niedziela, 21 października 2018

Prawie

Plan poranny wykonany. pośniadanny już niestetyż nie albowiem urodziła mi się potrzeba wyjazdu nach Otwock, albowiem, nie wiem czy pisałam, mać samojeden wiedzie żywot. omal pustelniczy, eremiczny, klauzurowy, co okazało się w praniu.
Więc dotarłam pod te furtkie. dryndam, dryndam dzwonkiem i nic. ja też nic nie ogarniam. znów dryndole. i kiszka.
Wiecie, 30 sekund na progu to jest wieczność. dla mnie 15, przy mojej niecierpliwości to eon.
Wieszam się na ciotce. nic.
Znów dryndam, bliskam walenia w bramu bo o skakaniu to ja mm, mm. zresztą pod bramu milion worków.
Dryndam. w koooońcu zgrzyt zamka, staje w progu małe mzimu
- kto to?
- złoto
Idzie, lezie, co chwila się zatrzymuje, widzę że coś knuje. w końcu dochodzi do furtki i zaczyna coś ględzić.  kapelutek zasłania pół twarzy ale i  tak widzę. kom bi nu je!
- otwieraj ta furtka. długo jeszcze?
Ona - wzdycha
Ona - zgubiłam klucze.
🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
Do przewidzenia 🤣🤣🤣🤣🤣


Przez płot przerzuciłam w torby zaopatrzenie, przez płot wpisywałam kontakty w Jej telefon, prowadziłam konwersację.
W końcu zabrała się za pierwszy lepszy wór spod bramy.  ponoć tam były klucze. wpadły w liście. no i faktycznie były.
Ona jednak ma szczęście. mogły by być w ostatnim.
Pogadałyśmy, przeszłam się do lasku na spacerek a tam dziby! normalne! prawdziwne! i gąski wielkości spodka. wow! mega! mega niespodzianka.

W domku jeszcze chwila z babelotem. żegnamy się a ta sru spontanem rzuca mi się na szyje
- no heloł matko. nie przesadzaj. aż tak to Ty mnie nie kochasz
- no wiesz. nerwy.
 A koopa nerwy.
Charakterek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz