Gdybym była w Wawie to siedzenie na doopie byłoby w 95% wykonane. Mała przestrzeń, brak wyjść.
Za żadne skarby świata nie poszłabym do sklepu ani Młądej nie wypuściła. Tylko zakupy przez internet.
Młąda z konieczności byłaby śmigała z psami maxymalnie ograniczając spacery do 1. Taki live. Ale nie jestem i chwała Bogu.
Tu goopki kilka razy dziennie srają do pusta. My swobodnie poruszamy się po działce zachowując duuży dystans od pieszych. 10m. Minimum.
Skąd to skupienie na psach? Ano z prostego powodu - badania wykazały że pieseły zarażają się koronowirusem. Praktycznie przechodzą go bezobjawowo ale....zarażają potem ludzi. Przez swoją ślinę. To samo dotyczy kotów.
Dziś dzień zakupowy.
Jeden spacer do pobliskiego sklepu bez schodków. Drugi do marketu. Tu wystawiony płyn dezynfekcyjny, rękawiczki, ręcznik. Obsługa super.
Czego mi tu brakuje? Łącznika pomiędzy starym a nowym domem. Szklarenki i normalnego sraczyka z prysznicem na starym. Nie że nie ma klopa. Są 2. Tylko nie chce mi się latać do pociotnego. Te 5-6 metrów. Mam problem,nie? 😁
Jakieś 500m od nas umarł młody człowiek na cov. Borowik czy kierowca rządowy. Na jedno w sumie wychodzi. Zdrowy, pełen życia i energii. Z tych co nie pękają. No i pękł.
W piecu non stop płonie ogień, ciepło. Przytulnie.
Jest jadło. Jest co pić. Zdrowe jesteśmy poza jednym wieczorem gdzie padłam. No ale pobudka kotem o 2-giej a potem dzień na nogach i efekt gotowy. Młąda jeszcze przeprowadziła akcję - zadymianie, więc mało płuc nie wyplułam.
Ale to tylko ten jeden wieczór.
Staramy się odpowiednio ubierać tzn ciepło, żeby licho nie chyciło.
I tyle.
Śnieg topnieje.
Spokój, cisza dokoła.
Nikt obcasami po głowie nie tupie. Żadne karetki na sygnale pod oknem nie jeżdżą.
Czasem samochód. Czasem jaki sąsiad - głównie z tych, co wirusa leczą metodą Łukaszenki. Ale chyba kasa się skończyła, albo zawinęli gdzieś towarzystwo bo brak ich od wczoraj na ulicy. Ktoś się wkurzył?
Kombinuję jak zainstalować wodę w Berdyczowie. Była, była jak zrobiłam. A potem lokatorom rury popękały no i lipa.
Ni ma.
Jest za to internet. Stałe łącze. Że tak powiem, czy radośnie zakrzykam - chuja!
I tyle. Koniec.
Za żadne skarby świata nie poszłabym do sklepu ani Młądej nie wypuściła. Tylko zakupy przez internet.
Młąda z konieczności byłaby śmigała z psami maxymalnie ograniczając spacery do 1. Taki live. Ale nie jestem i chwała Bogu.
Tu goopki kilka razy dziennie srają do pusta. My swobodnie poruszamy się po działce zachowując duuży dystans od pieszych. 10m. Minimum.
Skąd to skupienie na psach? Ano z prostego powodu - badania wykazały że pieseły zarażają się koronowirusem. Praktycznie przechodzą go bezobjawowo ale....zarażają potem ludzi. Przez swoją ślinę. To samo dotyczy kotów.
Dziś dzień zakupowy.
Jeden spacer do pobliskiego sklepu bez schodków. Drugi do marketu. Tu wystawiony płyn dezynfekcyjny, rękawiczki, ręcznik. Obsługa super.
Czego mi tu brakuje? Łącznika pomiędzy starym a nowym domem. Szklarenki i normalnego sraczyka z prysznicem na starym. Nie że nie ma klopa. Są 2. Tylko nie chce mi się latać do pociotnego. Te 5-6 metrów. Mam problem,nie? 😁
Jakieś 500m od nas umarł młody człowiek na cov. Borowik czy kierowca rządowy. Na jedno w sumie wychodzi. Zdrowy, pełen życia i energii. Z tych co nie pękają. No i pękł.
W piecu non stop płonie ogień, ciepło. Przytulnie.
Jest jadło. Jest co pić. Zdrowe jesteśmy poza jednym wieczorem gdzie padłam. No ale pobudka kotem o 2-giej a potem dzień na nogach i efekt gotowy. Młąda jeszcze przeprowadziła akcję - zadymianie, więc mało płuc nie wyplułam.
Ale to tylko ten jeden wieczór.
Staramy się odpowiednio ubierać tzn ciepło, żeby licho nie chyciło.
I tyle.
Śnieg topnieje.
Spokój, cisza dokoła.
Nikt obcasami po głowie nie tupie. Żadne karetki na sygnale pod oknem nie jeżdżą.
Czasem samochód. Czasem jaki sąsiad - głównie z tych, co wirusa leczą metodą Łukaszenki. Ale chyba kasa się skończyła, albo zawinęli gdzieś towarzystwo bo brak ich od wczoraj na ulicy. Ktoś się wkurzył?
Kombinuję jak zainstalować wodę w Berdyczowie. Była, była jak zrobiłam. A potem lokatorom rury popękały no i lipa.
Ni ma.
Jest za to internet. Stałe łącze. Że tak powiem, czy radośnie zakrzykam - chuja!
I tyle. Koniec.