Przsiedlić kaczki-przesadzić maliny-wypielić kawałek grządki-wysypać ziemię-posiać.
Jedno wynika z drugiego patrząc od końca. Najpierw była myśl o przesiedleniu kaczek. Nie! Wróć. Najpierw była myśl o przesiedleniu malin z powodu orzecha. Sąsiad był sobie posadził, Franca jak to orzech rośnie wściekle i za moment zacieni mi maliny. To jeden powód. Drugi, to jego sąsiedztwo. Chyba malinom się nie podoba. Część malin przesadziłam, nad resztą łamię głowę, gdzie by je umieścić, bo działka malutka. I tam gdzie były maliny zamieszkają kaczki. Trochę szkoda mi tego miejsca na kaczystan. Ciężko pracowałam by stworzyć dla roślin dobre podłoże, no ale cóż. Życie.
Dziś dalszy ciąg wiosennych porządków jeśli tylko nie będzie padać.
Przesadziłam rabarbar. O Cecylio Śniegocko, jaki toto ma wielki, grubaśny korzeń!? Gruby jak mój nadgarstek, a może i grubszy. Szok😱
Przesadziłam szałwię, lubczyk, rozmaryn. Reszta gdzieś znikła. Nie szkodzi. W tym roku sądzę niezbędnik a nie wg wilczch oczu i możliwości glebowych. Nie można mieć wszystkiego. Taki mam plan. Poza tym spokojnie i nie nerwowo. Co wzejdzie to wzejdzie. Co da plon, to da.
Marchewka już po siana i trochę pietruszki. Poziomki rozsadzone. Nad truskawkami myślę. Pyszne, ale mało a dużo miejsca zajmują.
Spory błagam jest w prawach, ale działka mała i upycham kolanem co i gdzie się da, jednocześnie łącząc te roślinki które się lubią. No i na sadzam na wciąż żółte irysy. Wiadomo - chodź biedronko, wyjdź na słonko - i pożryj wszystkie mszyce!
Jakby kto był ciekawy - jest 3,22. Od ponad godziny działam tęsknie spoglądając w okno w oczekiwaniu na świt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz