terma włączona. Jest czas na pisanie.
sadziłam dziś sztobry ligustru. Upierniczyłam się jak kotlet panierowany, stąd konieczność ablucji. Pewnie jak zwykle na dnie brodzika zostanie nie mała warstwa piasku, paprochów i co tam jeszcze 😁
uliczka przy której mieści się włościa pyli niemożebnie. Pył zgrzyta między zębami. Ciotka nasadziła tuje. Dokoła i w kółko Macieju. I rosło to na żywioł nie cięte. Więc na wysokościach czub prawie w przewodach, dołem rozrosła Meluzyna. Brrrr....
oczywiście po latach takiej troski z upodobaniem padają. I dobrze. Tujon permanentnie jakby szkodzi.
stąd ligustr choć myślałam nad jałowcem. Swojski, organicznie przystosowany. Jednak cena wygrała. Paka sztobrów-100sztuk- 5złotych monet.
więc dziś po dniu zaczętym o 2,30 bladym świtem zabrałam się za robotę. ( nawiasem mówiąc jestem dla okolicznych dziwadłem. Cały dzień na dworze, o świcie zawinięta w pledy pije kawę na przeddomiu). Najpierw odgruzowałam narożnik. Orgia cegieł, piachu i resztek zielska miała chronić siatkę i sąsiadów przed Bziutem. Bziut od lat z Wujaszkiem na obłokach a wynalazek dostałam ja. Sadziłam tego ligustru w permanentnie i perma. Czyli warstwowo. Obficie podlewałam. Resztę dokończyła burza.
rychło w czas po południu, gdy pierwszy i drugi raz zagrzmiało, ruszyłam doopsko do apteki po leki. Mozarin zwiększony do 20mg i kolejny antydepresant dołączony. Bo jakby nie lepiej.
i tak se jechałam, wbrew zakazowi lekarza na rowerze- albowiem zakaz wynikł z dwukrotnej zawieszki w czasie jazdy i wygrzmoceniu się o glebę-i tak se jechałam i w głowie końcówka Różańca do Miłosierdzia Bożego mi brzmiała. A ja sobą jeszcze klepałam myślą - ino nie lej, ino niie padaj! Leki wykupiłam, paszę psom wykupiłam, szczypiorek! No tak!babelot pragnie szczypioru albowiem w zniżce 50% nabyłam hurtową ilość twarogu.
wlazłam do kolejnego sklepu, bo tych ci tu dostatek. Pogawędziłam z właścicielem, szczypior nabyłam a tu suuuu oberwanie chmury.
kucnęłam w drzwiach, z urazą spojrzałam na strugi deszczu i gadam ( jak to czubek 😉 )
- miałeś nie padać aż wrócę do domu.gostek stoi i coś zagaja w w/w temacie.
- przestań żesz padać - gadam do deszczu. Przestań! No na te 5 minut bo do domu mam blisko.
i cholernik przestał padać.
- będę się chyba pani słuchał jak deszcz przestał padać na pani żądanie. - żartuje sprzedawca.
a ja heja i zgrabnie z ostrzeżeniem o śliskiej jezdni dojechałam do domu. A potem łaskawie zezwoliłam na oberwanie chmury.
i było. Z gradem 😁 w spadku ja. Mureczek na 3 cegły a mędzy onego a siatkę warstwami humus, reesztki organiczne spod psich ogonów, pruchnica, ziemia. Całość obficie zlana wodą a wierzchemm to co akurat pod ręką jako osłona przed wysychaniem tortu. Siano, tujowate końcówki, igliwie. Udało mi się zasztobrować pół długości siatki. I finał. Na dziś.
😁 jak zwykle sąssiedzi ze/z ...... Co tam chcecie to wstawcie, przyglądali się moim działaniom. Jak zwykle. Kurde, wycieczki nawet przychodzą.
moje starania o wystarczającą ilość wilgoci zaspokoiła burza, aczkolwiek niezrozumiale dla mnie. Woda stała na trawie, piochu na 10 cm a odgarnąwszy centymetrową warstwę zobaczyłam piach! Suchy piach!!!! Kurde, gdzie to przenika te hektolitry skoro nie powierzchnią. No ja się pytom!!!!
sadziłam dziś sztobry ligustru. Upierniczyłam się jak kotlet panierowany, stąd konieczność ablucji. Pewnie jak zwykle na dnie brodzika zostanie nie mała warstwa piasku, paprochów i co tam jeszcze 😁
uliczka przy której mieści się włościa pyli niemożebnie. Pył zgrzyta między zębami. Ciotka nasadziła tuje. Dokoła i w kółko Macieju. I rosło to na żywioł nie cięte. Więc na wysokościach czub prawie w przewodach, dołem rozrosła Meluzyna. Brrrr....
oczywiście po latach takiej troski z upodobaniem padają. I dobrze. Tujon permanentnie jakby szkodzi.
stąd ligustr choć myślałam nad jałowcem. Swojski, organicznie przystosowany. Jednak cena wygrała. Paka sztobrów-100sztuk- 5złotych monet.
więc dziś po dniu zaczętym o 2,30 bladym świtem zabrałam się za robotę. ( nawiasem mówiąc jestem dla okolicznych dziwadłem. Cały dzień na dworze, o świcie zawinięta w pledy pije kawę na przeddomiu). Najpierw odgruzowałam narożnik. Orgia cegieł, piachu i resztek zielska miała chronić siatkę i sąsiadów przed Bziutem. Bziut od lat z Wujaszkiem na obłokach a wynalazek dostałam ja. Sadziłam tego ligustru w permanentnie i perma. Czyli warstwowo. Obficie podlewałam. Resztę dokończyła burza.
rychło w czas po południu, gdy pierwszy i drugi raz zagrzmiało, ruszyłam doopsko do apteki po leki. Mozarin zwiększony do 20mg i kolejny antydepresant dołączony. Bo jakby nie lepiej.
i tak se jechałam, wbrew zakazowi lekarza na rowerze- albowiem zakaz wynikł z dwukrotnej zawieszki w czasie jazdy i wygrzmoceniu się o glebę-i tak se jechałam i w głowie końcówka Różańca do Miłosierdzia Bożego mi brzmiała. A ja sobą jeszcze klepałam myślą - ino nie lej, ino niie padaj! Leki wykupiłam, paszę psom wykupiłam, szczypiorek! No tak!babelot pragnie szczypioru albowiem w zniżce 50% nabyłam hurtową ilość twarogu.
wlazłam do kolejnego sklepu, bo tych ci tu dostatek. Pogawędziłam z właścicielem, szczypior nabyłam a tu suuuu oberwanie chmury.
kucnęłam w drzwiach, z urazą spojrzałam na strugi deszczu i gadam ( jak to czubek 😉 )
- miałeś nie padać aż wrócę do domu.gostek stoi i coś zagaja w w/w temacie.
- przestań żesz padać - gadam do deszczu. Przestań! No na te 5 minut bo do domu mam blisko.
i cholernik przestał padać.
- będę się chyba pani słuchał jak deszcz przestał padać na pani żądanie. - żartuje sprzedawca.
a ja heja i zgrabnie z ostrzeżeniem o śliskiej jezdni dojechałam do domu. A potem łaskawie zezwoliłam na oberwanie chmury.
i było. Z gradem 😁 w spadku ja. Mureczek na 3 cegły a mędzy onego a siatkę warstwami humus, reesztki organiczne spod psich ogonów, pruchnica, ziemia. Całość obficie zlana wodą a wierzchemm to co akurat pod ręką jako osłona przed wysychaniem tortu. Siano, tujowate końcówki, igliwie. Udało mi się zasztobrować pół długości siatki. I finał. Na dziś.
😁 jak zwykle sąssiedzi ze/z ...... Co tam chcecie to wstawcie, przyglądali się moim działaniom. Jak zwykle. Kurde, wycieczki nawet przychodzą.
moje starania o wystarczającą ilość wilgoci zaspokoiła burza, aczkolwiek niezrozumiale dla mnie. Woda stała na trawie, piochu na 10 cm a odgarnąwszy centymetrową warstwę zobaczyłam piach! Suchy piach!!!! Kurde, gdzie to przenika te hektolitry skoro nie powierzchnią. No ja się pytom!!!!