niedziela, 20 września 2015

ostatki

Jak zwykle coś mi umknęło, coś z rzeczy mało ważnych, w zasadzie drobiazg nic nie znaczący. nie zaaplikowałam sobie w tym roku ziemi. stopa, ciałem. nie zaaplikowałam sobie rzeki, lasu. postanowiłam nadrobić zaległości. porzuciłam obuwie na rzecz gołej stopy licząc się z bólem ostrogowym. a tu nic. ostrogi milczą, a daje się we znaki śródstopie. napierdziela na maxa. akupresura nie pomaga. namaczanie kopytek nie pomaga. pomógł żel chłodzący.
zaniedbana rekreacja wróciła chwilą do łask. rowerem między bruzdami jest przyjemnie. rowerem do lake parku również, szczególnie, że można uwalić się tam w dowolnej konfiguracji. na fotelu, kanapie, leżaku, trawie, łożu, w ostateczności na piasku. można dostarczyć kadłubkowi uciech smakowych. napoje, dania różnej maćsi, desery pyszne dostępne są. ja zadowoliłam się gołą stiopą. swoją własną. z upodobaniem grzebałam nią w piasku. wspomnienia z dzieciństwa wróciły galopkiem. nice :)

trasy rowerowe staram się wybierać z dala od siedzib i ludzi. z dala od swądu cywilizacyjnego. wychodzi różnie. wczoraj droga również traktem rowerowo-biegaczym. spojrzenia setek ludzi - lekko irytujące, bo ileż można. na moje gołe raciczki. stopa uwolniona, to stopa szczęśliwa. jak dziecko :)
w lake parku tylko 1 para zdecydowała się na porzucenie butów. reszta twardo się ich trzymała. nawet małe smerfiki po piasku ganiały w butach. smerfiki nie nawykłe do kontaktu z ziemią, plażą. kilkulatki podrzucające w górę piasek i zdziwione, że ony sypie im się w oczy, we włosy. dzieciaki, które nie obczaiły bo i gdzie i kiedy, że w piasku są skarby niepojęte. kamyki z odciśniętymi skorupkami, kolorowe, błyszczące miką, szkliwem. unikające robaczków jak zarazy, z uwagą kroczące przed siebie, zapatrzone w piasek jak w jakie dziwo. nie ogarniające bażanta lecącego tuż-tuż, nie patrzące w niebo, na którym anioły pozostawiły ślad swego tańca. w płytkim oddechu skoncentrowane na każdym kroku poprzez piasek.

nocką oglądam zakończenie festiwalu w gdyni. wszyscy w żałobie. zmarł młody, dobrze zapowiadający się reżyser.
słowa krótkie, dłuższe. proste i pełne wdzięku. zdania podzielone na wersy. melodyjne i szorstkie. szukam znajomej twarzy, widzę znajome-nieznajome. sza!
słyszę - skomplikowane emocjonalnie. zapada we mnie. i widzę supeł - skomplikowane jego odsupłanie. komplikacja skomplikowania komplikuje moje życie więc wymiksuję się z nie prostych sytuacji. resztę pochowam, zasypię stertą niepotrzebności, usypię kurhan zapomnienia. idzie nowe.
patrzę i trawię przez siebie emocje, wezwania, podziękowania. i tak se myślę, że to jak piramida, stożek, zwieńczenie,szczyt. a poniżej wszystko. skomplikowane. jakby nie mogło być proste. nie proste.

z czego wynika ta komplikacja? wersja podstawowa jest prosta. żyj i daj żyć innym. dziękuj gdy masz za co, odejdź gdy źle. prawa natury są proste ale i okrutne. szczęściem to nie jedyne prawo, choć dotyka nas każdego dnia. przodki różnych rejonów doskonale o tym wiedziały. dziś nazywamy to prawem naturalnym. duży ślad onego mamy w starym testamencie. za przewinienie-kara. choroba, wojna, plaga. bo ludzie są twardego karku. hardzi, butni. bo mają pierdylion bożków. różnych. np: - o kufa, jaka ja nieszczęśliwa paznokieć mi ebło, konta, sklepy, zakupy, itd
uś...


w tym tygodniu przypadkiem pobiłam rekord. kosztu obiadu. na cały tydzień. 1kg żeberek za 7zeta i opakowanie kapusty kiszonej za 3 zeta. porcja obiadowa=1,4zł. nie planowałam, samo wyszło. nagotowałam sobie innych rzeczy przewidując napad głodu i ogólne ubóstwo. a tu kiszka. żeberko z garścią kapusty i koniec.
nie lubię się najadać. nie lubię mieszać produktów. lubię prosto, najprościej. jak najbliżej wersji podstawowej i czasem się uda. kapustka była z tych udanych. kiszona a nie kwaszona. żeberka całkiem przyzwoite.
nabyte mleko A2. chyba, bo poza orkiestrą w brzuchu żadnych innych rewolucji nie było.
twarożek A1. piesom zasmakuje.
upraszczam, porzucam .... i trwam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz