Dziś miało być spotkanie z psychologiem. Bo wtorek. Początek zawsze ok do chwili oczekiwania na kolejny autobus pod mostem siekierkowskim. Kto czekał to wie, kto nie czekał to niech wie, że huk, łomot samochodów zagłusza myśli. I tu zwykle zaczyna się pogo.
Dziś zrezygnowałam bo znów mnie pizga- to raz, a dwa, mam dosyć tych jazd do Warszawy. Każdą odpagam? odpoguję? odpiżdżam? W każdym razie potem jestem wyautowana.
Dziś też.
A poza tym liście lecą z drzew, resztki orzechów zostawiam dla ptaszorów.
W końcu umyłam od środka okna w piiiip landrynce i postanowiłam odgrodzić się od pluchy, wiatru, łysych, czarnych konarów.
Buszowanie w szafie, grzebanie na fotelu w metrach firanek. Miały być do parapetu. Znalazłam. Powiesiłam. Pacze - no kuwa wiocha! Wyszłam na ten dwór. Pacze - jeszcze większą wiocha. O mój Bobrze! Co tu robić? Eureka! Zasłoną rzucę!
Grzebię w szafie - same bazarowe plastiki. Koszmarki.
Grzebłam w bieliźniarce. Macam - len! Dobra nasza. Dobra, 50-letnia zasłona z Żyrardowa. Wracam na tarczy. Nic to że gniotek w załamania poukładaniowe. Nic to, że do naściennej landryny pasuje mniej niż zero. Len, len panie kochany. Prawdziwny.
Suróweczka z nadrukiem pomarańczowo--czerwonego kfiecia z zielonemi listeczkami.
Tak więc zalegamw łóżku i wyciszam kadłub. Palenie przy tych niskich temperaturach średnio pomaga bo okna nieszczelne, bo drugim piecem ciepło wyciepuje. Bo nieszczelne drzwiczki.
Oglądam filmy na yt głównie i już wiem jaka jest kolejno#ć w uprawie ziemi 🤣, jak produkuje się miody! Jaka jest w usiech najpopularniejsza rasa krów. A na insta syn z nawleczoną nauczają jak wypracować fajne doopsko - więc szukajcie " zły trener". On ci mój syn. Taki czarny. Ze Zdrofita 😁😉
Buziole 🙂
Dziś zrezygnowałam bo znów mnie pizga- to raz, a dwa, mam dosyć tych jazd do Warszawy. Każdą odpagam? odpoguję? odpiżdżam? W każdym razie potem jestem wyautowana.
Dziś też.
A poza tym liście lecą z drzew, resztki orzechów zostawiam dla ptaszorów.
W końcu umyłam od środka okna w piiiip landrynce i postanowiłam odgrodzić się od pluchy, wiatru, łysych, czarnych konarów.
Buszowanie w szafie, grzebanie na fotelu w metrach firanek. Miały być do parapetu. Znalazłam. Powiesiłam. Pacze - no kuwa wiocha! Wyszłam na ten dwór. Pacze - jeszcze większą wiocha. O mój Bobrze! Co tu robić? Eureka! Zasłoną rzucę!
Grzebię w szafie - same bazarowe plastiki. Koszmarki.
Grzebłam w bieliźniarce. Macam - len! Dobra nasza. Dobra, 50-letnia zasłona z Żyrardowa. Wracam na tarczy. Nic to że gniotek w załamania poukładaniowe. Nic to, że do naściennej landryny pasuje mniej niż zero. Len, len panie kochany. Prawdziwny.
Suróweczka z nadrukiem pomarańczowo--czerwonego kfiecia z zielonemi listeczkami.
Tak więc zalegamw łóżku i wyciszam kadłub. Palenie przy tych niskich temperaturach średnio pomaga bo okna nieszczelne, bo drugim piecem ciepło wyciepuje. Bo nieszczelne drzwiczki.
Oglądam filmy na yt głównie i już wiem jaka jest kolejno#ć w uprawie ziemi 🤣, jak produkuje się miody! Jaka jest w usiech najpopularniejsza rasa krów. A na insta syn z nawleczoną nauczają jak wypracować fajne doopsko - więc szukajcie " zły trener". On ci mój syn. Taki czarny. Ze Zdrofita 😁😉
Buziole 🙂
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz