patrząc dokoła na skończone dzieła, wypielęgnowane ogródki, samochody, wnętrza domów za worki kredytów - człek popada w traumę, ze taki nieudolny, że bidny a jak bidny to i goopi. że szuka metod i środków jak coś możliwie najtaniej zrobić, jak wykorzystać to co jest. tak do końca.
i rodzinne niewsparcie a dołowanie - jakby sam nie miał problemów, jakby domownicy byli źródłem nieustającej fontanny radości. tak,tak - mieszkam w slamsach! tak mówią!
pierdolić to!
dla równowagi od tych co to mieszkają w swoich - cudzych pałacach - wynajmowanych za worek monet i to nie małych - ja wolę swoje slamsy. i humor mi się poprawia każdego miesiąca, że nie muszę wydawać tego wora. i tyrać na niego. wolę swoje slamsy.
a dla podniesienia swojego morale i ogólnie samopoczucia z upodobaniem oglądam ruskie, białoruskie, ukraińskie blogi. blogi ludzi bez kredytów, za to z chutorami kupionymi za odłożone pieniądze. zaczynający życie w kurnych, wymagających ciężkiej pracy chatach i zagrodach. i co najpiękniejsze - nie bojących się jej.
jasne, nie jest to życie dla wszystkich. nie każdy tak lubi. ale ruskie lubią, i daczę i przyrodę i normalność. otoczenie rodziną, wzajemna pomoc na wsi.
taki Max np z Leningradu. informatyk. kończy studia. dusił się w tym pięknym mieście, gdzie wiecznie wiatry i deszcz,gdzie smog, gdzie śniegu nie zobaczysz. i co? szukał i znalazł chatę z banią i kawałkiem ziemi dla siebie i rodziny. wśród lasów, niedaleko miasta. jest szczęśliwy. na swoim. skromnym i wymagającym pracy ale ogarnia.prowadzi kanał, reklamuje różne produkty czy to czterochody -wiecie co to jest?, czy sprzęt wędkarski, kursy, broń myśliwską. hoduje kury i króliki i dostarcza mięsko pod wskazany adres. tak! tam dba się o zdrowie. iwan czaj, czaga, własne warzywa z daczy, jajca, drób i króliki.
drugi. niezwykle sympatyczny i pogodny człek. niegdyś przedstawiciel jednej z sieci komórkowych. kilka domów w tym jeden na ukończeniu ze wszystkimi szykanami. ogrzewaniem podłogowym itd.i co? a kupił chutor. pogłębił staw, hoduje ryby.ma świnki, owce, kozy. dokupił ziemi.
jest szczęśliwy choć zajęć ma do licha i ciut, ciut.
a życie znajomych mych?
pozamykani w klatkach. przechodzą dla pieniędzy z jednej do drugiej. sfrustrowani odreagowują wydając kasę i angażując się w kasochłonne, bez korzyści i zabezpieczenia finansowego czy bytowego działania. chleją jako metoda rozładowania stresu, radości, rozpaczy.
a ja ciągle mam przed oczami dawnych klientów, którzy zrozpaczeni mi się zwierzali, że bardzo żałują że nie myśleli o starości, że imprezowali, wywalali pieniądze, jak wtedy to określali - w błoto, że wozili się po kurortach, zmieniali samochody jak rękawiczki a teraz MOPS i bieda.
ja często mam doły, zbyt często. zastanawiam się po co tu jestem. wiecznie ze wszystkim sama.
że teraz mama już serio, serio i do końca będzie wymagać opieki.
że nie wiem jak to będzie? czy dam radę? czy jeszcze będzie się samodzielnie poruszać czy już jest ten czas, gdzie trzeba myć, zmieniać pampersy? czy podołam?
i już zupełnie nie wiem co z Młądą. zagubiłam się totalnie. ona też.
że bycie na wciąż razem,jak to mówi Agnieszka, moja terapeutka, generuje konflikty. ze to normalne, że byle drobiazg wyprowadza z równowagi, że trzeba mieć swoją przestrzeń, czas tylko dla siebie. i nie godzinkę czy dwie. a kilka w ciągu dnia. dla zdrowia psychicznego i dobrych relacji. że na dzień dzisiejszy ja muszę wszystko ogarnąć bo jestem najzdrowsza. że z Młądą trzeba delikatnie, a mi puszczają tamy, że jak z malutkim dzieckiem.powtarzać po 1000 razy do utrwalenia. a mi trudno to patrząc na jej dojrzałość fizyczną.
że z Młądą jest coraz gorzej i pewnie to moja wina, bo pękam. zwyczajnie pękam.
ze już przestałam prosić o cokolwiek bo przeważnie jest odmowa.
że mam dość kopania się z koniem a muszę.
a mała rzecz jak - zza płota - podejdź wieczorem po pomidory bo mi się za dużo nasiało i zwykła rozmowa - dodaje skrzydeł. że jeszcze ktoś mnie widzi, że żyję.
bo dla reszty sąsiadów, choć znamy się od dziesięcioleci jestem powietrzem, ew powodem do kpin i plotek.
no dobra.
ulżyłam sobie.
teraz czas na życie w realu,
i rodzinne niewsparcie a dołowanie - jakby sam nie miał problemów, jakby domownicy byli źródłem nieustającej fontanny radości. tak,tak - mieszkam w slamsach! tak mówią!
pierdolić to!
dla równowagi od tych co to mieszkają w swoich - cudzych pałacach - wynajmowanych za worek monet i to nie małych - ja wolę swoje slamsy. i humor mi się poprawia każdego miesiąca, że nie muszę wydawać tego wora. i tyrać na niego. wolę swoje slamsy.
a dla podniesienia swojego morale i ogólnie samopoczucia z upodobaniem oglądam ruskie, białoruskie, ukraińskie blogi. blogi ludzi bez kredytów, za to z chutorami kupionymi za odłożone pieniądze. zaczynający życie w kurnych, wymagających ciężkiej pracy chatach i zagrodach. i co najpiękniejsze - nie bojących się jej.
jasne, nie jest to życie dla wszystkich. nie każdy tak lubi. ale ruskie lubią, i daczę i przyrodę i normalność. otoczenie rodziną, wzajemna pomoc na wsi.
taki Max np z Leningradu. informatyk. kończy studia. dusił się w tym pięknym mieście, gdzie wiecznie wiatry i deszcz,gdzie smog, gdzie śniegu nie zobaczysz. i co? szukał i znalazł chatę z banią i kawałkiem ziemi dla siebie i rodziny. wśród lasów, niedaleko miasta. jest szczęśliwy. na swoim. skromnym i wymagającym pracy ale ogarnia.prowadzi kanał, reklamuje różne produkty czy to czterochody -wiecie co to jest?, czy sprzęt wędkarski, kursy, broń myśliwską. hoduje kury i króliki i dostarcza mięsko pod wskazany adres. tak! tam dba się o zdrowie. iwan czaj, czaga, własne warzywa z daczy, jajca, drób i króliki.
drugi. niezwykle sympatyczny i pogodny człek. niegdyś przedstawiciel jednej z sieci komórkowych. kilka domów w tym jeden na ukończeniu ze wszystkimi szykanami. ogrzewaniem podłogowym itd.i co? a kupił chutor. pogłębił staw, hoduje ryby.ma świnki, owce, kozy. dokupił ziemi.
jest szczęśliwy choć zajęć ma do licha i ciut, ciut.
a życie znajomych mych?
pozamykani w klatkach. przechodzą dla pieniędzy z jednej do drugiej. sfrustrowani odreagowują wydając kasę i angażując się w kasochłonne, bez korzyści i zabezpieczenia finansowego czy bytowego działania. chleją jako metoda rozładowania stresu, radości, rozpaczy.
a ja ciągle mam przed oczami dawnych klientów, którzy zrozpaczeni mi się zwierzali, że bardzo żałują że nie myśleli o starości, że imprezowali, wywalali pieniądze, jak wtedy to określali - w błoto, że wozili się po kurortach, zmieniali samochody jak rękawiczki a teraz MOPS i bieda.
ja często mam doły, zbyt często. zastanawiam się po co tu jestem. wiecznie ze wszystkim sama.
że teraz mama już serio, serio i do końca będzie wymagać opieki.
że nie wiem jak to będzie? czy dam radę? czy jeszcze będzie się samodzielnie poruszać czy już jest ten czas, gdzie trzeba myć, zmieniać pampersy? czy podołam?
i już zupełnie nie wiem co z Młądą. zagubiłam się totalnie. ona też.
że bycie na wciąż razem,jak to mówi Agnieszka, moja terapeutka, generuje konflikty. ze to normalne, że byle drobiazg wyprowadza z równowagi, że trzeba mieć swoją przestrzeń, czas tylko dla siebie. i nie godzinkę czy dwie. a kilka w ciągu dnia. dla zdrowia psychicznego i dobrych relacji. że na dzień dzisiejszy ja muszę wszystko ogarnąć bo jestem najzdrowsza. że z Młądą trzeba delikatnie, a mi puszczają tamy, że jak z malutkim dzieckiem.powtarzać po 1000 razy do utrwalenia. a mi trudno to patrząc na jej dojrzałość fizyczną.
że z Młądą jest coraz gorzej i pewnie to moja wina, bo pękam. zwyczajnie pękam.
ze już przestałam prosić o cokolwiek bo przeważnie jest odmowa.
że mam dość kopania się z koniem a muszę.
a mała rzecz jak - zza płota - podejdź wieczorem po pomidory bo mi się za dużo nasiało i zwykła rozmowa - dodaje skrzydeł. że jeszcze ktoś mnie widzi, że żyję.
bo dla reszty sąsiadów, choć znamy się od dziesięcioleci jestem powietrzem, ew powodem do kpin i plotek.
no dobra.
ulżyłam sobie.
teraz czas na życie w realu,
Jeśli ci ludzie z internetów zmienili nastawienie, to dobrze. Jeśli tylko przeprowadzili się z pałaców na wieś, a w głowach tak samo, to cóż ... Przez jakiś czas pracowałam w Irlandii z Litwinami i Polakami. Już mi się nie chce. Robotne, ciułające, "rodzinne", ale też stękające, wymuszające, krytyczne, organicznie nieuprzejme jak myślą, że mogą. Nie po to zmieniłam miejsce zamieszkania, żeby mieć tak samo :)
OdpowiedzUsuńSiły na życie w realu :)
dzięki. jakoś ogarniam,
OdpowiedzUsuń