czwartek, 29 sierpnia 2013

Zielonka

Z powodu że pora odpowiednia i czas w końcu się ogarnąć a i przykładem z góry płynącym przeorientowałam się pokarmowo. O tym, że czytam etykiety to wiadomo, że unikam wody kranówy pracowicie dzieckiem donosząc sobie wodę ze źródełka, tyż, że  z braku pracy konkretnie fizycznej naciągam się, przeciągam i rozciągam, tyż, ale że jak królik do wszystkiego żrę zielone, to tego chyba bym się nie spodziewała sama po sobie. Taka potrzebę mam na ten moment a i sklep mi dogadza. Zazdraszczam p. Jacku i jakby tak jechał pan do BN to z przyjemnością pozbawię pana części obfitości polnych :D

W każdym razie nabyłam droga kupna sałatę która zwie się chyba dębowa czy jakoś tak. Piękna, rozłożysta zawołała do mnie z kosza - weź i poźryj mnie, no weź! więc wzięłam i się ugięłam bo wagę miała konkretną jak nie sałata. Tak z 1,5 kg! Domem umyta, poszatkowana( wiem, wiem sałaty się nie kroi bo żelazo i coś, wiem!) w drobny mak zapełniła solidną reklamówkę i mam jak z marketu, czyste, umyte, pokrojone, i gotowe. Wiem, wiem, zielska nie trzyma się w plastiku bo coś tam, chwilowo trzymam...

A jak się dorobię to nabędę tabelteczki z zielonej kawy. Odsysa tłuszczyk konkretnie i jeszcze pare innych rzeczy robi ;pppp

1 komentarz:

  1. Nie, nie, nie tylko nie tableteczki i odsysacz - idą ciężkie czasy, więc lepiej na rower wskoczyć po drzewach poskakać, w jeziorze popływać i przy zieleninie pozostać ...
    Pozdrawiam serdecznie

    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń