czwartek, 20 czerwca 2013

Metoda koniczynowa

Nie wiem czy zauważyliście, że w różnych latach, różne roślinki rosną w waszych okolicach.

Ja obserwuję tę sytuację nie jako straszne dziwo ale z ciekawością jak pacjent.

Na ten przykład na rodzinnym wybiegu otwockim w ubiegłym roku królowała lebioda i koniczyna. W tym koniczyna. Pogaduchy przy kawie i szybki przegląd zielnika upewniły mnie po raz kolejny, że otoczenie dostosowuje się do naszych potrzeb. Jakby wyrównanie do poziomu "0", dążenie do równowagi. Takie energetyczne co przekłada się na codzienność.

Koniczyna-kwiat, jako zioło jest zupełnie wykluczona z lecznictwa. Czemu? Nie mam bladego pojęcia! Napar działa genialnie na stany zapalne jelit, ma też kilka innych właściwości.

Z koniczyny robi się też mazidło na czyraki, wrzody, trudno gojące się rany i inne zewnętrzne syfy.

Bierzemy koniczynę- kwiaty-nie przekwitłe i zalewamy wodą. Ponieważ zielnik nie podaje w jakich proporcjach, to myślę, że równe ilości wody i zielska. Gotujemy godzinę, przecedzamy przez szmatkę a pozostałe resztki wyciskamy do powstałego płynu. Dorzucamy znów dowolną ilość kwiatów koniczyny i znów godzina gotowania. Czynność odcedzania i wyciskania powtarzamy. Pozostały płyn gotujemy na małym ogniu do uzyskania konsystencji gęstego kremu. W ostatniej fazie należy bardzo uważać, żeby się nie przypaliło, bo wszystko szlag trafi.
Piszą, że jest to jedyne i genialne ustrojstwo. Ja w każdym razie mam zamiar sprawdzić tę recepturę.

2 komentarze:

  1. Z reguły rośliny motylkowe (do których koniczyna się zalicza) potrzebują więcej wody i są w stanie lepiej wykorzystać jej dostatek niż inne rośliny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może w garnku do mleka, z takimi podwójnymi ściankami oddzielonymi wodą? :)

    OdpowiedzUsuń