poniedziałek, 17 października 2016

solution

tytuł w sam raz do wcześniejszego posta ale doskonale pasuje i do tego.

co mi daje mój świr, moje hobby, moje gansy. mega, mega duzo. konkretne nie oparte na doopie Marynie spotkania w necie z ludżmi, zwykle kończą się na realu, na co się bardzo ciesze, bo mnóstwo młodych ludzi jest zagęganych. kontakt z ludźmi z całego świata. dosłownie. także z młoda naszą emigracją. czy ja 4 miesiące temu mogłam przypuszczać, że będę gadać z profesorem z Kolumbii? czy z temperamentnym, nieco grubiańskim Włochem. czy do głowy by mi przyszło, że będę się spierać i udowadniać swoje w opozycji do młodych-wszystkowiedzących. i wygrywać potyczki słowne?
że z rozbawieniem będę oglądać młodego filipinczyka, który gada do swojego urządzenia? że uznam, że pewna forma materii jest uczalna i kontaktowa i można ją jakby wdrożyć na własne usługi? potrzeby?
w życiu!
czy przypuszczałam, gdy 5 miesięcy temu, zacznę terapię, że będzie mi lepiej, pogodniej, spokojniej. że zabiorę się za remont domu, że znajdę pasję inną od wszystkich, że sama sobą zacznę sensownie szukać pracy, że z przyjemnością myślę o sobie, jak o kimś normalnym, przeciętnym. zwykłym człowieku. że odessałam się od ambicji moich przodków. ich życie to ich życie. moje to moje. i mogą mnie cmoknąć. szczególnie, że większość już po drugiej stronie, ale ich słowa i sugestie żyły we mnie.
niestety tak bywa. temu bardzo trzeba uważać co się przekazuje dzieciom.
moja psycholog jest pod wrażeniem. mówi, że jestem zupełnie inna. jakby inny człowiek. z pasją, parciem do życia, otwarta. odrabiająca swoje zadane lekcje.
ona to widzi. ja czuję i mam potrzeby zmiany. z różnych powodów. różnych rzeczy.
to co mnie zachwyca i zaskakuje-sytuacje, które doprowadzały mnie do szału, teraz przyjmuję na luzie. wchodze w nie. pozwalam sobie obserwować, wyciągam wnioski. są rzeczy, których jeszcze nie opanowałam, ale i to się zmienia. krok po kroku.
ps. cichutko wam się przyznam. ostatnio nie mam ataków paniki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz