wtorek, 24 marca 2020

Syberia

Zimniochu rano. Cała trawa szronem popruszona. - 5.
Piesy szaleją. Misiek bezustannie drze paszczę. Czemu? Licho wi..
Do późnej nocy węgiel podrzucany do pieca. Rano znośnie. I znów palę bo dom wyziębiony.
Na razie o niczym nie myślę, nie planuję. Muszę się wyciszyć, uspokoić. Ostatnie tygodnie to nerwy. Bezustanne i napięcie.
Hydroxyzyna zamówiona. Jeszcze tylko do psychiatry zadzwonię. Na wszelki wypadek. Niech coś przepisze bo emocje mnie wykończą. Jestem niemożliwa. Byle co wyprowadza mnie z równowagi. To pewnie ta tarczyca. Szpital przesunięty na koniec kwietnia a może i na dłużej.
Kran mi zamarzł. Ten co na zewnątrz. Woda brzydka. Żelazista. Czekam na filtry.

Kręgosłup boli. Odpuszczam sobie wszystko. W zamrażarce coś jeszcze jest. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz