niedziela, 3 lutego 2013

Stacja przesiadkowa :)

Hi, hi :)
Pierworodna się wyprowadziła - wprowadził się poTomek :) Wesoło, trońke głośno i zaskakująco dla Babulindy i Maleństwa. Niedzielna pobudka o 7-ej to "powód" do łez :)))

Mamiszon wybył już ze szpitala. W piątek był na biopsji. Zapisała się wreszcie do okulisty, w perspektywie ma zdjęcie zaćmy. I to mnie cieszy.

A refleksje dotyczące pobytu Mamidła w szpitalu są smutne i porażajace.

Pomijam ściemę pokarmowa gdzie na karteczce wymieniono 5 posiłków.
Intryguje mnie sposób zarządzania i opieki-patrz wskazań od ordynatoryjnych dla lekarzy. Wrażenie mam takie-przetrzymać programowo na tyle długo by NFZ zwrócił kasę. W trakcie program minimum. Czyli minimalne leczenie z tendencją do olewki. Jedynymi osobami, które tak naprawdę ciężko zasuwają to pielęgniarki i sanitariusze.

Krótka polemika z ordynatorem przyniosła nieodparte wrażenie, że jest odgórny przykaz odsyłania i skazywania pacjentów. Przypowieść o latach 90-tych - przez ordynatora - że z uśmiechem na ustach odsyłał pacjentów do domu na pewną śmierć daje dużo do myślenia. Takie miał odgórne przykazanie. To już nie plotki - to fakty.

W piątek Mama wyszła ze szpitala. W tym samym dniu przyjęto młodego chłopaka. W pracy stracił przytomność. Już oczami wyobraźni widzę jak odczekał swoje na SORze zanim trafił na oddział, Gdy wychodziłam z M leżał na łóżku i coś pisał telefonem. Pies z kulawą nogą się nim nie zajmował, bo przecież są procedury i  czekają na wyniki. Nikt palpacyjnie ani ocznie nie przebada pacjenta. Bo i po co . Brak procedur. :/ Chłopak wieczorem zszedł !!!!

Drugi młody był na zejściu gdy wychodziłyśmy. Tez szopka. Matka cały czas przy nim. Gdy przestał oddychać a alarm nie spowodował jakiejkolwiek reakcji ze strony personelu, sama zaczęła go reanimować. Ciężko chory pacjent z tej samej sali wypełzł na korytarz i wołał o pomoc. Dopiero wtedy zrobił się ruch. I nie myślcie, że te ustrojstwa za łóżkiem z tlenem, sprężonym powietrzem i czymś tam jeszcze działają. O nie! Nie, nie, nie!  Młody zszedł.

Historii poznałam ci różnych mnóstwo.

Babulinda dostała się do szpitala po protekcji. Taka prawda. Inaczej - zapomnij.
Ja do neurologa też czekać będę tylko 3 tygodnie. Wiadomo o co chodzi.

Dobroć z tego wszystkiego jest taka, że schudłam. Złe, że przy większym wysiłku, czy nawet minimalnym stresie mam wrażenie, że ktoś mnie konkretnie dusi. Ohydny jakiś nacisk mam na krtań i siedzę wtedy i chycham - hik, hik, hik usiłując złapać powietrze.

Zaczynam poszukiwania dojścia do endokrynologa.

PS. Jeśli chcecie wiedzieć czy macie małego raczka, można wykonać odpłatne badanie krwi. 4 dychy i już wiesz jakie masz perspektywy :p

Mamy w domu pampersa. poTomek sobie dziecko - psie sprawił. Zwie się Drops i jeszcze cóś. Jak Infantka 5-ciu imion. Młody porażająco grzeczny. Nie drze paszczy nocą choć maleńtas. 5 tygodni. Tylko leje jak dziurawa konewka :) No i właśnie - znów przeciekł, a teraz pożera mi kapcia :))

Parę rzeczy miałam załatwić ale natłok wrażeń i ogólny rozpad znów mi program zresetował. Taki live.

1 komentarz:

  1. Hej, z przerażeniem czytam o Twoich zmaganiach ze służbą zdrowia. Podziwiam Cię za determinację i codzienną walkę. Jesteś bardzo silna. Twòj blog śledzę z wypiekami na twarzy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń