poniedziałek, 15 czerwca 2015

w poniedziałek

jakoś tak wyszło, ze śniadanie było ludzkie, nie krowie. chlorofil chwilowo wyszedł co zostało przyjęte z ulgą :)  będzie kolejny :(
rano pognałam na pocztę, bo słowo się rzekło i wysłakam do zakonnika: breloczek, obrazek i jego osobisty różańczyk. bo... on jest bardzo jego i tyle.
potem spotkałam sąsiadkę z naprzeciwka. wracała z usranowa z onkologii i od anestezjologa. bu..
kolejna z wózkie- ech pomóc trzeba by czasem. więc na górę i podałam nr tlf.
koleja samotna staruszka, wiecznie fukająca, też tlf i kupić cytryny.
- niebo mi panią zesłało
no jakoś nie jestem przekonana, raczej serdecznie mi żal. samotne, porzucone. małze poumierały. dzieci za granicą albo zaganiane. cza pomóc.

razem z breloczkiem itp wysłałam krótki liścik. poruszam w nim temat odłogowanej ziemi przyklasztornej i zabudowań, z lekką sugestią, że jeśli sami nie używają nie udostępnią ziemię do uprawy biednym, a zabudowania bezdomnym lub w ciężkich warunkach lokalowych. może by jakąś współpracę z gminą nawiązali?

poczekam, może otrzymam odpowiedź.

a teraz heja! i wiśta wio! dłubanki domowe czekają.

ps. pomidory mi wyszły. ech..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz