niby fajnie a jednak nie.
interneta se zainstalowałam na sztywno.
nie cieszy. przydatny.
przyszło ostatnie orzeczenie. już nie że z powodu depresji a ogólnego stanu zdrowia. bo i trochę się tego nazbierało.
coś powinnam zrobić, ale jestem taka jakaś rozmemłana, rozbita i echo w głowie, choć w notatkach jest tego trochę.
zobaczym co Młąda przyniesie.
trzeba te pity powypełniać.
cieszyłam się że netem to szybciutko, a jak już jest to lipa.
w każdym razie trzeba je wypełnić,
odstać co swoje na Andersa, tym razem z Młądą.
ogarnąć się przed szpitalem.
sama nie wiem czego chcę.
nie to że źle, że niedobrze.
tylko jakaś taka bylejakosć mnie dopadła.
od rana Babelot wypominko-wspominko zaczął.
potem Młąda poleciała z morałem.
i tak mi sklęsło wszystko.
jeszcze trochę podtrzymywał ten net.
a teraz lipa.
ale ciepło się panie zrobiło. ciepło. '
ba balkon na fajka zaczynam wychodzić.
i głupie wspomnienie niedawnej utarczki z Pierworodną mnie naszło.
i uraza. kolejna. za kolejne niezrozumienie/
pewnie zrozumie. nie już, nie natychmiast, ale zrozumie. gdy sama stanie twarzą w twarz z wyzwaniami.
i tez stanie się toksyczną, mimo stawania na rzęsach.
i nadopiekunczą gdy bedzie ostrzegać.
gdy postawi twarde weto.
przypomni sobie wszystko.
i zrozumie.
tak se chwilę wczoraj rozmawiałam z Młądą.
-głupie to moje życie. jakby nie patrzeć. każda kolejna decyzja jst cieniem poprzedniej.
cokolwiek bym nie zrobiła - patrząc z perspektywy czasu - było głupie.
- a głupie było urodzenie mnie mamo?
juz sama nie wiem.
czy te minione lata miały sens.
czy sensem było żyć jak żyłam?
może powinnam po urodzeniu, podrzucać jak moja matka, to tu - to tam, i skupić się na swojej przyszłości. by być atrakcyjną? mieć dobry zawód, pieniądze, dystans.
czy to cena za bycie nietoksyczną? niedostosowaną do potrzeb dzieci?
może nie powinnam ich mieć?
byłoby lepiej?
inaczej.
bez szczegółów i detali. bez sensu.
chwilowy zawrót myśli.
kolejny etap w życiu.
co może być celem?
do czego dążyć?
czy warto?
bez sensu to wszystko.
interneta se zainstalowałam na sztywno.
nie cieszy. przydatny.
przyszło ostatnie orzeczenie. już nie że z powodu depresji a ogólnego stanu zdrowia. bo i trochę się tego nazbierało.
coś powinnam zrobić, ale jestem taka jakaś rozmemłana, rozbita i echo w głowie, choć w notatkach jest tego trochę.
zobaczym co Młąda przyniesie.
trzeba te pity powypełniać.
cieszyłam się że netem to szybciutko, a jak już jest to lipa.
w każdym razie trzeba je wypełnić,
odstać co swoje na Andersa, tym razem z Młądą.
ogarnąć się przed szpitalem.
sama nie wiem czego chcę.
nie to że źle, że niedobrze.
tylko jakaś taka bylejakosć mnie dopadła.
od rana Babelot wypominko-wspominko zaczął.
potem Młąda poleciała z morałem.
i tak mi sklęsło wszystko.
jeszcze trochę podtrzymywał ten net.
a teraz lipa.
ale ciepło się panie zrobiło. ciepło. '
ba balkon na fajka zaczynam wychodzić.
i głupie wspomnienie niedawnej utarczki z Pierworodną mnie naszło.
i uraza. kolejna. za kolejne niezrozumienie/
pewnie zrozumie. nie już, nie natychmiast, ale zrozumie. gdy sama stanie twarzą w twarz z wyzwaniami.
i tez stanie się toksyczną, mimo stawania na rzęsach.
i nadopiekunczą gdy bedzie ostrzegać.
gdy postawi twarde weto.
przypomni sobie wszystko.
i zrozumie.
tak se chwilę wczoraj rozmawiałam z Młądą.
-głupie to moje życie. jakby nie patrzeć. każda kolejna decyzja jst cieniem poprzedniej.
cokolwiek bym nie zrobiła - patrząc z perspektywy czasu - było głupie.
- a głupie było urodzenie mnie mamo?
juz sama nie wiem.
czy te minione lata miały sens.
czy sensem było żyć jak żyłam?
może powinnam po urodzeniu, podrzucać jak moja matka, to tu - to tam, i skupić się na swojej przyszłości. by być atrakcyjną? mieć dobry zawód, pieniądze, dystans.
czy to cena za bycie nietoksyczną? niedostosowaną do potrzeb dzieci?
może nie powinnam ich mieć?
byłoby lepiej?
inaczej.
bez szczegółów i detali. bez sensu.
chwilowy zawrót myśli.
kolejny etap w życiu.
co może być celem?
do czego dążyć?
czy warto?
bez sensu to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz