piątek, 20 marca 2020

Bez jaj

to kogut z kurą chodził a tak na serio to ten koronek namieszał mi niewąsko. Nie tak to miało być, nie tak.
Po pierwsze, jak pewna część czytelników wie i pamięta, jeszcze nie tak dawno, zgrzytając zębami i mieląc w paszczy brukowane wyrazy, marzyłam o tym, żeby coś tak pierdykło, tak pierdykło, żeby ludzie sami sobą olali robotę choć na tydzień, na miesiąc. Żeby pracodawca docenił, żeby oddech złapali. A tu? Pacz pan! Nie dość że nie miesiąc a więcej, nie dość że nie strajkiem - ale z gratisem. Globalnym.
I kurła, pracodawcy wcale nie doceniają pracowników, tylko na wkurwie wyklinają rząd, że im nie płaci czynszów, pensji dla pracowników itd i nie błagają o powrót na stanowisko - nie do objęcia - tylko masowo zwalniają.
Myśl przezłota o życiu miesiąc wcześniej - na stopie i to wysokiej i braku przezorności jakiejkolwiek - nie przyjdzie do głowy tym, którzy worek monet do wydania mieli. A przecież wiewiórka, nawet ona, robi zapasy.
I już kurła zagadka Młądej - "do czego służy wiewiórka?" - rozwiązana. Do przykładu jak gromadzić zapasy.
No dobra. Marzenia się spełniły. O dziwo, o losie. A przy okazji narzuciły czynności pewnych niezbędność.
Tak! Pizga nie pizga, boli nie boli - na szmacie i to mokrej! czas polatać.
Balkon powoli traci swoją pojemność. Bo żeby mieć łatwiej w sprzątaniu, wszystkie pierdoły, ciuchy zewnętrzne, przydasie i nie - won na balkon. Jeszcze nie wszystko, jeszcze na pewne rzeczy przyjdzie czas.
Zwykle ludzie tego nie robią ja tak. Ma być tak że  tylko przetrzeć szmatą i gotowe. Wszystkie obrazy pozdejmowane. W łazienku program minimum. Podłoga w zasadzie też.
No przecież nie mówiłam że wszystko na raz. Zwłaszcza sama. Znów.
Bo Młąda znów dochodzi do siebie. Była na ostrym wirażu. I o mały włos... wiecie. Z zakrzepicą to raczej choojowo.
Leki ja wydaję. Zmuszam do ruchu. Siebie nie muszę.
Wszystko w woni kfiecia. Gardło mi wygryza. Wykaszliwowuję te płynowe zapachy i zastanawiam się kiedy ktoś zapuka do mych drzwi. A to tylko alergia +pochp+płyn uniwersalny do mycia.
Generalnie to daję sobie wmawiać że ten wirus taki straszny. Bo swoje teorie światłoćmiące mam po co to to to jest zapodane.
Po pierwsze - obniżenie poziomu CO2, choć samoloty nadal pizgają. Ale mniej. Pewnie za jakiś czas wstrzymają je wszystkie.
Po drugie - przyzwyczajenie ludzi do plastiku.
Po trzecie - przez plastik dokładny wgląd gdzie, co i jak. Tak do końca.
Po czywarte - jak to brzydko określił pewien profesor - okaże się ilu jest zbędnych ludzi. Tj bez pracy, środków do życia.
A po piąte i dziesiąte to nie mam chwilowo pomysłu a Pomysłowy Dobromir znik.
I tyle.
Na gratis nie mam wpływu. Podobno pierwsza, chińska wersja była łagodną. Dalsze już niekoniecznie.
Podobno.
Mówią żeby nie żreć ibuprofenu, salicylanów i przeciwzapalnych leków. Zaostrzają gratis pięciokrotnie. Po w/w delikwent jest bez szans. Więc jak łeb boli - nie żreć nic. Uwalić się i przeczekać. Lipy nie pić przy gorączce. Ma salicylany.
A na koniec. Słuchać się intuicji, wierzyć w co należy, dużo odpoczywać, nabierać sił - bo lekko nie będzie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz