Jest pewien człowiek, który od lat doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nawet gdy go nie widzę, nie słyszę. To mój małż nr 2. ( A wiadomo, co pierwsze, to lepsze :p)
Pisałam w ubiegłym roku o naszej wyprawie z Młodą do Kampinosu i spotkaniu z Panią Łosiową. Traf chciał, że całkiem niedawno - może z racji świąt wielkiej nocy, Dzieciątko w ramach kontaktów i konwersacji z ojcem, opowiedziała mu tę historię. I tu zaczyna się mój wkurw! Dziecko przyszło zakręcone jak śmigło, niemal święcie przekonane, że historię z łosiową sobie wymyśliłam, i gotowe mnie pytać, CZEMU Ją tak niecnie oszukałam. Bo jak ch...owi nic się nie przydarza to mnie nie ma prawa! Tylko ja, nie siedzę nad flaszką z zapitą mordą, ale na ile się da, staram się żyć!
Możecie wierzyć lub nie ale ten człowiek wzbudza we mnie mordercze odruchy. Nie ujrzysz ich człecze, bom jakoś wychowana. Ale nienawiść moja, nieco przykurzona i stępiona czasem trwa!
Nie tylko on mnie wkurza. Ło nie! Każda matka nie raz i nie dwa z radością i szaleńczym błyskiem w oku zagryzłaby swoją progeniturę. Można pisać cuda - wianki, ale takie momenty się zdarzają! I takie - gdy opada wszystko dokładnie i już nie wiadomo co robić.
Bo na ten przykład jak odpowiedzieć-było to wieki temu, na pytanie: do czego służą wiewiórki, lub- czemu mówisz do mnie kotku.
I zrozumieć, czemu na prostą odpowiedź ( na uprzednio zadane pytanie ), Dziecię chwyta za wtyczkę i zaczyna śpiewać.
No i kot! A w zasadzie nie kot tylko Julka. Wredna, ruda, złośliwa, mrucząca małpa. Celuje dokładnie wszędzie tylko nie do kuwety. Oj, sory! Raz na tydzień trafia-przypadkiem!
Już jej zapowiedziałam, że wyślę ją poleconym do Wojtyszek. Tam będzie miała dobrze a ja święty spokój!!
Ma ktoś chęć na lejącego po kątach persa??? - Jest ostrzyżona-nie ma kołtunów, ma śliczne bursztynowe ślepka jak ze Szreka, długo i wytrwale mruczy w różnych tonacjach, lubi jeść karmiona widelczykiem. Ogólnie nie jest uciążliwa, poza tym jednym felerem. Kto chce???
Pisałam w ubiegłym roku o naszej wyprawie z Młodą do Kampinosu i spotkaniu z Panią Łosiową. Traf chciał, że całkiem niedawno - może z racji świąt wielkiej nocy, Dzieciątko w ramach kontaktów i konwersacji z ojcem, opowiedziała mu tę historię. I tu zaczyna się mój wkurw! Dziecko przyszło zakręcone jak śmigło, niemal święcie przekonane, że historię z łosiową sobie wymyśliłam, i gotowe mnie pytać, CZEMU Ją tak niecnie oszukałam. Bo jak ch...owi nic się nie przydarza to mnie nie ma prawa! Tylko ja, nie siedzę nad flaszką z zapitą mordą, ale na ile się da, staram się żyć!
Możecie wierzyć lub nie ale ten człowiek wzbudza we mnie mordercze odruchy. Nie ujrzysz ich człecze, bom jakoś wychowana. Ale nienawiść moja, nieco przykurzona i stępiona czasem trwa!
Nie tylko on mnie wkurza. Ło nie! Każda matka nie raz i nie dwa z radością i szaleńczym błyskiem w oku zagryzłaby swoją progeniturę. Można pisać cuda - wianki, ale takie momenty się zdarzają! I takie - gdy opada wszystko dokładnie i już nie wiadomo co robić.
Bo na ten przykład jak odpowiedzieć-było to wieki temu, na pytanie: do czego służą wiewiórki, lub- czemu mówisz do mnie kotku.
I zrozumieć, czemu na prostą odpowiedź ( na uprzednio zadane pytanie ), Dziecię chwyta za wtyczkę i zaczyna śpiewać.
No i kot! A w zasadzie nie kot tylko Julka. Wredna, ruda, złośliwa, mrucząca małpa. Celuje dokładnie wszędzie tylko nie do kuwety. Oj, sory! Raz na tydzień trafia-przypadkiem!
Już jej zapowiedziałam, że wyślę ją poleconym do Wojtyszek. Tam będzie miała dobrze a ja święty spokój!!
Ma ktoś chęć na lejącego po kątach persa??? - Jest ostrzyżona-nie ma kołtunów, ma śliczne bursztynowe ślepka jak ze Szreka, długo i wytrwale mruczy w różnych tonacjach, lubi jeść karmiona widelczykiem. Ogólnie nie jest uciążliwa, poza tym jednym felerem. Kto chce???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz