czwartek, 12 czerwca 2014

NIE

Dzień zupełnie na luzie wg założenia. Wstawałam sprzed tv tylko po to by wykonać niezbędne. Jadłam, piłam, trochę pogadałam ze zwierzami, posiedziałam w necie.
Akcja na Fb dotycząca łosi, akcja na Fb dotycząca ginekologa co to nie chciał dokonać aborcji, pierdylion bardzo ważnych spraw prowadzących ku niczemu.
Znów merdia wydały wyrok, znów krasnousty premier dał głos i znów wszystko opada.
Bo jest prawo, durne, głupie, bezwzględne, faszystkowskie ale prawo i mamy stosować się do niego.
Przysięga Hipokratesa w wersji prawdziwej mów jasno: - nie zabijaj, nie szkódź, nie spędzaj ciąży, twoją misją jest niesienie pomocy. Jedno z dziesięciu przykazań brzmi: - nie zabijaj.
Jak to jest, że stworzyliśmy  naszymi przedstawicielami prawo nakazujące, dopuszczające zwykły mord na najbardziej bezbronnych. Ja się nie zgadzam.
Nie zgadzam się, żeby była jasność z tego samego powodu na zabijanie zwierząt bo coś tam. Konkretnie łosi. Staram się zrozumieć racje drugiej strony, słyszę, domyślam się, że populacja zbyt duża(?), że zbyt bliskie pokrewieństwo między zwierzami. że do racjonalnej hodowli potrzebne są młode, zdrowe osobniki. Staram się i doprawdy to nie są żadne argumenty. Łosie można przesiedlić. Starym dać dożyć. Czy to takie trudne?

Złotousty nakazuje, przypomina o prawie, o obowiązku lekarza. Grozi? Zna sprawę? Bardzo wątpię, bo lekarz nie odmówił pomocy jeno nie wykonał aborcji.
Pamięć powraca do Maksymiliana Kolbe, do wielu, którzy oddali życie by je chronić.
Nic już nie rozumiem z tego schizofrenicznego świata.

Nie chcesz dziecka - zrób wszystko by nie zajść w ciążę. Nie stać cię na antykoncepcję - nie ma obowiązku bzykania się. Słowo! nie ma.

Tak jak i nie ma obowiązku stosowania się do chyba najdurniejszego prawa które mamy w PL. Uszczegółowione w sposób paranoiczny, dające możliwość dowolnej interpretacji. Skupione na pierdach a nie na sprawach istotnie ważnych.( mam  na myśli te "perełki", którymi zaskakuje na brać sejmowa).




11 komentarzy:

  1. Dura lex, sed lex...i pan doktor pełniący obowiązki dyrektora placówki NFZ, a nie swojej prywatnej kliniki powinien prawa (być może głupiego, ale nie jemu o tym decydować) przestrzegać!!

    Ja z pewnością nie chciałabym nosić przez 9 m-cy odmóżdżonego płodu, który i tak, zraz po urodzeniu, by skonał. To dopiero byłaby trauma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wiemy na pewno co z dzieckiem? I kto nam dał prawo osądzać lekarza?

      Usuń
    2. Obecnie tylko w trzech przypadkach można legalnie dokonać aborcji. Przepisy są bardzo jasno sformułowane i bardzo rygorystyczne.

      A kto dał nam prawo, czy panu doktorowi, który powinien po pierwsze nie szkodzić, do odmowy wykonania zabiegu aborcji w tym konkretnym przypadku!

      A co potem z matką, która rodzi swoje dziecko bez twarzoczaszki, musi na to patrzeć, a potem pozostawiona jest sama sobie.

      Usuń
  2. Nie zgadzam się z Tobą.
    Osobną sprawą jest wychowanie, uświadomienie, antykoncepcja, jak i osobną aborcja. Z wielu przyczyn można dokonać aborcji, po gwałcie, czy jak w tym głośnym przypadku ,kiedy płód jest chory, czy zdeformowany itp.
    Chciałabym mieć możliwość wyboru. Po prostu,po ludzku.
    Chore jest to co się dzieje w naszym kraju ,na każdym kroku.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chore jest to, że nie można liczyć na właściwą opiekę i pomoc lekarską. Chore jest to, że matka przestaje być bezpiecznym miejscem. Chore jest to, że gdy nie mieścisz się we właściwe ramki, jesteś skazany na niebyt. To jest chore.

      Usuń
  3. trudny temat, i nie jestem
    pewna czy chcialabym urodzic dziecko pochadzace z gwaltu, z genotypem jakiegis zwyrodnielca.... nie jestem tez pewna czy dokonalabym aborcji. Ale uwazam ze to tylko i wylacznie moja decyzja, i kazdy lekarz, bez wyjatku powinien ja uszanowac....

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie jest być szlachetnym, gdy nie płacimy ceny za tę szlachetność, gorzej gdy rodzi się chore dziecko i trzeba zmierzyć się z jego cierpieniem. Wiem coś o tym, bo znam ludzi, którzy kiedyś podjęli decyzję, żeby urodzić dziecko z wieloma wadami rozwojowymi. Dzisiaj po trzech latach od tej decyzji sprawy tak się mają, że matka dziecka próbowała popełnić samobójstwo, bo nie mogła znieść cierpienia córeczki i swojej bezradności, małżeństwo się posypało, bo mężczyzna nie umiał się odnaleźć w sytuacji, gdzie dom jest umieralnią a starsze dziecko było emocjonalnie zaniedbane, bo rodzice nie radzili sobie z sytuacją. Na szczęście po ponad dwóch latach konania dziewczynka zmarła i rodzina próbuje od nowa ułożyć sobie życie. Matka tego dziecka powiedziała mi, że nie daruje sobie, że stchórzyła i urodziła dziecko, skazując je na umieranie w bólach. Prof. Chazan powinien dać sobie spokój z naprawianiem świata cudzymi rękami. Pan Bóg dał nam wolną wolę i tylko przed nim będziemy się tłumaczyli z naszych decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam dzisiaj informację o dziecku "uratowanym" przez prof. Chazana i ciekawa jestem czy podtrzymuje Pani stanowisko wyrażone w powyższym wpisie. Pytam, bo poczytuję bloga i pod wieloma Pani wypowiedziami podpisałabym się obiema rękami, ale nie tym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Bo moje dziecko jest moim nie tylko gdy jest piękne i zdrowe, ale gdy choruje także. I kocham je w każdym momencie.

      Usuń
  6. Poza wszystkim, jaką mamy pewność, że życie bez tego dziecka, ułomnego, z wadami zyskałoby na wartości? Czy można na 100% przyjąć, że bez Niego, cierpiącego, czasem bez kontaktu, życie byłoby idealne. Raczej nie. A w zasadzie, na podstawie doświadczenia mogę powiedzieć, że z pewnością nie. Życie ze sprawnym fizycznie i umysłowo dzieckiem również nie jest pasmem samych radosnych zdarzeń. Każda matka o tym zaświadczy. I życie "pełnowartościowych" dzieci też nie jest idealne. Jakoś. Więc moim zdaniem nie ma to żadnego znaczenia. Cierpienie jest na każdym etapie życia, każdy je doświadcza. Nie jednakowo. Nie w tych samych sprawach. Ale jednak.
    Kiedy brzdąc upada i obija sobie kolana, wybija zęby, łamie rękę cierpi on i rodzice. Dziadkowie. Czasem są powikłania i już nie ma cudu a jest kaleka. Chłopak skręcający sobie kark, bezwładny do końca swoich dni też zasługuje na rozszarpanie na strzępy? Bo będzie ciężarem? Ktoś po wylewie też? A przecież jest równie bezradny jak to nienarodzone.
    Czy chory np. na raka też ma być unicestwiony bo kiepskie perspektywy. Wymaga opieki, troski, nakładów finansowych? Czy ich cierpienie i rodzin jest mniejsze? Strach mniejszy?
    Ludzie, dajcie spokój. To jest chore! Jak ten świat! Obłęd, słowo daję obłęd!
    Argumentów za życiem jest więcej niż za aborcją. A raczej, według mojego przekonania, nie ma żadnych argumentów za aborcją.
    Takie mam zdanie i go nie zmienię!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za Twoją odpowiedź. Cóż, różnimy się w tym temacie, chociaż zgadzam się, że cierpienie wpisane jest w ludzkie życie a wady i choroby nie powinny umniejszać naszego człowieczeństwa i prawa do życia. Ale. Sama żyję w chronicznym bólu z powodu choroby i kalectwa jednak czym innym jest życie z chorobą a czym innym życie wyłącznie w cierpieniu. Tak moim zdaniem, w tym przypadku mieliśmy do czynienia z niepotrzebnym nikomu cierpieniem. Jednak to co mnie w tej sytuacji najbardziej oburzało, to pycha prof. Chazana, bo kto mu dał prawo "wiedzieć lepiej" czy matkę tego dziecka stać na ból, jaki teraz przechodzi? Szlachetność profesora w obronie życia jest moim zdaniem bardzo marnej próby i za wiele w niej hipokryzji. Bardzo wątpię, żeby ktoś chciał takiego życia, jakie miało przez 10 dni to dziecko. Czy warto było ratować bolesną wegetację,tego maleństwa, tak wegetację bo to nie było życie? Moim zdaniem - nie warto.

    OdpowiedzUsuń