poniedziałek, 21 września 2015

luuuuz

czyli, nie kopać się z koniem.
tydzień bez-muszę.
tydzień na luzie. wietrzenie głowy i takie tam. w efekcie różne refleksje. 1. najważniejsza-wdzięczność pewnej osobie.
pięknie się poskładało.
2. za nic nie uszczęśliwiać domowników, nie wyręczać, nie myśleć za nich, nie wyprzedzać sytuacji.
3. dawać sobie radość, tworzyć przyjemne sytuacje-za nimi idzie mobilizacja.
właśnie w takiej kolejności. czyli odwrotnie niż do tej pory, że najpierw narobić się jak wół a potem zacieszać.
jak? gdy nie ma siły!

poczytałam pewnego bloga. autor marzył o życiu na wsi. o kwiatkach, rabatkach i sielskim życiu. jest wieś a wyraju zero. zarobiony po uszy.
jaki w tym sens?

my kreujemy swoje życie. jego smak i proporcje. tworzymy fakty. zdarza się i tak, że fakty nie przemawiają, żyjemy iluzją, wydumanymi sytuacjami, pragnieniami innych.

sytuacja na dziś:  muszę dokonać zakupów - bo jak nie ja, to kto? ale, kupuję to co lubię i gotuję to co lubię. nie pasuje-nie jedz. luuuuz
za chwilę wyrzucę saganek fasolki po bretońsku, którą przezornie zostawiłam rodzince. trafił ją szlag. jedna nie lubi. druga nie wyciągnie z lodówki, nie podgrzeje. za dużo roboty. luuuz

luuuz.... wrzuć luz.....zajmij się sobą..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz