych potraw. Gotuję dla mamy ale sama nie jem. Nie mogę. 

Młąda ma swój jadłospis. 😁 Ciekawy, ciekawy, nie powiem. Bardzo ograniczony i mało urozmaicony, ale organizm mam nadzieję się upomni o to co potrzebuje. 

A dziś niedziela. Nuuuuda

sobota, 23 marca 2024

Co to ja wczoraj robiłam?

 Dni zlewają się w jedno. I jedno co je odróżnia od innych, to błękit nieba. Słoneczne dni są teraz wydarzeniem. Jest szaro. W różnych odcieniach.

I tem wszystko szarzeje, zaciera się, a może to po prostu starość? Moja, świata

Wstaję i myślę co to ja wczoraj robiłam, gdzie byłam. Monotonia i powtarzalność. Taki świstak teraz że mnie. 

Dla pamięci - byłam w sklepie, lepiłam placki z nadzieniem mięsnym, doszkalałam się w kuchni indyjskiej. 

Hah, tysiącletnia tradycja gastronomiczna ma swoje małe sekrety. Np ten, że w każdym jadle musi być imbir, czosnek i kurkuma. I dla Zdrowia i dla opanowania wszelkiego rodzaju miazmatów powszechnie bytujących w Indiach. Drugie, to prażenie przypraw - z jednej strony dodają aromatu, z drugiej, jak to tłumaczył hindus,  absorbują czy też związki powstające w wyniku porażenia, tłuszcz, albowiem kuchnia hinduska jest tłusta. Tłuszcze też pozwalają na lepszą przyswajalność różności i są nośnikiem smaku. Wiadomo. No i do każdego posiłku musi być ryż lub placki. I znów wyjaśnienie hindusa - te potrawy powlekają od środka żołądek ochronną warstwą, jak to nazwał śluzu i zapobiegają jego podrażnieniu. Przekonałam się o tym osobiście. Z ryżem jest ok, bez ryżu boli. I tak to tak. 

Babelot jest w fazie musli. Mleka i musli. Cokolwiek bym nie ugotowała to jest numer na raz. Więc daję jadło i wychodzę, by się nie denerwować. Bo na moje nerwy to za dużo, a wymyślać co dzień coś nowego i gotować w ilości jednej szklanki, nie bawi mnie.

Może wy macie jakieś patenty. Twarożek jest na raz, jajo też, mięso jest be, warzywa - to rewolucja jelitową, soki to samo, owoce - wybiórczo, strączkowe - niekoniecznie, ser żółty - no doopy nie urywa. Proszę o pomysły bo mi się skończyły. Acha, zupy też bez przesady. Zostają ziemniory. Może z jakimś sosem. Makaron niemal w formie papki.

Życie moje jest nudne i monotonne. Jedyna rozrywka to robótki na działce - podjazd wyrównany, porządek "pod wiatą". Zakupy, pogawędki z różnymi ludźmi. W sumie dobre i to. Za to internet dostarcza mega rozrywki i podnosi ciśnienie. Pomijam showmena w Sejmie. Dla mnie żenada. Premier też niczego sobie. Naobiecywał jak zwykle a teraz tnie, tnie jednym a dokłada drugim. Obciął np z programu "za życiem" dla dzieci niepełnosprawnych, zajęcia usprawniające. A przecież to podstawa dla nich. 13-tka opodatkowana. 14-ki nie będzie. Za to zbroim się, prowokujemy, bo jednego czego nam brakuje to wojny na terenie kraju🤦‍♀️ Banda oszołomów i w Brukseli i w Warszawie a sklerotycy, nawiedzeni i wypaczeni rządzą. Świat zeszedł na psy.

W Moskiewski teatrze dramat. Dziesiątki zabitych, setki rannych. A Amerykanie uprzedzał że będą takie akcje na świecie. Trzeba słuchać Ameryki 😉

sobota, 9 marca 2024

Na fazie

 Tym razem jadło które mnie dopadło. Faza na hinduskie. Wege i nie tylko.. Uczę się na nowo gotować to, co hindusi wysysają z mlekiem matki, co trwa w tradycji tysiące lat.

Pierwsze co spowodowało zawrót głowy, to ilość przypraw. Nie tam że szczypta. Walą łyżkami. 

Drugie - co na to mój żołądek i jelita. Z nagła takie niespodziewane bogactwo może mieć nieprzewidywalne i niemiłe konsekwencje. Nie było. 

Trzecie - skąd wziąć garam masalę. "ę". Myślałam że jest jedna, okazało się że jest ich mnóstwo. 

Pierwszym daniem które zrobiłam był dal z kapusty i soczewicy. I nadzieja że będzie jadalne mimo mnóstwa przypraw. A skłoniła mnie do tego ciągota do wigilijnej kapusty z grochem. W innej wersji. Dal to w zasadzie nie jest samodzielna potrawa tylko jeden ze składników posiłku. Tak jak u nas np kapusta do schabowego z ziemniakami. Tak tam do ryżu.

Wyszło przyjemnie. Na tyle przyjemnie że przez kolejny tydzień tylko to jadłam. Potem szpinak z orzechami i kardamonem. Niebo w gębie. 

Kolejne to kulki z gotowanych ziemniaków z soczewicą i orzechami. Tu już był odlot na całego. Delikatna, cieniutka chrupiąca skórka z gorącą, soczystą lekko kwaśną zawartością.

Dziś chicken Korma. Kurczak w sosie cebulowym z orzechami. Zaskakująco dobry, lekki. Jestem w szoku po raz kolejny.

W szoku albowiem lata temu totalnie zniechęciłam się do kuchni indyjskiej po wizycie w ich restauracji w Warszawie. Dania były mdłe i obrzydliwie tłuste. To co gotuję nie należy do dań dietetycznych 🤣, ale absolutnie tego nie czuć. Może z powodu dużej ilości warzyw.

Co mnie zaskoczyło w tej kuchni? Prażenie przypraw aby uwolnić ich aromat. Fakt, pachnie niesamowicie i daje jeszcze jeden nieoczekiwany efekt. Dezynfekuje pomieszczenie.

Przed tym moim pichceniem, miałam w kuchni grzyba, mimo normalnego grzania domu. Produkt zostawiony na wierzchu pokrywał się nim po 2 dniach. Teraz po tygodniu zaczyna pleśnieć w sposób naturalny. Sprawdziłam eksperymentalne. No i zaraza zdechła. Osypuje się ze ściany i nie odrasta w czystym miejscu. 

Nie wiem co jest tak skuteczne. Wiem że kurkuma tłucze wszystko co złe. Grzyby, bakterie a w połączeniu z pieprzem ma działanie przeciwnowotworowe. I chyba fajnie w związku z tym działa w człowieku od środka likwidując pasażerów na gapę. 

Zdarza mi się też polecieć po Japonii. Obie z Młądą uwielbiamy ryż z prażonym sezamem i wodorostami. 

Szukam tanich ryb, np szprotek, by w końcu zrobić prawilny bulion rybi. Na wodorostach i rybach właśnie. Do tego makaronik ryżowy, jajo, pak choi, mięsko i inne dodatki. Odlot 🤩

Babelot na szczęście jada też rolki. Te robimy różnie. Najważniejsze jest nori jako skarbnica wszystkiego co dobre.

Babelot też uczulony. Źle reaguje na pieczywo. Nic dziwnego. 

Piekę chleb gdy mają chęć, ale to nie papka sklepowa. Trzeba gryźć i ma wyrazisty smak. A buła z piekarni jest jak wytrawne ciasteczko. Miękka, smaczna.

U bioBabalskich nabyłam mąki pszeniczne dla dziewczyn. Płaskurkę, samopszę. Ja pojadę na życie. Może dam radę. A jak nie to zjedzą w makaronach, chlebie, ciastach. Ja zostanę przy ryżu i ziemniakach. 

Próbowałam mleka A2. Ale też nie dla mnie. I chyba nie ma takiego, które by mi nie szkodziło. A szkoda bo lubię i dobre mleko jest zdrowe. Wbrew opinii. 

Co tam jeszcze? Z tłuszczy to masełko ze Strzałkowa jest grane. I tylko ono. I nie dlatego że najdroższe, tylko temu, że bez żadnych dodatków.  Olej musztardowy z gorczycy do smażenia, ryżowy. Ryżowy jest the Best. Najlepszy do placków. Bezwonny i nie przypala.

Wyżej wymienione produkty do tanich nie należą, ale ja już nie rosnę 😁, więc i jem nie tak dużo jak kiedyś, choć najwięcej z nas trzech. Kocham jeść 🤣🤣

Czasem w ramach rozpusty kupię dzikie mięsko, ale to wyjątkowo. Pyszne jest ale nie tanie. 

No i to tyle chwali posta. 

ps. Gdyby ktoś miał namiar na dobre jaja to proszę o cynk. 

piątek, 9 lutego 2024

https://boskaenergia.blogspot.com/2017/02/prawdziwe-oblicze-pontyfikatu-jana-pawa_19.html?m=1&fbclid=IwAR2wB-Sl4pMZCDggyHSiR_z6nYQ_SqZcDGaQVG2jh9rc49NcKsMGg9b7Zmg


wtorek, 6 lutego 2024

 Muszę to zapisać. Tak jak to rozumiem. I na świeżo w stosunku do jednej osoby. Co do drugiej, to dawno usłyszane, ale jest to tak szokujące, że mocno zapadło w pamięć.

Zacznę od drugiego - powiedziała to osoba duchowna, a ja najwierniej postaram się oddać sens jej wypowiedzi.

- Jezus Chrystus po to jest by codziennie zmazywał nasze grzechy i na to jest, na to cierpienie. Powiedziane to z lekkością jak fraszka czy coś mało ważnego. Z lekceważeniem. Ot, jak o słudze, który ma sprzątać brudy.

- Niedzielna rozmowa i moje nawiązanie do błogosławieństw par tej samej płci. Pierwsze co, to prośba o nie potępianie, drugie - zrozumiałam że to będzie się działo na Rakowieckiej i ta osoba ma świadomość potworności tego - i znów unadzieja, ufność i pewność, że w ich obronie stanie św Andrzej Bobola jako ich patron i obrońca.

Tyle. Zostawiam to bez komentarza. Bo to się samo komentuje. 

niedziela, 4 lutego 2024

Asz mię zatchło

 Dzisiejszy poranek nie nadzwyczajny. Od ponad miesiąca, po pobycie rsv-ki u nas, kaszel i katar dalej mnie męczą. Ale jestem dobrej myśli. Wszystko mija, to też minie.

Minie też, mam nadzieję zidiocenie w stolicy piotrowej. Ale szkody jakie narobi ten wichrzyciel będą nie do odrobienia. Narobi? Narobił. Lobby gejowskie na szczytach władzy kościelnej wymościło sobie gniazdka wspierane przez gagatka. Wiele się mówi o zmuszeni Benedykta do pójścia na emeryturę przez to lobby i osadzeniu właśnie przez nich tej zakały. Czy filipińczyk byłby lepszy? Dziś najpewniej najlepszy byłby afrykańczyk. 

Rozmawiałam dziś z kimś,, jezuitów, kogo oceniłam za dobroć, empatię. Dziś wszystko pykło. Nie że odrzucam, gardzę. Nie ma we mnie niczego z tych rzeczy. Ot, wybrał drogę posłuszeństwa. Prowincjałowi i Rzymowi. Nie Bogu.

Kościół podzielony. 

Znaki jak choćby ten gdzie w Ameryce Południowej figurze św Piotra piorun urwał prawą dłoń z kluczami i zrzucił aureolę z głowy.

Władza deprawuje. Władza i pieniądze.