środa, 18 marca 2020

A jednak się nie da

Wróciłyśmy nad ranem dzięki pobudce, którą Młąda zrobiła na Sorze. Tak długo się dobijała aż pobudziła śpiące królewny i śpiących królewiczów.
Decyzja:
-dłużej tu nie zostanę.
Znaczy się wróciła do żywych.
Musiała znowu zrobić raban i wtedy w końcu zdjęli wenflon, dali wytyczne co dalej - nic nie wiem, i wypis.
Na SOR jak nie na SOR. Echo niesie. Nikogusieńko. Syf, brudne korytarze, śmierdząca łazienka. Nikt nie lata ze szmatą i nie dezynfekuje. Nie ma płynu dezynfekcyjne go przy wejściu. Jedni latają w maskach, inni bez, jeszcze inni mają zakryte tylko usta.
A my dziś odpoczywamy.
Ja przysnęłam że 3 godziny, Młąda więcej. Napiła się kefiru i znów paw.
Konsultacja z lekarzem prowadzącym, ustalenie leków i prośba Młądej żebym ja decydowała co i kiedy odnośnie i leków i nawadniania i pokarmu.
Mać w swoim świecie. Jak zwykle ostatnio.
I nie powiem że jest mi radośnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz