sobota, 7 września 2013

Od świtu do zmierzchu


Piąta rano, coś za wcześnie na wstanie, leżę, czekam, czuję lekkie tarmoszenie kołdry na nogach, wychylam się, może kot, nie, zaglądam pod łóżko, nic nie ma. Pożyjemy-zobaczymy.
Psy już wypuszczone, zdziwione, bo siedzę w ich "budzie" na kawie. Młoda przychodzi i gada: mrach, mrach, laPantera zwinięty w kłębek drzemie, w domu Próchenko bezgłośnie mnie wita, Łowczyni tym razem bez łupu. Dzieciątko wczoraj dokonało pochówku kolejnego myszora.

Wczorajszy dzień zapowiadał się spokojnie jak zwykle tu. Rano śniadanko, przegląd wiadomości, spacer z Gandzią, potem z Nestorką. Zabrakło chleba i pyrków więc krótki wypad do sklepu. Mili Policjanci zbulwersowani histerią psów. Bo to niestety tak z nimi jest, że gdy gdziekolwiek wychodzę stoją gupki pod bramą i wyją w niebogłosy.
W drodze powrotnej z lekka zasłabłam, ale to norma, za duży wysiłek, Młąda odbarczyła mnie, rozdziała, chwila w cieniu i w drogę do domu, a tu niespodzianka. laPantera z głupią miną stoi pod bramą tylko nie z tej strony co trzeba. Gupek przelazł przez dobrze zabezpieczony przed jego wycieczkami płot. Przecisnął się w kołnierzu pomiędzy siatką a panelem przesuwając 3-metrowy potężny kloc drewna. Z kołnierza oczywiście nic nie zostało, jego szczątki zbierałam na pobliskiej łączce.
Znalazł też sobie dodatkowe zajęcie. Siedzi w garażu i poluje, a raczej wyczekuje na łup, który siedzi pod stertą drzewa. Siedzi cały spięty poszczekując z frustracji.

Kolacja piesowa wymaga nadzoru. Już wiem czemu stare cwaniaki są takie tłuste. laPantera galopem wcina swoją porcję i bezceremonialnie zabiera michę Młodej, Gandzia to samo robi Nestorce. Więc stoję i pilnuję i odganiam łakomczuchy.

Dzieciątko wraca do domu a ja padam na kanapę żeby za chwilę wstać i wpuścić Łowczynię, siadam, mija trochę czasu, tym razem trzeba wypuścić kota.
Ciemniocha za oknem, samochodów jakby mniej, ciszej.... nie ciszej, psy dają koncert. Rozpacz w ciapki, wyją jakby obdzierali je ze skóry, twardo siedzę, nie wychodzę, olewam. Czekam do 22-ej. To pora na sen dla psów. Bez problemów wędrują do siebie, drzwi zamknięte, materac rozłożony. Do rana spokój.

A ja zasypiam przed Tv, budzę się w środku mocy, lezę do siebie....

3 komentarze:

  1. Zdjęcie jak Rembrandt. Tylko Samarytanina brak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak własnie wygląda absolutne piękno! Aż chcialabym tam być!
    Pozdrawiam:)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Stałam cyknełam fotkę i ryczałam jak bóbra. Było tak pieknie....

    OdpowiedzUsuń