czwartek, 28 lutego 2013

Pobudka przed 6-tą kotem :/ Zwalila metalowa miche i koniec spania. Cóż to? Nic, wobec tego co dalej się zadziało!

Młoda zwalona z łóżka w kupę szczylka, z przydeptana szyją przez syna.
Wyzłośliwianie się i przepychanki o sposób sprzatnięcia tego co i owszem. A potem, gdy córka postanowiła w końcu odzyskać swoje biurko, na którym notorycznie był bajzel Młodego - poTomek jednym kopem wyrwał blat i przewrócił regał wywalajac zawartość i wyłamując nogę.

Policja, zeznanie, ostrzeżenie :(

I w koncu po 2 dniach kupił psu jedzenie, boć nie ma czasu. Pilnuje ukochanej, chodzi z nia do jej pracy.

Młoda nie poszła dziś do szkoły. I chyba o to mu chodzi, żeby zawaliła, bo uważa ją za głupią. I w ogóle to po co Jej szkoła średnia, najlepiej gdyby poszła do roboty.

Ech :( Wszystko mi opada, naprawdę.

Chciałabym napisać coś optymistycznego, coś wesołego, ale doprawdy trudno.

Jeszcze chwilowy stres, że zabił szczeniaka, bo on lubił przy regale siedzieć. Ale młody przezornie zwiał do Babci.

A ja miałam zabrać sie za ogarnianie pracy, szukanie itd ale mało ogarnieta jestem.

Może cos się uda. Mobilizacja...

sobota, 23 lutego 2013

Amien :/

Zaliczyłam neurologa w końcu! Dowlokłam sie po grudzie i śniegu, odczekałam co swoje - bo wciśnieta byłam na tzw. "krzywy ryj".
Doktor uroczy, kompetentny. EWUŚ działa i sieciowe podawnictwo, sory przesyłanie informacji dot stanu zdrowia pacjenta tyż. Doktorek zerknał w monitorek i juz WIE, ze depresje leczyłam.
- A jaka była dawka tej Alwenty?
- 150 :/
- O rany! Tak nie można! - doktorek dostał bulwersa. Wiec uprzejmie Mu wytłumaczyłam, że  gdy zaczełam po niej schodzić, to odstawiłam, i piję dziurawiec. Przepytał mnie na okolicznośc odbudowywania psyche tyż. No i co miałam Mu powiedzieć? Że zawsze jak coś mnie skopie wpadam w dół i na nowo muszę się wyciagać do góry. Że żadnego normalnego wsparcia od rodziny. To dla mnie norma. Bo to kuźwa tak jest-jak trwoga, to do Boga. Czyli kole dupy się pali-mamo :_( pomóz. A jak od dupska coś odpadnie- to gieroj młodzież i spadaj stara. Stara jesteś, nieudana, popaprana - no wszyscy wiedzą.

Doktorek zaordynował rezonans magnetyczny z kontrastem - na kwiecień. Znaczy się to jest najbliższy termin. Kombinuję jak to przyspieszyć, bo LUBIĘ wiedzieć.

W domu po raz pierwszy od rana nie latałam ze scierą i papierem. Mam w nosie! Focha szczeliła, udaję że nic nie widzę. Bo synuś jak sprawił sobie psa, tak od momentu, gdy szczylek nastał u mnie ani razu go nie nakarmił. A czasu poswieca mu tyle co nic.
Wiadomo, najlepiej wszystko robić rękami matki i jeszcze czepiać się i wyzywać przy każdej nadażającej się okazji.
Z inwektyw powstała by już solidna ksiażka :/ Taka grubości encyklopedii.

Uprzejmie proszę - dawajcie mi po łapach, jak zachce mi się być dobrą matką i mieć miękkie serce. Plisss... bo mam jak wiecie przyjaciółke sklerozę :p

Od kiedy poTomek nastał wraz z psem, nastała też jego Love. Love jest ładniutka, malutka, ma maleńkie stópki, biust właściwej wielkości, piekne oczy i ogólnie jest milutka. Tylko jako "mamusia" Dropsowa nie garnie się do sprzatania po nim. Weźmie na kolanka, pogłaszcze i tyle. Na zwrócona uwagę, że może jednak by choć trochę podłogę przetarła po swoim psie, odrzekła, że od sprzątania jest poTomek a ona może odkurzyć podłogę, czy wytrzeć kurz.
No kurza twoja łapa!!!! Miotnęło mnie w środku i choć synuś jest ładny a charakter ma syfiasty, to jednak oczami wyobraźni zobaczyłam go jak po pracy zapieprza w domu i wszystko ogarnia a panne leży i kwitnie. I tu szlag mnie trafił, choć to jego wybór, ale młody jest i głupi.

Dostał totalnego szmergla na punkcie LOVE. A co zjesz na sniadanko? A co to? A gdzie byś dziś poszła? Itd... itp.... Zawala pracę, znaczy się nie pracuje ... bo musi mieć czas dla LOVE.
A Love jest już niemal domownikiem. I może nie czepiałabym się ale gdy mieszka sie z kimś w jednym pokoju, to jakieś proporcje i kulturę trzeba zachować.
Akcja z wczoraj? Love przytuptała do swojego Lovusia na maleńkich stópkach a że Lovuś zalegał w łożnicy, dołączyła do niego. I tak pół dnia się tulali a zza regału coraz to dochodziły cmoki, jęki, westchnienia. W końcu wkurzyłam się bo ileż można, bo nawet do późnej nocy przesiaduje dziarska dziewoja. To że ja już lezę w łóżku wcale jej nie przeszkadza, aluzje do tego, że Dziecina następnego dnia musi rano wstać do szkoły, nie docierają.
W końcu wczoraj z lekka pogoniłam towarzystwo. I co? G....! Za 2 godziny znów przylazła, tym razem asystowała swojemu Lovusiowi gdy zażywał kapieli. A Lovuś-nic sie nie bój, ja ciebie obronię. Masz prawo być tu gdzie ja.
Bohaterski zakuty łeb!!!!

wrrrrrrrrrrrrrrr......................................

PS. Jakby ktos sie niepokoił, to informuję, że zmieniłam hasło :DDDD
To do kochanych dzieci :DDDDD

czwartek, 21 lutego 2013

Odcięta

Prawie jestem. Prawie, bo kazdy wie, że to duża różnica.

Netu nie mam:p
Telefon- słuzy tylko do odbierania połączeń:p

Prawie jest nader istotne. Bo jednak ten XXIw w mieścinie mej jest.
Czyliż net za free-tylko trzeba dupsko z domu ruszyć no i brak komfortu intymnosci i natentychmiastowego dostępu.
Telefon-okazuje się też za free tylko przeczłapać trzeba się z 10 minut. Ale to żaden problem? Prawdaż?
Jeszcze tylko michę i rachunki za free a już będzie malina :/

I wtedy to chyba bym się załamała na maxa. Bo co to za lipne życie? :/

Ale dobrze wiedzieć, że w razie czego jest możliwość.

W ramach oszczędności wyłączyłam lodówkę. Zamknełam na amen bo wkurzyła mnie niebotycznie. Kilka dupereli w zamrażarce, kilka słoików w części chłodzącej i co? Mamżreć prąd.  Lodówką to akurat mam za oknem i na balkonie. Za free. Więc by, by Kuro :D

Bo lodówka ma to właśnie widzęczne miano. Nie wiem jak wasza ale moja czasem jak gdaxcze jak kura zwołująca pisklęta do siebie. Więc co się miałam z niż kłócić. Mówisz-masz! Jesteś Kurą :DD

środa, 20 lutego 2013

Żeby nie było,

że życie ze szczylem jest sielskie to upsz informuje ,że moja podłoga woła o pomstę do nieba. Miejscowe wycieranie, przecieramie i podcieranie jej zdaje się psu na budę. Bo Panicz Drops z upodobaniem targa swoje pampersy, czyli sciereczki, którymi wyciera cie to co wycieka spode psa. A wycieka w kóżnych konfiguracjach.
Wersja na stojąco jest opanowana idealnie, ale trenuje w pozycji "siad" i "waruj". Szczególnie ta druga jest urocza, bo nim się dopadnie do szczylka, przegalopuje przez pół chałupy kropiąc ją jak kropidłem.

Nabyty nie tak dawno 3-kilowy worek karmy pustoszeje w oszałamiającym tępie.
Czasem usiłuje spozyć żwirek koci-ale tu juz drzwi na sztywno zamknięto, coby piesa nie zakorkowało na amen. Zamknięte odrzwia do pokoju Babulindy, bo tam upatrzył sobie super miejscówkę na twarde prezenty.

A ja wogóle nie wiem po co ta wymiana okien w Bibliotece. Jak było zimno w ubiegłym roku, tak tez jest i teraz. Siedzę i telepię się. We związku z tym poematu długaśnego nie będzie.

Ciekawostka ze świata pracy - legalna hostessa - zarobek powyżej 3000zł :DDD I to nie z nety a UP. Świecie mój co się dzieje ???

wtorek, 19 lutego 2013

Psiejsko :D

Młody Predator rozrabia jak pijany zajac. Wydłubuje tynk zza listwy przypodłogowej, obgryza tapicerke łóżka no i oczywiście usiłował podłączyć się pod 220V. Klapniety i okrzyczany, ofukany i nanonowany przez syna trenuje szajbe pt. ten Pan jest BE i BOJAM :D Czyli totalna dzida na widok właściciela. Przejdzie mu mam nadzieję. :D

Za to totalnej głupawki dostaje jak pojawia sie Dzieciątko. Z rozdziawiona paszcza uśmiechem lata z prędkością małego poniaka i szaleje z pluszakami. Julke-persicę omija z daleka, bo dostał od niej z liścia kilka razy, ale Kotolota ma przekichane. Wiecznie jest płacz bo młody dziabnie jej ogon, albo szczypnie w boczek. Szkoda mi jej. Okazuje sie totalna ciapą w kontakcie z Predziem.

Szczeście dopadło nas tej nocy - młody nie dobijał się do łóżka i w miarę czysto było chyba rano. Nie wiem. Żadna "upojna" woń do mnie nie dotarła jeno aromat kawy. Dziecinka rano podała mi do łóżka. Kocham takie poranki :DDD
Kiedyś to był codzienny rytuał tak jak i bukiecik pierwszych fiołków.

A z nówek :D ?
Zaliczyłam UP sobą dziś. Kolejna wizyta w połowie czerwca. Żadnych świśtów do NFZ-tu , wystarczy dowód. EWUŚ podobno działa. I gitara :DDD
Babelot się znów zawiesił. Czyli odmawia leczenia. Polazła do przychodni i zapisała sie na "już" grudzien do neurologa. Gdy usłyszała, ze ja mam wizytę jutro to szlag ją trafił i szczeliła focha. Cóż - ma się paszczę to trzeba robić z niej użytek. Rzuciłam Jej kilka propozycji, ze zdecydowanie krótszymi terminami, ale ... foch!!

Podobno, zaznaczam PODOBNO, osoby, które w ciagu 2 lat, zarejestrowane w UP, nie podejma pracy będę zsyłane na przymusowe roboty. Taka informację dostałam od szatniarki w Bibliotece.  Wcale mnie to nie dziwi, w końcu przez ten czas maja zapewniony ZUS i ktos te składki płaci.

Info dla p. Jacka- Biblioteka i Czytelnia już działa. Net działa. Kontakt jest :D

Wracając do wizyty dzisiejszej. Już nawet się nie zżymam i nic mnie nie irytuja, a w zasadzie powinno.
Zadnej bezpośredniej informacji od asystentki na temat kursów, pracy - wszystko trzeba wyciągać na siłę. Na razie wstepnie zaklepałam sobie miejscówkę na marzec na kurs  Aktywnego Poszukiwania Pracy. może to da mi jakieś narzedzia? Okazuje się, że są tzw. Kluby Pracy w każdej dzielnicy gdzie bezpłatnie można możystać z telefonu. Jak z netem to nie wiem, bo nie byłam. Jutro podrepczę.
I znów mam zgryza. Bo - mam kilka ofert pracy na które na pewno odpowiem, a z drugiej strony naprawdę interesuje mnie tem kurs. A potem chciałabym jeszcze przynajmniej ze 2 sobie zrobić. Cóż, trzeba dać sobie szansę. 

W kazdym razie jak przemyślałam sobie sprawę , przecieram szlak dla dzieciaków. Pewnie dla najmłodszej. Bo sama szkoła średnia to za mało. Jej taki kurs na pewno się przyda. Nabierze pewności siebie, nauczy się jak "sprzedać sie" pracodawcy. To bardzo istotne. I może coś znajdzie dla siebie.

Prawdę mówiąc jestem zadowolona i to bardzo, że daje się pokierować. Nie bryka, nie wierzga. Nie pcha się na oślep w zycie. Krok po kroku, etap po etapie realizuje normalność i buduje swoją przyszłość. A łatwo nie było. Zaczęła nauke w klasie terapeutycznej. Bardzo niedojrzała, późno zaczeła mówić - tak naprawdę ok 4 roku życia. Potem była powszechna podstawówka, gdzie skopano i sponiewierano Ją dokładnie. I w końcu gimnazjum specjalne. I faktycznie specjalne. Miejskie. Prowadzone przez człowieka z pasją, z fantastyczną kadrą nauczycielską. Efekt - publiczne LO. I daje radę. A lekko nie było. Szczególnie przez pierwsze 2 lat ze strony kolegów. Ale zacisnęła zeby, ja zacisnęłam bo mamy cel. Wspólny. Samodzielne, w pełni samodzielne zycie. normalna praca, dom, rodzina. I tak bedzie, głęboko w to wierzę i w Nią.

A starsze, pieronsko zdolne, piekielnie inteligentne poleciały we świat i życie nie szczędzi im razów. Boleśnie przekonują się że Matka miała rację kiedy na kolanach błagała by się uczyły, by pozdawały, pozaliczały to co należy. Ale jak to zwykle bywa - Pop swoje, chłop swoje!

A za okem równo leci z nieba białe gówno :/


 

piątek, 15 lutego 2013

Ha :D

Robię za nianię Dropsiastą.
Młody wprowadził się ze szczeniakiem a ja mam zabawę. Pomijam sprzątanie tego co i owszem, co przybywa w postepie geometrycznym.
Glut jest pełen wdzięku. Śmiga  z rozdziawioną paszczą wykonujac "hy,hy " na głebokim wydechu. Zębiska pirani ostre jak szpile wbija w co sie da.
Pono mix labka z belgijką :p Śmieszny, i w miarę grzeczny.

Ja w planach mam jutro wypad do Otwocka. W końcu czas tam zawitać. Potulać ciotke. To już miesiąc. Nie wiem jak będzie :(

Dostałam cynk odnośnie pracy w pralni. Wiadomo jak jest - pecunia non olent - zdeklarowałam sie przez Pierworodną, bo ja nentu nie mam, i jak dotąd brak odzewu na hasło.

Młody i nawleczoną mogliby pożyczyć swój gwizdek - ale - jak to w zyciu bywa  - sami chętnie korzystaja z innych, sami z siebie dając nic lub niewiele. W każdym razie usłyszałam pogadankę, że mam se kupić Ofertę i dzwonić.

Tak na marginesie, kiedy tylko pomyślę o Synu jakoś cieplej, on zawsze wykona jakiś ruch, po którym mocno kopię się piętą w potylicę wyrzekając - głupiaś ty, głupia. Niestetyż zdaża mi sie zapominać o naczelnym haśle mojego życia z dzieciami - umiesz liczyć, licz na siebie :/

Generalnie nic nadzwyczajnego się nie dzieje. I dobrze, czas na lekki oddech. Młoda narzeka na system kształcenia, sama omijając starannie podręczniki.

Wieczorkiem plotki u kumpeli i znów hiobowe wieści ze świata. A to Marynia z bloku obok, nie żyje, a to stado znajomych zagrożonych utrata pracy. Ona sama po protekcji "załapała" sie na dodatkowy dorobek przy bachorku, bo tej pracy gdzie jest nie jest pewna. W każdej chwili może ja stracić. Podejrzewam, że już straciła, tylko głupio Jej sie przyznać.

czwartek, 7 lutego 2013

Powrót do życia

Jakoś tak odnosze wrażenie, że wracam do siebie po latach niebytu. Zaczełam piś Aloe Vera i coś mi się odklapkowało  w łepetynie.

Z przyjemnością spojrzałąm na siebie w lustrze i z satysfakcja skomentowałam radośnie swój błysk w oku-" nic się nie zmieniłaś".

Rekawki zakasane, jakiś power we mnie :D i jakby co to szukam pracy :DDDD

A w domu nowy lokator. Szczeniak synem przytargany :/ Wieści nr 1 były takie, że dostał skądś jak już mieszkał u mnie. Wieść nr2 czyli, wysypał się - posiadał Predatora już na starym mieszkaniu :/ Czemu kłamią????

Mać jakoś się ogarnia, lata w końcu sobą po lekarzach.

A ja synem usłyszałam wczoraj, że jestem bej, czyli rumun, czyli dziad, bo bez pracy i wogóle. Sami wicie rozumicie :/

Spadam, bo chwilowo wpadłam do biblioteki a czas goni. Buzioki po wsiem :DD

niedziela, 3 lutego 2013

Stacja przesiadkowa :)

Hi, hi :)
Pierworodna się wyprowadziła - wprowadził się poTomek :) Wesoło, trońke głośno i zaskakująco dla Babulindy i Maleństwa. Niedzielna pobudka o 7-ej to "powód" do łez :)))

Mamiszon wybył już ze szpitala. W piątek był na biopsji. Zapisała się wreszcie do okulisty, w perspektywie ma zdjęcie zaćmy. I to mnie cieszy.

A refleksje dotyczące pobytu Mamidła w szpitalu są smutne i porażajace.

Pomijam ściemę pokarmowa gdzie na karteczce wymieniono 5 posiłków.
Intryguje mnie sposób zarządzania i opieki-patrz wskazań od ordynatoryjnych dla lekarzy. Wrażenie mam takie-przetrzymać programowo na tyle długo by NFZ zwrócił kasę. W trakcie program minimum. Czyli minimalne leczenie z tendencją do olewki. Jedynymi osobami, które tak naprawdę ciężko zasuwają to pielęgniarki i sanitariusze.

Krótka polemika z ordynatorem przyniosła nieodparte wrażenie, że jest odgórny przykaz odsyłania i skazywania pacjentów. Przypowieść o latach 90-tych - przez ordynatora - że z uśmiechem na ustach odsyłał pacjentów do domu na pewną śmierć daje dużo do myślenia. Takie miał odgórne przykazanie. To już nie plotki - to fakty.

W piątek Mama wyszła ze szpitala. W tym samym dniu przyjęto młodego chłopaka. W pracy stracił przytomność. Już oczami wyobraźni widzę jak odczekał swoje na SORze zanim trafił na oddział, Gdy wychodziłam z M leżał na łóżku i coś pisał telefonem. Pies z kulawą nogą się nim nie zajmował, bo przecież są procedury i  czekają na wyniki. Nikt palpacyjnie ani ocznie nie przebada pacjenta. Bo i po co . Brak procedur. :/ Chłopak wieczorem zszedł !!!!

Drugi młody był na zejściu gdy wychodziłyśmy. Tez szopka. Matka cały czas przy nim. Gdy przestał oddychać a alarm nie spowodował jakiejkolwiek reakcji ze strony personelu, sama zaczęła go reanimować. Ciężko chory pacjent z tej samej sali wypełzł na korytarz i wołał o pomoc. Dopiero wtedy zrobił się ruch. I nie myślcie, że te ustrojstwa za łóżkiem z tlenem, sprężonym powietrzem i czymś tam jeszcze działają. O nie! Nie, nie, nie!  Młody zszedł.

Historii poznałam ci różnych mnóstwo.

Babulinda dostała się do szpitala po protekcji. Taka prawda. Inaczej - zapomnij.
Ja do neurologa też czekać będę tylko 3 tygodnie. Wiadomo o co chodzi.

Dobroć z tego wszystkiego jest taka, że schudłam. Złe, że przy większym wysiłku, czy nawet minimalnym stresie mam wrażenie, że ktoś mnie konkretnie dusi. Ohydny jakiś nacisk mam na krtań i siedzę wtedy i chycham - hik, hik, hik usiłując złapać powietrze.

Zaczynam poszukiwania dojścia do endokrynologa.

PS. Jeśli chcecie wiedzieć czy macie małego raczka, można wykonać odpłatne badanie krwi. 4 dychy i już wiesz jakie masz perspektywy :p

Mamy w domu pampersa. poTomek sobie dziecko - psie sprawił. Zwie się Drops i jeszcze cóś. Jak Infantka 5-ciu imion. Młody porażająco grzeczny. Nie drze paszczy nocą choć maleńtas. 5 tygodni. Tylko leje jak dziurawa konewka :) No i właśnie - znów przeciekł, a teraz pożera mi kapcia :))

Parę rzeczy miałam załatwić ale natłok wrażeń i ogólny rozpad znów mi program zresetował. Taki live.