sobota, 5 września 2015

paszcza

zapomniałam mikstury do mycia paszczy i zębów. poza domem zerowy dostęp do części składowych onego, więc z boolem zapodałam sobie bieda-a-bieda. a fak! o szit! o merde!
osoby używające tego goowna na wciąż nie mają szansy poczuć co to śwństwo robi paszczy. no owszem, jakoś tam oczyszcza zęby - nie czyszcząc dokładnie - po to się łazi do zębologa żeby usunął kamień i te rzeczy, przy okazji zasyfiając cały organizm resztkami z oczyszczania. słodka obrzydliwość. obrzydliwość po której natychmiast zdrętwiał mi język. nie na kołek ale odczuwalnie. składu czytać nawet nie myślę, po co mi nerw, wystarczy chwilowy bulwers. i walę się z plaskacza w czółko, po jakąż cholerę używałam to goowno całymi latami. Ile tego szitu przyswoiłam? i po co? za swoje ciężko zarobione pieniądze. A to szit z tych lepszych cenowo, więc ma się nadzieję, że za ceną idzie jakość. w wała! durnieńka ja durnieńka. Przeca co rano latami paczyłam w lustro, okiem własnem widziałam zerowe skutki oczyszczania - kamień, żółty nalot - a zdrętwiałemu jęzoru goowno dawało wrażenie domycia. o! i właśnie chyba w tym celu jęzor drętwieje!
no tak! przynajmniej 15 lat pakowania się mikrodawkami toksyny MUSI w końcu dać achooj rezultaty.
jeśli chcecie dalej używać tego goowna to wolna wola. tylko żeby nie było, że nie uprzedzałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz