piątek, 10 stycznia 2020

Bez psycho

Nie biorę antydepresantów i świat coraz bardziej nawija mi się na uszy.
Te wszystkie pożary, hipersoniki, akcja - wyjdę/nie wyjdę z psem, skutki tragiczne huków w sylwka.

No i wczoraj pierdyknęło.
Nie że futrzaki winne. To było przewrotnie.

W każdym razie jak moja mać by zeszła temat jest prosty. Ja też.
I w drugą stronę.
Nie że specjalnie, ale obie ledwo zipiemy.
U mnie co chwila coś nowego wychodzi, jakby system już całkiem siadał.
Standard generalnie.

Nie piszę tego, żeby mi kto zadek podcierał - nie ma potrzeby.
Nawet wredny potomek zadeklarował podwózki - w swoim stylu.
Podziękowała.
Na huk mi ktoś przy kim będę w ciągłym roztelepie. Od kogo słowa dobrego nie słyszę.
Rodzina to bliscy. Wspierający. Nie muszą być więzy krwi.
Echa jego obrabianie mi doopy na osiedlu i pewnie na profilach - dochodzą do mnie ciągle.
Propozycja podwózek to pewnie pytania ludzi do niego - co z matką. Pomagasz?
Nie chcę go ani widzieć, ani słyszeć ani czytać.
Za życia i po śmierci.
AMEN. 😁

3 komentarze:

  1. Jestem tu, choć nie wiem co napisać. Niestety lub stety, bo mądrzenie się to też można o kant dupy ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, przemyśl jeszcze to odstawienie antydepresantów, może je zmienić, jeśli dotychczasowe już się nie sprawdzają ? Dla mnie są dużą podporą i pomagają lepiej funkcjonować. Co do reszty, to jak Świechna- nie wiem, co napisać. Przykro, że tak się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie wina odstawienia. To życie z jego różnorodnością i brak higieny psychicznej czyli zero zła, konfliktów, stresu itd którym na wciąż jesteśmy zasypywani. Czyli blokada na ten cały syf. I tyle.
    Z fizyczne zdrowie?
    Jest. Jakieś. Dycham. Ruszam się. Nawet wypełzłam na 5 minut z domu.

    OdpowiedzUsuń