poniedziałek, 8 października 2018

Powzięte postanowienie zrealizowane.
Czyli udało się wyjść na spacer, z poślizgiem, ale jednak.
Bo to wyglądało tak:
- pobudka! -obudziłam skutecznie.
Nie że nie dam pospać. ostatecznie jest ta niedziela, nieprawdaż?
Już godzinę później pojawiła sie w pionie i odzieniu.
Klapnęła w kuchni i se pogadała. godzinę.
Nie chcąc psuć sobie dnia zadawałam pytania pomocnicze pt - kiedy masz zamiar....?
Po kilku razach rozbawiona ruszyła doopsko. i tak już o 14-tej byłyśmy w metrze.
Kierunek starówka i Jezuicka. kombinuję jak dopaść poprzedniego ministra by wypytać o ewentualną, dodatkową pracę.
Jesooooo....wyrwać kogokolwiek na rozmowę ze Świętojańskiej w niedzielne popołudnie to totalna niemożliwość. kościół owszem, otwarty, ale  wszystko jak w Twierdzy Modlin pozamykane. i od frontu i od zaplecza. sejf, twierdza niedostępna. I tu mam nerwa. bo choć jedna sztuka powinna dyżurować. ostatecznie w teorii przynajmniej, oni są dla nas a nie odwrotnie.
Małe szlajanko i niesmak. smród, rumor, setki takich jak my. znana beznadzieja. ogłaszam odwrót.  spacerkiem wróciłyśmy do domu. Po drodze czyniąc niezbędne zakupy 😉
Nabyłyśmy  chlebek gruziński, który mocno zdziwił Młądą. że taki gumiasty i trudny do urwania. cóż. wyrośnięty należycie, wypieczony w ichnim piecu to i nie jest namiastką, której nie trzeba gryźć. wręcz przeciwnie.
W zmęczoną diabelec wstąpił. prawie na mecie ni z tego ni z owego zaczęła odstawiać idiotyzmy. .
W domu odsłuchuję różnych wlogerów. Dobry jest prafil - asberger i jak żyć z asbergerem.
Polecam, szczególnie tacie Andrzejowi. ku zrozumieniu. że dziecko z aspi to nie dyjabeł wcielony, jeno jego mózg inaczej odbiera rzeczywistość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz