dzień pierwszy
czwartek, 30 marca 2017
środa, 29 marca 2017
wojna domowa.
jest cicha w małych i większych podłościach i głośna, ostentacyjna. każda wykańcza i niszczy.
jeśli chcesz mieć wroga powiedz mu prawdę.
jeśli kogoś kochasz, kochaj najlepiej zdalaczynnie i obrazkiem. dobrze na tym wyjdziesz.
nikt tak doopska nie skopie jak rodzina.
jeśli chcesz mieć wroga powiedz mu prawdę.
jeśli kogoś kochasz, kochaj najlepiej zdalaczynnie i obrazkiem. dobrze na tym wyjdziesz.
nikt tak doopska nie skopie jak rodzina.
wtorek, 28 marca 2017
słońce ty moje
pomijając dolegliwości infekcyjne Słońce też radośnie mi dokopuje. ja już nie muszę sprawdzać na wykresach, czy burza słoneczna jest, czy pizga w Ziemię czy nie. ja wiem. rano budzę się z bólem głowy. to wystarczy. Słońce chowa się za horyzont i ból znika.
http://www.solarham.net
a tu link do mojego ulubionego portalu. i tylko ślepy nie zobaczy tych czerwonych słupeczków. daje ile Bozia dała. zgłupiało to słonice czy cóś!
http://www.solarham.net
a tu link do mojego ulubionego portalu. i tylko ślepy nie zobaczy tych czerwonych słupeczków. daje ile Bozia dała. zgłupiało to słonice czy cóś!
kolejny etap
śpię snem prawie sprawiedliwego, bo jednak katar dalej i kinol zapchany, bo jednak kaszel dalej i budzi mnie. mówmy się więc, ze to moja sprawiedliwość. a więc śpię i nagle pobudka. mac zaczęła novne Polaków rozmowy. nie! nie rozmowy. monolog.bo musi. natentychmiast wypowiedzieć kwestię o tej 2 czy 3 nad ranem. musi!
do tej pory takie przymusy miała we dnie. od zawsze. jak ją naszło. nawet gdy dziecięciem małym byłam. potrafiła stać mi godzinami i nawijać na uszy.
ostatnio coraz bardziej i coraz więcej. bo musi nam powiedzieć. przekazać. informacje. a że to tysięczny raz, to nie ma znaczenia.
chwila ciszy czy kilka godzin są błogosławieństwem. ale wtedy młąda zaczyna nawijać. i weź tu człowieku nie oszalej!
tak. etap papierzysk za kaloryferami się skończył. w końcu dotarło, że nie tylko smrodem daje, ale i sama sobie robi krzywdę.
-pupa mnie boli.
no cóż. to było do przewidzenia. tłumaczę, wyjaśniam. a paczki z podpaskami jak stały nie ruszone, tak stoją.
do tej pory takie przymusy miała we dnie. od zawsze. jak ją naszło. nawet gdy dziecięciem małym byłam. potrafiła stać mi godzinami i nawijać na uszy.
ostatnio coraz bardziej i coraz więcej. bo musi nam powiedzieć. przekazać. informacje. a że to tysięczny raz, to nie ma znaczenia.
chwila ciszy czy kilka godzin są błogosławieństwem. ale wtedy młąda zaczyna nawijać. i weź tu człowieku nie oszalej!
tak. etap papierzysk za kaloryferami się skończył. w końcu dotarło, że nie tylko smrodem daje, ale i sama sobie robi krzywdę.
-pupa mnie boli.
no cóż. to było do przewidzenia. tłumaczę, wyjaśniam. a paczki z podpaskami jak stały nie ruszone, tak stoją.
niedziela, 26 marca 2017
octowisko
na szybko zrobiłam ocet, kupnym jabłkowym, z jasnoty białej. stoi i dochodzi. nabiera mocy. o jasnocie nie będę Wam pisać, bo wszelkie info, najlepsze, u Różańskiego, u Jana Oruby. to mistrzowie fitoterapii. no i u Eugene Gawendy, starego Druida, na fb.
jutro zlewam z jemioły, białoporka i egzotyczny.
i jak to ja, nie mogę zrobić nic wg przepisów.
a przepis stanowi, co ziele zalać octem, zostawić na tydzień, dwa do przegryzienia, zlać i znów odczekać.
ja na skróty: suche z dodatkiem jabłka zalewam słodką wodą.
zobaczymy co wyjdzie. ocet na bank. czy równie dobrze zadziała?
dla porównania, zrobię potem wg receptury. ale na własnym occie. i na świeżych ziołach.
w każdym razie juz mnie strach ogarnia na myśl o bólu głowy. wicie, to łażenie. ale coś za coś.
wiosennie posiałam pomidory i ogórki na rozsady. i już typię i przebieram raciczkami, coby zielone szybko lazło, zobaczymy. mam nadzieję, że kociska nie zdepczą, bo to ciekawskie bestyje.
jutro zlewam z jemioły, białoporka i egzotyczny.
i jak to ja, nie mogę zrobić nic wg przepisów.
a przepis stanowi, co ziele zalać octem, zostawić na tydzień, dwa do przegryzienia, zlać i znów odczekać.
ja na skróty: suche z dodatkiem jabłka zalewam słodką wodą.
zobaczymy co wyjdzie. ocet na bank. czy równie dobrze zadziała?
dla porównania, zrobię potem wg receptury. ale na własnym occie. i na świeżych ziołach.
w każdym razie juz mnie strach ogarnia na myśl o bólu głowy. wicie, to łażenie. ale coś za coś.
wiosennie posiałam pomidory i ogórki na rozsady. i już typię i przebieram raciczkami, coby zielone szybko lazło, zobaczymy. mam nadzieję, że kociska nie zdepczą, bo to ciekawskie bestyje.
czwartek, 23 marca 2017
mydło
podniosłam kooper i zrobiłam mydło. szybkie. na gorąco. bo wicie, są dwie metody robienia na gorąco właśnie i na zimno. na gorąco robione można używać od razu, na zimno musi leżakować. od kilku tygodni do kilku miesięcy.
co zrobiłam? z czego?
z oleju rzepakowego, sody kaustycznej, wody, pyłku kwiatowego i lekkiego ekstraktu z gansu cynamonowego. robi się szybko. wypełnia foremki błyskawicą. stygnie galopusiem. i gotowe.
kształty różne. wykorzystałam foremki do nigdy nie zrobionych pierniczków. myje się właśnie misiem.
ale jak we wszystkim musi być łyżka dziegciu. bo... śmiałam zrobić mydło bez kalkulatora. tylko po obejrzeniu filmiku na yt.
kto by pomyślał, że kalkulator jest potrzebny do robienia mydła. ja je robiły prababki? jakim cudem im wychodziło?
no, moje nie jest idealne. nie liczyłam na to. capi sodą. ale myje. sprawdziłam w praniu. brud schodzi migusiem. jest. nieidealne.
idealne potrzebuje przeliczników, kalkulatorów internetowych. w rubryczki wpisać należy ile jest lłuszczów, wody i kalkulator wylicza gramaturę sody. co do gramika. gram więcej i kicha. nic z tego. nie będzie się pienić. będzie sodą wyżerało dziury w łapach. gorzej. soda, podstępna, przenika przez skórę i rozpraszając się po całym organizmie demoluje go.
strach robić cokolwiek bez wagi. a ja zrobiłam. łapy mam całe. żyję.może jeszcze nie ta pora. może w nocy soda mnie pokona. nie wiem/
wiem, że moje niewagowe mydło myje. nie pieni się nadzwyczajnie. łapy capią a skóra jest idealnie gładka.
co zrobiłam? z czego?
z oleju rzepakowego, sody kaustycznej, wody, pyłku kwiatowego i lekkiego ekstraktu z gansu cynamonowego. robi się szybko. wypełnia foremki błyskawicą. stygnie galopusiem. i gotowe.
kształty różne. wykorzystałam foremki do nigdy nie zrobionych pierniczków. myje się właśnie misiem.
ale jak we wszystkim musi być łyżka dziegciu. bo... śmiałam zrobić mydło bez kalkulatora. tylko po obejrzeniu filmiku na yt.
kto by pomyślał, że kalkulator jest potrzebny do robienia mydła. ja je robiły prababki? jakim cudem im wychodziło?
no, moje nie jest idealne. nie liczyłam na to. capi sodą. ale myje. sprawdziłam w praniu. brud schodzi migusiem. jest. nieidealne.
idealne potrzebuje przeliczników, kalkulatorów internetowych. w rubryczki wpisać należy ile jest lłuszczów, wody i kalkulator wylicza gramaturę sody. co do gramika. gram więcej i kicha. nic z tego. nie będzie się pienić. będzie sodą wyżerało dziury w łapach. gorzej. soda, podstępna, przenika przez skórę i rozpraszając się po całym organizmie demoluje go.
strach robić cokolwiek bez wagi. a ja zrobiłam. łapy mam całe. żyję.może jeszcze nie ta pora. może w nocy soda mnie pokona. nie wiem/
wiem, że moje niewagowe mydło myje. nie pieni się nadzwyczajnie. łapy capią a skóra jest idealnie gładka.
środa, 22 marca 2017
muniek prawdę ci powie
pamiętacie ten song? Coś z pieprzonym żoliborzem było. Było. I o wiośnie co spaliną zalata. No i huk!
wchodzę ci ja do pokoju, węch już odzyskałam, i po co?, i wali mi paliwem. Benzyną, oparami, spalinami.
nosz albo to aromat przyszłego życia albo smród z ulicy. Inaczej nie ma.
muniek, Kazik? Za jedno. Prawdę rzekł.
wchodzę ci ja do pokoju, węch już odzyskałam, i po co?, i wali mi paliwem. Benzyną, oparami, spalinami.
nosz albo to aromat przyszłego życia albo smród z ulicy. Inaczej nie ma.
muniek, Kazik? Za jedno. Prawdę rzekł.
baba z wozu
czyli trochę lepiej. I już knuję co by tu napsocić. Bo że octy nastawione to się wi. Różne, różniste. Od jabłkowego, poprzez wrotyczowy, leśny z pączkami sosny, owocami jałowca, kwiatem akacji. Oj, ten pachnie cudnie. I z orzecha włoskiego dla psińców by chronić przed robactwem i jako płukanka do włosów. A ten leśny na choróbska i wirusów tłuczenie. I tropikalny z liściem laurowym, zielem angielskim, goździkami i innymi cudami i dla urody i do deserów. I z białoporkiem. Na raka tłuczenie. I będzie sosnowy. Caaały pakiet. Z korą, pąkami i igliwiem. Ten Ci będzie miał moc! Na płuco, przeciw guzom, zmianom nowotworowym na skórze. Bo brodawek przybyło onegdaj.
no i stopa być musiała :D zanastawiłam z pyłkiem kwiatowym na mniodzie. I chyba za bogato tych produktów pszczelich. Chyba wytłukły wszystkie bakterie bo nic w słoiku nie buszuje. Ale....będzie na kusztyczki poranne i wieczorne dla zdrowotności :D
generalnie większość na miodzie robię.
czas na nastawy z melasą.
oj będzie się działo :D
p.s. Miałam obawy, że zaoctuje mi się cała chatynka. A tu nic. Żadnego kwaśnego aromatu.
no i stopa być musiała :D zanastawiłam z pyłkiem kwiatowym na mniodzie. I chyba za bogato tych produktów pszczelich. Chyba wytłukły wszystkie bakterie bo nic w słoiku nie buszuje. Ale....będzie na kusztyczki poranne i wieczorne dla zdrowotności :D
generalnie większość na miodzie robię.
czas na nastawy z melasą.
oj będzie się działo :D
p.s. Miałam obawy, że zaoctuje mi się cała chatynka. A tu nic. Żadnego kwaśnego aromatu.
wtorek, 21 marca 2017
wiosna już tuś tuś
a ja wiosennie zdycham. Od listopada goowno nie chce mnie porzucić. Pokochało, przykleiło się do mnie i nic, za nic nie chce iść w Pireneje.
nocą wypluwam płuca. Zresztą nie tylko ja. Mać też. Żężę(?), chrypię, świszczę. Duszę się bo to coś siedzi mi dowolnie. Albo w gardle, albo w krtani i albo muli albo wysycha nocą na proch i pył a wtedy biada! Jak Julosława zatkanym nosem - łiiiii, tak ja hyyyy, iiii, zrywam się żeby złapać łyk powietrza, łeb prawie w balko wkładam. Iiii, iiiii, iiii i w końcu jest. Żyję. W ta chwila. Taka myśl. Dychne jeszcze czy nie. I kaszlę, pluję, wypluwam. I leżę i pomstuję w myślach rzucając kufami. Bo się już nie da inaczej.
leżę i usiłuję zasnąć a tu mi coś : - hrrr, hrr. Nosz ty! Rozglądam się komu przypuerdzielić z kapcia a to ja. Mogę Se z liścia ale raczej nie pomoże. Więc znów wydaję kakofonię dźwięków, tym razem knurowatych. Walczę z glutem w gardle. Wylazł. Za chwilę znów skrzypię bo maź glutowa znikła i suszy.
i leżę i wymyślam Se rozrywkę w chwilach pomiędzy .
kino we łbie. Lepsze to niż czerń. Jasne, oślepiające plamy. Geometryczne wzory. I tak se też gadam w głowę: - że to jakaś lipa z tym Bogiem. Lipa i mega przekręt. Bo jęli i wogle i te miliony lat od stworzenia to na miły buk, to nasze wyobrażenie jest do kitu. Cokolwiek by nie mówić. I nauki kk i inych religii są tyż do luftu. Stoją w całkowitej sprzeczności z prawami przyrody.
i tak se leżę i dumam, malkontence i oglądam te włebne obrazki i nagle słyszę trzaski. Myślę: - ups...coś się zadziało. Będzie jaka zmiana. Nole mi przestawiają zardzewiałe zębatki.
noc szczęśliwie minęła. Ptaszory ryjami budzą mnie przed świtaniem. Dobijają o świcie. Taky, wstałam. Zmiana owszem. Jest. Żreć mi się chce. Zdrowy, chamski apetyt się obudził. Wstaję - kaszlę, boli głowa bo słoneczko napierdziela. Kontrolny rzut oka na kibel - czy wolny?
siadam z kawą, nie na klo, kaszel. Dochodzę, usiłuję się ogarnąć a tu: Tiu
, kich
psik
leci z kinola jak z prysznica. Gil gilem, kaszel kaszlem ale czas wytoczyć ciężką artylerię.
biere claritine. Na jakie 2 godziny spokój. Śluzówka sklęsła a kaszel płuca wyrywa. Zgina mnie w spazmach i stu - dojechało brzuchem. Spiął się jeden z mięśni, tych kaloryferowatych. Na nawet nid myślałam, że jeszcze je mam. Spiął się i wyskoczył spięty, twardą, gładką kulą. Osz...jak bolało.
wstanę, pochodzę i padam. Coś zrobię i padam. Zmobilizowałam się by poleźć z Julą do weta. Nosz... Ponad pół godziny albo i lepiej 2 nieduże przystanki lazłam. W obie strony 5500 kroków. Małych.
patrzę na ryż i odruch mi się włącza. Zupa, zupa...a na kolację zakazany gluten. Szarlotka. Bo z głodu mnie skręca a do jedzenia za dużo nie ma.
a jutro po glucie znów gorączka. I reizefieber. Bo to ju ta fajna faza. I zero odporności.
i mam dość serdecznie.
siedzę w domu. Kalesony na doopie, portki dresowe. Bluzka, sweter i telepie mnie z zimna. I tak dzień po dniu. I się zastanawiam: - długo jeszcze?
nocą wypluwam płuca. Zresztą nie tylko ja. Mać też. Żężę(?), chrypię, świszczę. Duszę się bo to coś siedzi mi dowolnie. Albo w gardle, albo w krtani i albo muli albo wysycha nocą na proch i pył a wtedy biada! Jak Julosława zatkanym nosem - łiiiii, tak ja hyyyy, iiii, zrywam się żeby złapać łyk powietrza, łeb prawie w balko wkładam. Iiii, iiiii, iiii i w końcu jest. Żyję. W ta chwila. Taka myśl. Dychne jeszcze czy nie. I kaszlę, pluję, wypluwam. I leżę i pomstuję w myślach rzucając kufami. Bo się już nie da inaczej.
leżę i usiłuję zasnąć a tu mi coś : - hrrr, hrr. Nosz ty! Rozglądam się komu przypuerdzielić z kapcia a to ja. Mogę Se z liścia ale raczej nie pomoże. Więc znów wydaję kakofonię dźwięków, tym razem knurowatych. Walczę z glutem w gardle. Wylazł. Za chwilę znów skrzypię bo maź glutowa znikła i suszy.
i leżę i wymyślam Se rozrywkę w chwilach pomiędzy .
kino we łbie. Lepsze to niż czerń. Jasne, oślepiające plamy. Geometryczne wzory. I tak se też gadam w głowę: - że to jakaś lipa z tym Bogiem. Lipa i mega przekręt. Bo jęli i wogle i te miliony lat od stworzenia to na miły buk, to nasze wyobrażenie jest do kitu. Cokolwiek by nie mówić. I nauki kk i inych religii są tyż do luftu. Stoją w całkowitej sprzeczności z prawami przyrody.
i tak se leżę i dumam, malkontence i oglądam te włebne obrazki i nagle słyszę trzaski. Myślę: - ups...coś się zadziało. Będzie jaka zmiana. Nole mi przestawiają zardzewiałe zębatki.
noc szczęśliwie minęła. Ptaszory ryjami budzą mnie przed świtaniem. Dobijają o świcie. Taky, wstałam. Zmiana owszem. Jest. Żreć mi się chce. Zdrowy, chamski apetyt się obudził. Wstaję - kaszlę, boli głowa bo słoneczko napierdziela. Kontrolny rzut oka na kibel - czy wolny?
siadam z kawą, nie na klo, kaszel. Dochodzę, usiłuję się ogarnąć a tu: Tiu
, kich
psik
leci z kinola jak z prysznica. Gil gilem, kaszel kaszlem ale czas wytoczyć ciężką artylerię.
biere claritine. Na jakie 2 godziny spokój. Śluzówka sklęsła a kaszel płuca wyrywa. Zgina mnie w spazmach i stu - dojechało brzuchem. Spiął się jeden z mięśni, tych kaloryferowatych. Na nawet nid myślałam, że jeszcze je mam. Spiął się i wyskoczył spięty, twardą, gładką kulą. Osz...jak bolało.
wstanę, pochodzę i padam. Coś zrobię i padam. Zmobilizowałam się by poleźć z Julą do weta. Nosz... Ponad pół godziny albo i lepiej 2 nieduże przystanki lazłam. W obie strony 5500 kroków. Małych.
patrzę na ryż i odruch mi się włącza. Zupa, zupa...a na kolację zakazany gluten. Szarlotka. Bo z głodu mnie skręca a do jedzenia za dużo nie ma.
a jutro po glucie znów gorączka. I reizefieber. Bo to ju ta fajna faza. I zero odporności.
i mam dość serdecznie.
siedzę w domu. Kalesony na doopie, portki dresowe. Bluzka, sweter i telepie mnie z zimna. I tak dzień po dniu. I się zastanawiam: - długo jeszcze?
dokoła i w kółko Macieju
pisałam, że w listopadzie coś mnie dopadło. Jakieś choróbsko? Pisałam!
miał
miał
środa, 15 marca 2017
O_O
wściekłoty dostaję gdy czytam na pejsie bzdety dotyczące nieodległej przeszłości Pl. No kurwica mnie trafia.
ludzie! Są archiwalia wszelkie! Mikrofilmy. Pokona i co tam chcecie. W uj profili, stron i co se jeszcze wymyślicie w temacie.
pierdolić każdy może, troche lepiej lub trochę gorzej, na początku, gdy nie ma wiedzy i znajomości gdzie szukać informacji. Ale potem to zwyczajnie nie uchodzi!!!!
nosz kufa! Ogarnijcie się!
ludzie! Są archiwalia wszelkie! Mikrofilmy. Pokona i co tam chcecie. W uj profili, stron i co se jeszcze wymyślicie w temacie.
pierdolić każdy może, troche lepiej lub trochę gorzej, na początku, gdy nie ma wiedzy i znajomości gdzie szukać informacji. Ale potem to zwyczajnie nie uchodzi!!!!
nosz kufa! Ogarnijcie się!
wtorek, 14 marca 2017
ino mig
starsza pojechała w banki a jo ruuu na balkon. Wyrzucać, myć. Wywalać, oczyszczać. Bo to jedyny moment by bez draki robić porządek. Bo wszystko to przyda się. Nawet podręczniki sprzed 15 lat.
bo co je jej to je jej, a co moje to też jej.
bo co je jej to je jej, a co moje to też jej.
dobre info
primo pierwsze- już lepiej się czuję.
primo drugie- kocham wszelkie zielsko.
no bo i jak nie kochać jak leczy, ratuje.
sosnę kocham miłością odwieczną za aromat, za syropek a teraz także za korę. Alkoholowy nastaw/ ekstrakt leczy czerniaka. Nie żebym miała, ale sam fakt, że można to skasować ulubionym drzewem poprawia nastrój. Zresztą 60% wszystkich leków p/ nowotworowych ma pochodzenie organiczne.
z tego co zrozumiałam to generalnie naturalne likwidowanie parcha polega na odcięciu przepływu białek i zniszczeniu ukrwienia w onym czyli odcięciu dróg zaopatrzenia. Jak w życiu- nie jesz, zdychasz.
jejku! Niech już będzie ciepłota! Bo nie lepi się robota!
:D
primo drugie- kocham wszelkie zielsko.
no bo i jak nie kochać jak leczy, ratuje.
sosnę kocham miłością odwieczną za aromat, za syropek a teraz także za korę. Alkoholowy nastaw/ ekstrakt leczy czerniaka. Nie żebym miała, ale sam fakt, że można to skasować ulubionym drzewem poprawia nastrój. Zresztą 60% wszystkich leków p/ nowotworowych ma pochodzenie organiczne.
z tego co zrozumiałam to generalnie naturalne likwidowanie parcha polega na odcięciu przepływu białek i zniszczeniu ukrwienia w onym czyli odcięciu dróg zaopatrzenia. Jak w życiu- nie jesz, zdychasz.
jejku! Niech już będzie ciepłota! Bo nie lepi się robota!
:D
poniedziałek, 13 marca 2017
ta ostatnia niedziela
jak to śpiewał Michnikowski " nie dla mnie już..." to i ja mogę. Na krzywą nutę i innym temacie, ale nie dla mnie już szlajanko. Nie dla mnie już dzikie szlaki. Dla mnie ino proste ścieżki, krótkie dystanse i być może rower.
finał wieńczy dzieło.
skąd ten łabędzi śpiew? Z bólu co łzy wyciska i zniechęca do jakiegokolwiek ruchu.
a młąda dziś z satysfakcją:- a nie mówiłam, że będzie boleć.
mówiła. Ale wleciało i wyleciało i wogle to może tą rażą przejdzie ulgowo.
gratisa nawet dostałam: Narastał przy kasłaniu, wszelka ciepłotą ze mnie uciekła. Ból, lodowate końcówki mimo skarpet, rękawiczek, butelek z wrzątkiem pod kołdrą. Nic nie pomagało póki ból trwał. Tera ino serducho przystawa. Ale daję radę. Zalegam.
finał wieńczy dzieło.
skąd ten łabędzi śpiew? Z bólu co łzy wyciska i zniechęca do jakiegokolwiek ruchu.
a młąda dziś z satysfakcją:- a nie mówiłam, że będzie boleć.
mówiła. Ale wleciało i wyleciało i wogle to może tą rażą przejdzie ulgowo.
gratisa nawet dostałam: Narastał przy kasłaniu, wszelka ciepłotą ze mnie uciekła. Ból, lodowate końcówki mimo skarpet, rękawiczek, butelek z wrzątkiem pod kołdrą. Nic nie pomagało póki ból trwał. Tera ino serducho przystawa. Ale daję radę. Zalegam.
sobota, 11 marca 2017
tfu, na psa urok
jakby atmosfera w domu od wczora ocieplała. Ostro, nerwowo, nieprzyjemnie. Młąda, słusznie, protestuje na kiblowe przystrójki. Ja, słusznie, staram się nie nerwować maci. Wiek i te rzeczy. Słuszności powodują napięcia. Huk z tym. Wiecznie trwać nie będą a ja jak zwykle pomiędzy. A sztuka dyplomacji jest odległa mi o lata świetlne.
stres związany z brakiem roboty, młądą, macie, agresorem u piesa, boć młąda uznała że bezwzględnie narzuci mu swoją wolę, zaparcie się matki, jej infekcja. Ma 80 lat. Wiek trochę nie fajny na użeranie się z wirusami. A zaparciem przeszła sama siebie.
jakieś 3 tygodnie temu skończyła się jej kasa. Tak to bywa gdy człek żywiołem działa i nie myśli. Najpierw latem wzięła pożyczkę w banku. Gdy mnie nie było w domu. Bo dorosła wnusia nie raczyła spożywać tego co im gotowałam. Ona zresztą też. Ogarniacie? Gdy wróciłam , wszystkie sagany z zawartością stały w różnych miejscach pokryte równą warstwą pleśni. O zapachu już nic nie mówię.
jesienią wpadła na genialny pomysł. Pokryła dach starego, przez nikogo nie używanego domu. Na kredyt. Ja się pytam, kto normalny daje starcom kredyt? No kufa kto??? Wszystko oczywiście poza mną bo w zasadzie po co mi ta wiedza?!
a 3 tygodnie temu obraziła się na świat i wszystkich świętych. Przez ten czas żyła wodą, budyniem na wodzie-w przypływie bezrozumu nabyła tego hurtowe ilości, chlebem, zuchelkiem kaszanki. Czasem poinformowana, że sagan ugotowany, coś wzięła. Na 3 dni przed emeryturą dudniąc oznajmiła:- nic od was nie chcę. Pewnie uznała, że da radę dożyć.
wicie, jedna z troską podpatrywała co robi. Jak się czuje. Nie wiem czy to gra, czy co? Nie wiem raz lezie i słania się- och umieram i te rzeczy. Po godzinie popyla na wkurwie i paszczą kłapie. Kłapie bez opamiętania. Negatywne emocje to jej życie. Dodają jej sił. Ewidentnie.
a wczoraj. Z wizgiem wybyła z domu. Znikła na 2 godziny. Zaliczyła okoliczne sklepy. Dotargała zakupy. Litościwie chciała mnie w gotówkę zaopatrzyć.
a wała! Nie chcę, nie wezmę. Może jakoś dożyję do ... No właśnie. Do czego? Do zarabiania. Szykuje się, wykluwa ale jeszcze nie czas.
wczorajsze menu: Ryż ugotowany z cebulą i soja sos, miska pomidorówki z kluskami a na kolację 2 kromki chleba z herbatą.
glutenem żarta glutem sączę. Brzuchol jak u pasibrzucha. Zaraz będzie stan podgorączkowy. Przeżyję.
i kombinuję co dalej. Bo plany mam ale niestety zależna w nich jestem od ludzi. A to kiepska sprawa.
trzymcie kciuki.
stres związany z brakiem roboty, młądą, macie, agresorem u piesa, boć młąda uznała że bezwzględnie narzuci mu swoją wolę, zaparcie się matki, jej infekcja. Ma 80 lat. Wiek trochę nie fajny na użeranie się z wirusami. A zaparciem przeszła sama siebie.
jakieś 3 tygodnie temu skończyła się jej kasa. Tak to bywa gdy człek żywiołem działa i nie myśli. Najpierw latem wzięła pożyczkę w banku. Gdy mnie nie było w domu. Bo dorosła wnusia nie raczyła spożywać tego co im gotowałam. Ona zresztą też. Ogarniacie? Gdy wróciłam , wszystkie sagany z zawartością stały w różnych miejscach pokryte równą warstwą pleśni. O zapachu już nic nie mówię.
jesienią wpadła na genialny pomysł. Pokryła dach starego, przez nikogo nie używanego domu. Na kredyt. Ja się pytam, kto normalny daje starcom kredyt? No kufa kto??? Wszystko oczywiście poza mną bo w zasadzie po co mi ta wiedza?!
a 3 tygodnie temu obraziła się na świat i wszystkich świętych. Przez ten czas żyła wodą, budyniem na wodzie-w przypływie bezrozumu nabyła tego hurtowe ilości, chlebem, zuchelkiem kaszanki. Czasem poinformowana, że sagan ugotowany, coś wzięła. Na 3 dni przed emeryturą dudniąc oznajmiła:- nic od was nie chcę. Pewnie uznała, że da radę dożyć.
wicie, jedna z troską podpatrywała co robi. Jak się czuje. Nie wiem czy to gra, czy co? Nie wiem raz lezie i słania się- och umieram i te rzeczy. Po godzinie popyla na wkurwie i paszczą kłapie. Kłapie bez opamiętania. Negatywne emocje to jej życie. Dodają jej sił. Ewidentnie.
a wczoraj. Z wizgiem wybyła z domu. Znikła na 2 godziny. Zaliczyła okoliczne sklepy. Dotargała zakupy. Litościwie chciała mnie w gotówkę zaopatrzyć.
a wała! Nie chcę, nie wezmę. Może jakoś dożyję do ... No właśnie. Do czego? Do zarabiania. Szykuje się, wykluwa ale jeszcze nie czas.
wczorajsze menu: Ryż ugotowany z cebulą i soja sos, miska pomidorówki z kluskami a na kolację 2 kromki chleba z herbatą.
glutenem żarta glutem sączę. Brzuchol jak u pasibrzucha. Zaraz będzie stan podgorączkowy. Przeżyję.
i kombinuję co dalej. Bo plany mam ale niestety zależna w nich jestem od ludzi. A to kiepska sprawa.
trzymcie kciuki.
piątek, 10 marca 2017
piątaka dla psiaka
planowane podwyżki świadczeń doopy nie urywają.
mać dostała - 5 zł. I pyta: Psińco, co Ci za to kupić?
dla psa za mało a dla człowieka?
mać dostała - 5 zł. I pyta: Psińco, co Ci za to kupić?
dla psa za mało a dla człowieka?
pejsówka i inne czyli poranny przegląd
otwierane wiadomości zasypują wieściami od Stephena. Że postęp, że oko zdrowieje, że frakna szczeniory rosną na potęgę, że święto kobiet to obraza, że tworzy się poczet papiestwa itd itp
życie
profil nieznajomej informuje o tabletkach p/owulacyjnych. I oczywiści polemika przeplatana inwektywami i mniej lub bardziej sensownymi argumentami za/przeciw stosowaniu. A przecież są tańsze i mniej ingerujące w system hormonalne środki. Choćby wrotycz. Bo kto jest beztroskim jebadełkiem, tego ponoszenie konsekwencji przerasta.
pejsowy plociuch informuje, że ojmama ma przyrodniego brata malika. A co mnie to?
że trop wpisuje się w różne zastane i niekoniecznie lubiane. A w co ma się wpisywać? W motomyszy z marsa? Rozczarowanie?
ja tam rozczarowana jestem jakością powietrza. Budzę się kilka razy w nocy z zaschniętym nosem, zrywa mnie kaszel. A okno na wciąż otwarte bo inaczej się nie da. Zainstalowane mną wentylatorki pokryte równą warstwą błocka. Na wysokości 2m.
zdesperowana znajoma, której dzieci na wciąż chorują, nabyła oczyszczacz powietrza. Inny informuje o dobowym przeglądzie filtrów z onego i włosie rwie, bo przypuszcza, że filtr tygodnia nie przetrwa.
ja trwam na posterunku i tylko czasem/często mam myśli-spierdalać z domu byle dalej.
monologi matki naprzemiennie z Młądej, makulatura amoniakalna za rurami, smród z onej, argumenty sensowne młodej. I rozstrój nerwowy i rozkrok pomiędzy: Smrodem u świętym spokojem a wywaleniem tego i Armagedonem, tudzież szybką śmiercią matki. Z powodu w/w
wybór zawsze jest.
zastanawiają mnie wieści o opłatach abonamentowych rtv. Zaiste zapowiada się to imponująco. Każdy ma być nim uszczęśliwiony. Pod zus podłączą? Do podatku drogowego dolepią? Bo bożebożebożenko! Ja nie korzystam z tych merdiów. Nie i huk! Radia nie słucham, tv nie oglądam. Informacje dokładnie cenzuruję. Pod siebie. Netem. Blogi czytam. Niektóre. Na pejsie ruch. Z jednymi się witam. Innych żegnam gdy nerwa mi szarpią. W ziółka u Eugene siedzę, czytam czasem różańskiego. A domem? Miło gawędzę z Przelotnym Ptakiem. Chadzam na spacery ze psem sprinterem. Ten to wie czemu to służy. Jest tym czym jest, jest w tym w czym jest. Wzajemne relacje się poprawiły. Polecam książkę"okiem psa". Za free do pobrania w pdf.
wystarczyło zrobić kilka rzeczy, nie robić kilku by z podrzędnej postaci w domu stać się dla niego alfą. Zaiste zabawne jest gdy to on teraz skupia swoją uwagę na mnie by się dostosować. I obserwacja rękach młoda - pies też jej zabawna. Cóż, jest dla niego nieznośnym szczeniakiem.
hi hi, co jakiś czas ktoś podeśle jakiegoś demota, że kk be, wstrętny, fuj. Że banda pedofili, praczy kasy, zbieraczy, bogaczy, kolekcjonerów, nierobów. Tia... Śmiać mi się chce z tego. Oj, nie latam jak kiedyś do kościoła. Już ponad rok. Życie. Coś jest, czegoś nie ma. Zraziłam się. Filmów trońkę pooglądałam. Statystycznie 5% każdej grupy społecznej ma patologiczne zachowania. Czemu kler miałby być inny? Bo co? To nie ludzie? Ludzie! Te drugie 5% z drugiej strony krzywej, przeprasza, mieli się w intencji pokrzywdzonych. Czy o tym się pisze? Czyta? Może i tak ale zniszczonych psychik, życiorysów to nie naprawi. Nie wynagrodzi krzywdy. Czy coś się zmieni? Jessss, zejdzie do podziemia. Bo taka natura ludzka. Powymyśla nowe hak w pizza gate.
że księża nieroby? To postawmy znak równości pomiędzy nimi a wszystkimi, którzy pracą fizyczną się nie kalają. NP filozofami. Czemu nie?
życie
profil nieznajomej informuje o tabletkach p/owulacyjnych. I oczywiści polemika przeplatana inwektywami i mniej lub bardziej sensownymi argumentami za/przeciw stosowaniu. A przecież są tańsze i mniej ingerujące w system hormonalne środki. Choćby wrotycz. Bo kto jest beztroskim jebadełkiem, tego ponoszenie konsekwencji przerasta.
pejsowy plociuch informuje, że ojmama ma przyrodniego brata malika. A co mnie to?
że trop wpisuje się w różne zastane i niekoniecznie lubiane. A w co ma się wpisywać? W motomyszy z marsa? Rozczarowanie?
ja tam rozczarowana jestem jakością powietrza. Budzę się kilka razy w nocy z zaschniętym nosem, zrywa mnie kaszel. A okno na wciąż otwarte bo inaczej się nie da. Zainstalowane mną wentylatorki pokryte równą warstwą błocka. Na wysokości 2m.
zdesperowana znajoma, której dzieci na wciąż chorują, nabyła oczyszczacz powietrza. Inny informuje o dobowym przeglądzie filtrów z onego i włosie rwie, bo przypuszcza, że filtr tygodnia nie przetrwa.
ja trwam na posterunku i tylko czasem/często mam myśli-spierdalać z domu byle dalej.
monologi matki naprzemiennie z Młądej, makulatura amoniakalna za rurami, smród z onej, argumenty sensowne młodej. I rozstrój nerwowy i rozkrok pomiędzy: Smrodem u świętym spokojem a wywaleniem tego i Armagedonem, tudzież szybką śmiercią matki. Z powodu w/w
wybór zawsze jest.
zastanawiają mnie wieści o opłatach abonamentowych rtv. Zaiste zapowiada się to imponująco. Każdy ma być nim uszczęśliwiony. Pod zus podłączą? Do podatku drogowego dolepią? Bo bożebożebożenko! Ja nie korzystam z tych merdiów. Nie i huk! Radia nie słucham, tv nie oglądam. Informacje dokładnie cenzuruję. Pod siebie. Netem. Blogi czytam. Niektóre. Na pejsie ruch. Z jednymi się witam. Innych żegnam gdy nerwa mi szarpią. W ziółka u Eugene siedzę, czytam czasem różańskiego. A domem? Miło gawędzę z Przelotnym Ptakiem. Chadzam na spacery ze psem sprinterem. Ten to wie czemu to służy. Jest tym czym jest, jest w tym w czym jest. Wzajemne relacje się poprawiły. Polecam książkę"okiem psa". Za free do pobrania w pdf.
wystarczyło zrobić kilka rzeczy, nie robić kilku by z podrzędnej postaci w domu stać się dla niego alfą. Zaiste zabawne jest gdy to on teraz skupia swoją uwagę na mnie by się dostosować. I obserwacja rękach młoda - pies też jej zabawna. Cóż, jest dla niego nieznośnym szczeniakiem.
hi hi, co jakiś czas ktoś podeśle jakiegoś demota, że kk be, wstrętny, fuj. Że banda pedofili, praczy kasy, zbieraczy, bogaczy, kolekcjonerów, nierobów. Tia... Śmiać mi się chce z tego. Oj, nie latam jak kiedyś do kościoła. Już ponad rok. Życie. Coś jest, czegoś nie ma. Zraziłam się. Filmów trońkę pooglądałam. Statystycznie 5% każdej grupy społecznej ma patologiczne zachowania. Czemu kler miałby być inny? Bo co? To nie ludzie? Ludzie! Te drugie 5% z drugiej strony krzywej, przeprasza, mieli się w intencji pokrzywdzonych. Czy o tym się pisze? Czyta? Może i tak ale zniszczonych psychik, życiorysów to nie naprawi. Nie wynagrodzi krzywdy. Czy coś się zmieni? Jessss, zejdzie do podziemia. Bo taka natura ludzka. Powymyśla nowe hak w pizza gate.
że księża nieroby? To postawmy znak równości pomiędzy nimi a wszystkimi, którzy pracą fizyczną się nie kalają. NP filozofami. Czemu nie?
środa, 8 marca 2017
sezon na dobro
znów zgarnęłam prawie 40 piersiówek. Zużytych. Jakieś zagłębie powstało przy pętli tramwajowej. Dla mnie dobrze.
zaczyna się sezon na zielone.
pierwszy łup to jemioła. Mnóstwo jemioły ze starej topoli. Mnóstwa dobra. Będzie ocet i macerat i tinktura. Będzie czym się kurować.
czas na kopanie żywokostu. Na ocet też. A potem co popadnie. Jedne będą do smarowania, inne zamiast cytryny.
eksperymentalną wiosnę dobrem idącą czas zacząć!
zaczyna się sezon na zielone.
pierwszy łup to jemioła. Mnóstwo jemioły ze starej topoli. Mnóstwa dobra. Będzie ocet i macerat i tinktura. Będzie czym się kurować.
czas na kopanie żywokostu. Na ocet też. A potem co popadnie. Jedne będą do smarowania, inne zamiast cytryny.
eksperymentalną wiosnę dobrem idącą czas zacząć!
poniedziałek, 6 marca 2017
kombinujem
jako się rzekło, czasem dostaję napadu. Poszukiwania pracy. Gębą wśród znajomych i netem.
gębą: Dajemy wikt u opierunek + 300zł do ręki. ( można komentować :)) była propozycja przedstawienia swoich pomysłów ale po tak zacnym wstępie wymiękłam.
netem: Robota dla fachowca w Nowregii. Czemu nie? Cv debilnych nienawidzę więc tlf do Oslo. Nikt nie odbiera. Za chwilę oddzwaniają. Gadamy bitą gadzinę. Z Polakami. No i wiadomo. Robota ma dopiero BYĆ. i jak to zwykle bywa żadnych konkretów.
a ja wyobrażam to sobie tak: Praca od do, stawka za godzinę konkretnie wymieniona, umowa o pracę, ubezpieczenie. Proste, w ramach obowiązującego prawa. A tu nic. Chooj!
i niech mi nikt nie mówi, że polscy pracodawcy są, przynajmniej część, uczciwi. Bo nie są i chooj.
12 minimalne jest często omijane. Co tam omijane!
ale zostawmy ich samych sobie.
norwegia. Słyszę - 5000-6000 koron to minimalna pensja. Zdziwienie! Wchodzę na strony urzędowe i inne. Minimalna dla sprzątaczki to ciut ponad 100 na godzinę. W sumie daje to prawie 20 000 koron. No halooo!? Ktoś kogoś robi w konia! Po pół roku pracy stawka godzinowa wzrasta. No i pacz pan. Da się!
ktoś powie: Norwegia droga. Ok. Tania nie jest. Ale za 5000 wynajmujesz kawalerkę. Za 3000 pokój. 5000 masz na życie. Resztę wykorzystujesz dowolnie. SPRZĄTACZKĄ BĘDĄC!
kolejny kfiat: Opieka nad starszą osobą. Żarcie i pokój za free. Pracę za kasę trzeba Se znaleźć. A na ścianie wschodniej to łatwizna.
i owszem, kombinuję z groomingiem. Zakładając, że miesięcznie państwo chce 1500, że za każdego psa dostanę min 100 to uzbieranie haraczu nie powinno być problemem. Problemem jest co innego: Brak klientów, brak kasy, bo tę trzeba mieć, brak finansów na podstawowy rozruch. O życiu jako takiej nie wspominam. Boć nie samem chlebem człowiek żyje :D
gębą: Dajemy wikt u opierunek + 300zł do ręki. ( można komentować :)) była propozycja przedstawienia swoich pomysłów ale po tak zacnym wstępie wymiękłam.
netem: Robota dla fachowca w Nowregii. Czemu nie? Cv debilnych nienawidzę więc tlf do Oslo. Nikt nie odbiera. Za chwilę oddzwaniają. Gadamy bitą gadzinę. Z Polakami. No i wiadomo. Robota ma dopiero BYĆ. i jak to zwykle bywa żadnych konkretów.
a ja wyobrażam to sobie tak: Praca od do, stawka za godzinę konkretnie wymieniona, umowa o pracę, ubezpieczenie. Proste, w ramach obowiązującego prawa. A tu nic. Chooj!
i niech mi nikt nie mówi, że polscy pracodawcy są, przynajmniej część, uczciwi. Bo nie są i chooj.
12 minimalne jest często omijane. Co tam omijane!
ale zostawmy ich samych sobie.
norwegia. Słyszę - 5000-6000 koron to minimalna pensja. Zdziwienie! Wchodzę na strony urzędowe i inne. Minimalna dla sprzątaczki to ciut ponad 100 na godzinę. W sumie daje to prawie 20 000 koron. No halooo!? Ktoś kogoś robi w konia! Po pół roku pracy stawka godzinowa wzrasta. No i pacz pan. Da się!
ktoś powie: Norwegia droga. Ok. Tania nie jest. Ale za 5000 wynajmujesz kawalerkę. Za 3000 pokój. 5000 masz na życie. Resztę wykorzystujesz dowolnie. SPRZĄTACZKĄ BĘDĄC!
kolejny kfiat: Opieka nad starszą osobą. Żarcie i pokój za free. Pracę za kasę trzeba Se znaleźć. A na ścianie wschodniej to łatwizna.
i owszem, kombinuję z groomingiem. Zakładając, że miesięcznie państwo chce 1500, że za każdego psa dostanę min 100 to uzbieranie haraczu nie powinno być problemem. Problemem jest co innego: Brak klientów, brak kasy, bo tę trzeba mieć, brak finansów na podstawowy rozruch. O życiu jako takiej nie wspominam. Boć nie samem chlebem człowiek żyje :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)