środa, 3 czerwca 2015

wiekopomna chwila

doczekałam się :)
w końcu ogarnęłam totalnie balkon, wstawiłam łóżko, materac, pościel i lulu :)
nie wiem na co czekałam tyle lat, czy wstydziłam się tej opcji, czy tak mocno jestem uwarunkowana, czy jakiś atawistyczny lęk?
słowo daje, że nie wiem. a może wszystko razem.
w każdym razie doświadczenie pierwszej nocy prawie pod chmurką dostarczyło mi zaskakujących wrażeń.
pierwsze i najistotniejsze- niepokój. taki wewnętrzny roztelep, mimo, że u siebie, miejsce bezpieczne i oswojone.
drugie - pomimo tego co wyżej, komfort i wygoda. " zapadłam " się w łóżko, otuliło mnie jak hamak. baaardzo miłe wrażenie.
trzecie - chłodny powiew wiaterku i możliwość patrzenia na bezchmurne niebo. bezcenne :)

powoli dojrzewam do zainstalowania solidnych haków w pokoiku i zawieszenia hamaka. opcja jest przednia :))))


po kilku dniach z meszkami wieczorny luz jak najbardziej potrzebny.
zaprzyjaźniona sucz powoli staje się moim bodygardem. mam plam zrobić z niej faktycznie psa nie tylko przytulaśnego ale i potrafiącego bronić swojego terytorium i właścicieli. szczególnie że okolica czasem dostarcza niezapomnianych wrażeń.

z wieści eko: po tygodniu niemycia włosów są względnie puszyste i nie przetłuszczają się. to samo u młodej, której po 2 dniach zaczynał płynąć smalec po włosach i zbijały się jakby w pasma. ani to ładne ani przyjemne. młoda eksperymentuje przeciągając moment mycia i nie może się doczekać łojotoku i " pasemek". łupież prawie zniknął.

okrzemki odświeżyły mi, mamie, młodej skórę. stała się jedwabiście gładka, czego młoda nie miała, sprężysta.
stawy bardziej eladtyczne, szczególnie zauważa to babelocik. macha łapkami jak skrzydłami wiatraka a miała problem z uczesamiem włosów.
wagowo :/ jakby stoję w miejscu, ale portki zaczynają ze mnie spadać, brzunio zmalał no i niestetyż cycek też.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz