środa, 28 sierpnia 2013

Cezar

 my love... hihihiihi  oglądam go namiętnie przy każdej okazji. Zaklinacz psów....
Rady nie wszystkie, staram się wprowadzać w czyn, rezultaty są ... nie do końca takie jak bym chciała. Cóż, człowiek uczy się na błędach - mój glos to broń przepotężna ;p. i muszę trochę ograniczyć becydele. Duże psisko smagnięte słowem kuli się jak pierdółka, a nie o to mi chodziło. Psisko, które nigdy nie zaznało fizycznej przemocy z mojej strony. Z kolei Klocek z lekka się stabilizuje,  w końcu ma 8 miesięcy, ale pracy nad nim jeszcze mnóstwo. Wkurza! skakanie na ludzi, bo kocha, przyjacielski, ciągnięcie na smyczy, ale Młąda chyba znalazła metodę no i potajemne obgryzanie zapiętków kapci. Wszystkie nadgryzione, o zabawkach nie wspominam bo w proch i pył zamieniane. Będzie okazja to wrzucę fotki.
Każdy psiarz wie jak wyglada gruba solidna lina z supłami na obu końcach do aportów, wie?wie! Klocek zamienił linę grubości mojego ramienia w kłąb puszysty i powłóczysty :/ od niego zaczyna poranny posiłek :/ leży i żuje, żuje, żuje i z zapalem połyka nici o ile nie uda mu się zabrać kłebowiska czegoś, a potem leży i chyrla i chyrla i chyrla ... koralików nie produkuje ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz