Rozbudowuję skrzynki. Wiem, że to licho wygląda ale spełnia funkcję. Cały czas się uczę.
Tu kolejna perma grządka. Patisony rosną jak wściekłe a przesadzone dynie to dalej loteria. Zastanawiałam się co też posadziłam w rogu i pacz. Mam szpinak nowozelandzki 🙂.
Wszystko robię kawałkami, na raty a i tak czasem umordowana jestem jakbym wagon węgla przewaliła. Mimo że oszczędzam się żeby znów w dół nie wpaść.
Stan zwierzątków się powiększył a będzie jeszcze więcej. Przywiozłam Julosławę na lepszą końcówkę życia. Ma guza na szczęce, który się rozrasta niestety. Leczenie raczej jest bez sensu bo wymagało by usunięcia połowy pyszczka. A to ból, rokowania żadne. Więc póki ma apetyt, pije, jest sprawna na tyle na ile może być 15-letni kot niech żyje w spokoju. Wcina mięsko, Babelot dokarmia ją żółteczkiem. I dobrze. Całymi dniami siedzi sobie na podwórku albo na moich rękach wymrukuje zadowolenie. Znalazła już drogę do mojego łóżka, więc żegnajcie samotne noce 😁Dojdzie 5 kur. Zagródka zrobiona. Sprzedawca je dowiedzie razem z siankiem, słomą i pszenicą. Tymczasowy kurnik jest. Będzie jeszcze mobilna mała zagroda dla kur. Cyklicznie będą przesuwane w nowe miejsca, żeby nawoziły ziemię i wyjadały ślimoki. Fotkę jak to wygląda wstawię oczywiście.
W przyszłym tygodniu przyjadą zrzyny tartaczne. Takie konkretniejsze. Będzie opał i materiał na kurnik.
Okazało się, że sąsiad pracuje na złomowisku. Zabierze mój złom. Może się dogadamy w kwestii drzwiczek żeliwnych do pieców.
Mam obiecane od sąsiadki okna w idealnym stanie do wymiany tych moich. Za free.
Częściowo zdarłam syf z drzwi - ten wiszący farfocel.
Udało mi się odkręcić część końcówki ryny, chcę żeby woda z opadów szła na i pod grządki a nie pod fundamenty.
Trochę mnie smuci brak mocy przerobowych, wsparcia męskiej ręki, ale jest jak jest i nic się nie poradzi. Dobrze, że mam serdecznego sąsiada.
A wogle to okazuje się że sporo ludzi z okolicy to dalsza rodzina. Pocieszające.
Tu kolejna perma grządka. Patisony rosną jak wściekłe a przesadzone dynie to dalej loteria. Zastanawiałam się co też posadziłam w rogu i pacz. Mam szpinak nowozelandzki 🙂.
Wszystko robię kawałkami, na raty a i tak czasem umordowana jestem jakbym wagon węgla przewaliła. Mimo że oszczędzam się żeby znów w dół nie wpaść.
Stan zwierzątków się powiększył a będzie jeszcze więcej. Przywiozłam Julosławę na lepszą końcówkę życia. Ma guza na szczęce, który się rozrasta niestety. Leczenie raczej jest bez sensu bo wymagało by usunięcia połowy pyszczka. A to ból, rokowania żadne. Więc póki ma apetyt, pije, jest sprawna na tyle na ile może być 15-letni kot niech żyje w spokoju. Wcina mięsko, Babelot dokarmia ją żółteczkiem. I dobrze. Całymi dniami siedzi sobie na podwórku albo na moich rękach wymrukuje zadowolenie. Znalazła już drogę do mojego łóżka, więc żegnajcie samotne noce 😁Dojdzie 5 kur. Zagródka zrobiona. Sprzedawca je dowiedzie razem z siankiem, słomą i pszenicą. Tymczasowy kurnik jest. Będzie jeszcze mobilna mała zagroda dla kur. Cyklicznie będą przesuwane w nowe miejsca, żeby nawoziły ziemię i wyjadały ślimoki. Fotkę jak to wygląda wstawię oczywiście.
W przyszłym tygodniu przyjadą zrzyny tartaczne. Takie konkretniejsze. Będzie opał i materiał na kurnik.
Okazało się, że sąsiad pracuje na złomowisku. Zabierze mój złom. Może się dogadamy w kwestii drzwiczek żeliwnych do pieców.
Mam obiecane od sąsiadki okna w idealnym stanie do wymiany tych moich. Za free.
Częściowo zdarłam syf z drzwi - ten wiszący farfocel.
Udało mi się odkręcić część końcówki ryny, chcę żeby woda z opadów szła na i pod grządki a nie pod fundamenty.
Trochę mnie smuci brak mocy przerobowych, wsparcia męskiej ręki, ale jest jak jest i nic się nie poradzi. Dobrze, że mam serdecznego sąsiada.
A wogle to okazuje się że sporo ludzi z okolicy to dalsza rodzina. Pocieszające.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz