środa, 27 listopada 2013

Sukcesywnie

Jak każden człek takoż i jo miotam się po domu wykonujac pierdylion różnych czynności, których efektów "nie  widać". Bo czy widać zmyte sagany, czy ciuchy pracowicie upchnięte do szafy? Nie! A coby je upchnąć najpierw trza je uprać, ambitni prasują, poskładać i pieczołowicie umieścić na przynależnym im miejscu.
Co też i czynię, bez prasowania. I zawsze jakieś "odpady" mi zostaną. A to niedoschły a to zawieruszyły się "na komnatach". Stoję nad tem i zastanawiam się, czy to mi potrzebne, czy przydaś się za ten np. kwartał, czy wykorzysta się inaczej czy raczej won. W większości przypadków upycham po kątach, bo...
Z butami sprawa podobna. Tylko, że odwrotnie :). Przeważnie wędrują na śmietniku. Niewygodne, za duże, za ciasne, zbyt wysoki obcas, za ... i w efekcie 2 duże torby reklamówy poszły won. Kolejna para wpadła mi w oko. Będzie wizytowqac śmietnik. Jakiś kontener powinien na te resztki być dodatkowy. Połowe bym już zapełniła.

Co do odpadów ubraniowych stosuję segregację. Bawełna idzie na szmaty, wełna do sprucia, plastiki won. Bez namysłu i z dużą ulgą. (A ponieważ jestem, a przynajmniej staram się być EKO, to namyślam się nad wykorzystaniem różnej, miękkiej bawełny pobluzkowej. I coś mi się juz kluje powoli, powoli..)
Nie wiem skąd ona przychodzą ale zawsze się jakieś znajdą. Ochydne, elektryzujące się i człowieka, po jakimś czasie noszenia wydzielające specyficzny fetorek.

Nie prasuję, bo ciekawsze rzeczy do robienia potrafię sobie znaleźć. Nie prasuję, bo w pewnym okresie mojego życia okazało się, że zabiera mi to zbyt dużo czasu. Nie prasuję, bo dobrze poskładane ubranie "samo się" prasuje pod ciężarem innych ciuchów. Nie prasuję bo nie lubię, a nie lubię, bo kiepsko mi to wychodzi. Nie dorównam mistrzyni żelazka, więc po co szaleć.
Nie prasuję, bo szkoda mi kasy na ten prund. A prund piknie oszczędzam i w grudniu mam 0 -zero-na rachunku :) O!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz