poniedziałek, 10 października 2016

ku lepszemu

wiecie doskonale ze zabrałam się za swoje pudełko na człowieka. zaczęłam się sypać. tu bolało, tam strzykało, siadła mi psychika i ogólnie było do kitu.
co z perspektywy roku się zmieniło?
1. chodze na terapię. raz w tygodniu mam spotkania z psychologiem. czy są efekty? jakieś są. głównie Młąda marudzi, jesteśmy razem na wciąż, że się zmieniłam. 
2. w miarę mozliwości staram się unikać glutenu i nabiału. czasem się nie da a czasem coś napokusi i potem płacę frycowe. alergicy wiedzą o czym mówię..
3. stosuję różne dodatki. okrzemki, czystek, węgiel aktywowany.
4. no i korzystam z pena. wynalazek Mika Nassifa. genialna rzecz. przy małych bólach głowy wystarczy się nim pomiziać po łepetynie jak grzebieniem i ból przechodzi.opinie ze świata na temat pena są jednoznacznie pozytywne. likwiduje ból od ręki albo w ciagu kilku minut. nawet te migrenowe. 
5. na co dzień nosze przez kilka godzin bransoletkę z liquid plasma. wszelkie dolegliwości bólowe związane z codziennym życiem są mi już w zasadzie obce. kolejna rzecz to wyciszenie. uspokojenie. coś czego od lat we mnie nie było. po prostu luz.
6.czasem dopada ból głowy. jak pierdyknie torebka międzykręgowa lub jak jest jakaś burza ze słoneczka. tu nie ma zmiłuj się. nawala tal, że przestaję myśleć, staję się drażliwa. na burze opracowałam metodę. spryskuję okna liquidem i ból przechodzi w ułamku sekundy. na ten drugi rodzaj to Młąda już się przeszkoliła. spryskuje mi głowę liquidem.i spokój z bólem i krótkim loncikiem.

chodzić mogę godzinami o czym przekonałam się ostatnio. cały dzień w lesie. ciągle na nogach bez chwili przerwy. wróciłam do domu świeża jak poranek, gotowa do dalszego działania. nie ma problemu ze schodami. nie ma problemu z aktywnościa. po prostu robię to co jest do zrobienia. bardziej mnie męczy brak aktywności. 

7. aktualnie siedzę w gansach pokarmowych, jak ktoś ciekawy to sobie ogarnie temat. ja dobrze się z tym czuję. 
8. przetestowałam pena na zanieczyszczonej wodzie. działa. przetestowałam sodę na równie brudnej. fajna rzecz do jej oczyszczania. syf wytrąca się na dole. reszta do użytku. tak mniej więcej 50% od góry. można używać do podlewania choćby roślinek. to samo z sodą kaustyczną. 
9. staram się choć raz dziennie mieć jeden posiłek z warzyw lub owoców. robię czasem musy owocowe, napoje z zielonego, podjadam tachini. ma dużo wapnia. pojadam orzechy, wracam do siemienia lnianego. marzy mi się dobra chlorella do pary z kolendrą. ale chwilowo poza zasięgiem. poźrywam nori zamiast. ryb unikam jak morowego powietrza. szczególnie atlantyckich, z morza północnego. nawet tych prawdziwnych łososi z alaski nie tykam. dziękuję Ci Fukushimo! :/
10. z dezodorantów zrezygnowałam całkowicie. wolę się kilka razy dziennie myć. szampon z dziegciem babuszki agafii choć tęsknię za mydlnicą. ma fenomenalny wpływ na włosy. 
11. z proszkiem do prania musiałam się przeprosić. szlag trafił pralkę, więc muszą ogarniać ciuchy ręcznie. i tu kolejny postęp. kręgosłup nie boli. skłony wykonuję jak młodociana akrobatka.
12. zapodałam sobie do domu szałwię. szczersze polecam. okadzenie mieszkania, domu bardzo oczyszcza atmosferę. szczególnie biała jest dobra do tego. 

i to by było na tyle chwilowo. podsumowanie kolejnego roku za rok. w temacie zdrowia oczywiście.

no nie. jeszcze nie wszystko. rzecz istotna to usunięcie z własnego otoczenia ludzi toksycznych lub przynajmniej ograniczenie kontaktu z nimi do minimum. ktokolwiek by to nie był. nawet własna rodzina. nikogo się nie zmieni. nikogo nie zmusi do niczego. na innych nie ma się wpływu. a użerać się, kopać się z koniem, konfrontować? a po co mi to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz