środa, 3 sierpnia 2022

Jestem w szoku

 Wczoraj weszła ekipa. 

6-ciu chłopa.

Od 8-ej rano.

I z marszu wzięli się do roboty.

Nie usiedli na papierosa.

Nie prowadzili towarzyskich rozmów.

Nie dowcipkowali.

Przez cały dzień nie pojawiła się nawet jedna butelka z piwem.

Pracowali.

Ciężko, uczciwie, szybko.

Jestem w szoku.

 

Wynieśli wszystkie graty, podwiesili sufit. Przy okazji okazało się że legary mają wymiary 40cm x 40cm.

Kolejny szok.


Trzymajcie kciuki żeby tak dotrwali do końca. 


piątek, 29 lipca 2022

Medyczne Wacki

 Wiecie nie od dziś, że moim sportem ostatnich lat jest medycyna. Uprawiam ją z różnym natężeniem , z zerowymi efektami.

 Popadłszy w paranoję nr 100096 po wyczerpaniu wszystkich możliwosci nie medycznych, postanowilam skonsultować się z lekarzem NPL-u z zaskakującym efektem. Zaskakującym nie tylko mnie. Nocnego w ponad 40-to tysięcznym miasteczku niet. Jedź na Berdyczów. A być powinien, bo kto nas będzie trenował w umartwieniach.

Odebrać chciałam zalegle fotki, płuc mych korali. Niet. Jeno opis. Nawet gdy mieszkiem chciałam potrząsnąć.

Niezrażona i jeszcze nie umartwiona do końca udałam się po wyniki tomografii. Mało trenuję, więc nie pomyślałam że przecież mamy okres wakacyjny i doktory odpoczywają.

Na pokuciu pojechalam po EEG. Bo trening umówiła doktorka na dziś. I zapomniała. I wyjechala a wyniki posłała do innego umartwiacza. 

O fociach moich kosci już nie wspominam, bo to totalny faul. Ino z mojej strony.

Najśmieszniejsze jest to, że moje wlasne dane dotyczące mojego zdrowia są mi niedostępne. I choć rozumiem, że trening musi być i pokuta za życie, to jednak czuję pewną niegodziwosć. Rzeklabym niedosyt treningu i dla tego postanowilam podzielić się z moim umartwieniem RPP i miłościwie panującym Najwyższym ze Sprawiedliwych. 

Mnie jest bardzo wesoło i radośnie, czuję się taka niedotrenowana, że z przyjemnoscią poczekam na efekty  treningu moich trenerów. 

czwartek, 21 lipca 2022

Ten pierwszy raz

 

 Taki widok dziś po oczu otwarciu. 

Pierwszy raz, z pewną nieśmiałością, spałam na podwórku. 

W sumie spełnienie kolejnego marzenia ale i małe rozczarowanie w kwestii ciszy. No ale dramatu nie było. Bez porównania ciszej niż w Warszawie.

Za to jeden plus niezaprzeczalny- chłodek i drugi- świeże powietrze. Cała noc.


wtorek, 19 lipca 2022

Straszna lipa

 W ubiegłym tygodniu była akcja Babelot.

Kontrolna wizyta u pierwszego po EKG skończyła się karetką i jednodniowym wypadem na izbę przyjęć czyli tutejszy SOR. 

Ten SOR to ja lubię. Nigdy nie czekasz. Zawsze wolne wyrka. Lekarze też wydają się kompetentni wbrew obiegowej opinii, że ten szpital to umieralnia.

Matka przeżyła swoje, ja swoje. Po Młodej spłynęło, ale ten typ tak ma. Kawałek Aspergera nieraz ułatwia życie.

Potem przyszła sobota i przyjechali córko z wnukom zwanym pieszczotliwie Zdzichu ew Dziadu - to ja.

Ostatnio większość to u mnie dziady i broń buk w natywnym brzmieniu. To coś jak człowieku. 

Zrobiliśmy ekskursje że starszą do pana od mleka - tak! mamy pana od prawdziwego mleka i prawdziwych serów twarogowych. Mleko nawet czasem kupuję jeszcze ciepłe. 

Więc pojechaliśmy spodziewając się klasyki - błotko, gnojówka, kury rozdrapujace wszystko i wsiowy zapaszek - a tu lipa. 2 krowy za stodoła pasą się wśród retro sprzętu rolniczego z epoki Gierka, jeden kot przemknął przez podwórze przy zapyziałych kocich miseczkach, a reszta żywimy schowana. 

Dziwnie mocno, totalnie nie wsiowy klimat. Raczej jak przedmieścia. Matka w zaskoczeniu bo nie tego się spodziewała.

Potem pojechałyśmy nad Świder. Woda całkiem, całkiem. Temperatura do kąpieli. Dziadu trenował rzuty piaskiem. I moczył zadek.

. MAĆ wykonała zanużeńca w pełnym rynsztunku bohatersko chcąc rzucić uwity przeze mnie wianuszek w główny nurt.

Jak kto czytał "Autobiografię" Chmielewskiej to zna wyczyny jej mamy, osoby w podeszłym wieku i jakby schorowanej. Podobnie jest z moją mamą. A potem ból i problemy. Ech...

Na działce Zdzichu penetrował babciny ogródek. Wciągał maliny -4 odmiany, jedna pociotkowa strasznie lipna, jedna czarna, jedna późna, choć owocuje jak szalona i jedna odmiana gigantyczna. 4-5 maliny i pełna garść owoców i te preferuje Dziadu. Reszty nawet nie zaszczycił spojrzeniem. z upodobaniem rwał ogórki, pomidory, borówki ale na tym kończył. 

Finał wszystkości jest taki, że do dziś dojść do siebie nie mogę. Przejadę się po coś a reszta dnia to spanie, jedzenie. I tyle. A ponieważ matkę trzeba karmić, przynajmniej raz dziennie musi mieć coś gotowanego,( resztę załatwia sama,) to barek babciny ma zarobek a ja przejażdżkę. A potem ból, składanie gnatów do kupy i pogo. 

Trochę tradycyjnie latam po lekarzach. Dziś znów na tomografię. Może w końcu coś wyjdzie. Potem EEG. I z wynikami do lekarza. Doktor podejrzewa mioklonię. Rehabilitacja przesunięte w nieznana przyszłość bo oczko się zepsuło po noszeniu pelletu, wiem! Nie powinnam. Kręgosłup i te rzeczy ale stało się. Generalnie co chwila słyszę - że to zmiany związane z wiekiem.

Więc z geriatrycznym okrzykiem- Ała! Żegnam się z wami.


piątek, 15 lipca 2022

W końcu się udało


Jj




 Od góry patrząc

1. Tu gdzie teraz wszystko zielone, wiosną był żywy piasek po instalacji kanalizacji.
A jednak się udało. Kaczy kompost, torf w różnych odmianach, ziemia i jest efekt. 
Może nie wybitny ale mnie zadowala.
2. Permakulturowa grzadka z kapustą. Pyrki, samosiejki pomidorów w gratisie. 
3. W końcu dobre miejsce na maliny. Co drugi dzień pełna miseczka owocków, choć mogłoby być lepiej bo nieco podeschły i niepodwiązane właściwie. 
Uczę się cały czas.
4.marzenia się spełniają 😁 werandka łącząca oba domy, broń buk polączona konstrukcyjnie, nieodzowna w czasie pluchy i upałów. 
5. Zadaszenie nad schodami. Bardzo potrzebne bo woda strumieniami lala się po onych, ściana zewnętrzna schodów puchła. Wieczna wilgoć i wylęgarnia komarów. Teraz sucho i zimą nie będę się bała schodzić. Oczywiscie zejscie oswietlone. 
6. Mała drewutnia i skladzik vel werandka. 

No cóż, długo nie pisalam bo zmierziło mnie pisanie bez zdjęć.
Trochę się pozmieniało.
W najbardziej newralgicznych miejscach doszły rynny. 
O tym co bym chciala jeszcze, pisać nie będę. Bo chcieć mozna dużo a z realizacją gorzej. Gdyby finanse = pstryk paluszkami i gotowe, minus ubytki na koncie, to byłoby pięknie. 
Niestety tak to nie dziala. Zalezna jestem a raczej moja mama od wykonawców a z nimi jest różnie. 
Więc jest jak jest. 

Z nami też różnie. Młąda chadza do ŚDS-u. W końcu po latach przebojów i ogromnego wysiłku doszłysmy do w sumie celu. Jest terapia, wsparcie psychologiczne. Jest pomoc gops- u, ubezpieczenie. Więc w razie "w" nie zostanie sama i bez wsparcia. I dach nad głową na razie w teorii niezalezny, ale mam nadzieję, że w miarę szybko zamieszka sama. A taki przecież był cel.   I nie ma tak że jest idealnie  Broń buk. Za latwo by było.
Z Babelotem od rana w przychodni, potem karetka do szpitala, nerwy itd. leki pozawalowe to za mało. Doszedł awaryjnie jeszcze jeden. 8-my.
To co się dzieje na działce pobudza ją, ma z kim pogadać.
Ja jak to ja staram się wszystko ogarnąć ale się nie da, więc najpierw napoleońskie plany a potem radosć, że część zrealizowana. 
Od czasu do czasu jakis lekarz bo w końcu pudełko się starzeje i zmiany geriatryczne już zachodzą. 
Deprecha jak ta chuśtawka w zależnosci od pory roku i poczucia bezpieczeństwa pojawia się z różnym natężeniem. Poza działką praktycznie nie chodzę. Poruszam się już na rowerze. Szybciej i mniej bolesnie. 
I tak powoli turlam się dzień po dniu dziwiac się jak szybko ten czas mija. 

niedziela, 13 marca 2022

Robię detox od wschodu

 Dawno nie pisałam bo i działo się. Po pierwsze remont i nieodłączny za tym idący wniosek nasuwający się każdemu inwestorowi w stosunku do większości wykonawców. A brzmi on tak:

- а иди на ху.!

Czemu? Bo to wyjatkowa blać magistrów z yt i złodziei. Nic tylko stój przy dupie i patrz na ręce. 

Ale mimo przeszkód turla się wszystko do przodu.

Na pierwszy plan poszły rynny bo na głowę leciało pomimo faktycznego istnienia. Z nimi to istna epopea albowiem trafiłam na złodziei, partaczy lewusów.

Wystarczy że miałam utrzymywać całą bandę, ubierać. Karmić i podlewać. 

Kto ma doswiadczenie w tym temacie to ogarnie że trafiłam na ekipę 200zł rynny z metr bieżący ze wszystkim czyli materialami i robocizną. 

I idzi na chooj! - nie obyło się bez interwencji boo wydawało im się że trafili na żyłę złota. A żyła pokazała im 🖕.

Potem przyszedł czas na wymianę elektryki w dziadkowym domu. Nie zrobił gniazdka w piwnicy ale za to pierdyknął 2 przy samej furtce ( miały być pod daszkiem przy wejściu, 10m dalej. 

Dlaczego? Bo mu tak było wygodniej 🤣🤣🤣

Zrobić opłacone już gniazdko w piwnicy przyszedł później i zarządał za nie 1500. 

- a idzi na chooj!

Potem hydraulik. Oki. Tylko kocha trunki i to skomplikowało nasze wzajemne relacje.

Ale instalace zrobił. Niefachowie ( inny) cudem zainstalował peleciaka i nie zdażył go rozwalić.

W domu ciepło jak w tropikach 🥰. W jednym i drugim ino ceny peletu poleciały w kosmos. Więc na wszelki słuczaj instaluję jako alternatywę kominki.

Ale to zaś. 

Potem dekarz. 🤦 

- a idzi na chooj!

Wszystkim tym panom różne rzeczy lepiły się do rąk łącznie z grabiami 🤦

Teraz jest cieśla. 😁 Już 4 tydzień robi 1 pokój. Ale w końcu zrobi.

Trzymajcie kciuki. Bo jeszcze drugi do zrobienia. I łazienka. Oraz poprawienie zadaszenia przed domem, nad schodami do piwnicy i daszku nad drewutnią i ogólnym składzikiem. I wstawienie drzwi do domu w nowe miejsce. 

No i ogrodzenie łącznie z przeniesieniem bramy w inne miejsce. I podjazd do garażu.

W tygodniu, tfu! Tfu! Ma być robiona kanalizacja. Trzymajcie kciuki!

Ja o niczym innym nie marzę tylko żeby ten program minimum został zrobiony .

Chcialabym jeszcze studnię artezyjską bo z kranów otwockich lecą czasem dziwności a złoża wody z których korzystam ja i pare ładnych tysięcy ludzi zostały skażone ponad 10 lat temu o czym poprzednia POwska ekipa nie raczyła poinformować poza znajomymi i przyjaciółmi królika. 

A ja " używam życia". Czyli zaczynam jeździć na rowerzę z nadzieją że mnie nie piżgnie i nie zwalę się np pod koła czy czegoś tam. Jakoś nie mam siły pełzać przy wózku a pozatym to zajmuje w ciul czasu. 

Z drugiej " atrakcji" to se fundnęłam hashi. Na bogato. Do tego pakietu co mam to jak znalazł. Więc z dużą niechęcią wracam do tego co kiedyś robiłam sama sobą dla przyjemności a teraz z konieczności czyli diety. 

Depresja mi była nawróciła więc wracam do prochów i nie mogę wrócić. Te właściwe gdzieś mi znikły.

W ogródku totalny rozpiździaj. " Pod wiatą" śmietnik i składowisko materiałów na kanaluzację. 

Ogólnie mam dość.

Zawalam swoje sprawy, Młądej, matki.

I jeszcze ta Rosja vs Ukraina. 

Horrendum!

W związku z tym zapodałam sobie detox od fb i wszelkich wojennych informacji lub z tym związanych. 

Z mniejszą lub większą częstotliwością jeżdżę rowerem. Miało być głównie relaksacyjnie a jest życiowo. Ale lepsze to niż nic. 

Na razie buziam wszystkich 😘


czwartek, 20 stycznia 2022

Coś ty sobie myślał?!

 Nie wiem jak daleko można sięgnąć myślami by móc je zakotwiczyć w czasie i przestrzeni.

Czy tymi kotwicami są miejsca? Relikwie dawnych pokoleń czy też oni w nas. Nasi przodkowie.

O czym myśleli, marzyli?co dominowało w ich życiu?

Miłość czy obowiązek?

Co było dla nich najważniejsze? 

W zawirowaniach życia, zapętleniu emocji trudno wyjść ponad to co małe, niskie. 

Trudno schylić kark. 

Wybaczyć.

Wyciągnąć dłoń.


Najpierw żal, niezrozumienie. -czemu tak? Jak tak można? Potem złość- całe spektrum. Lata całe aż do wypalenia. A na koniec wybaczenie, potrzeba i zgrzyt lojalności i pochylenie nad słabością i działanie- w bólu, wbrew - czemu to robię? I kontakt- przez ściśnięte gardło, z trzepotem serca, lakoniczny, by nie powiedzieć za dużo ale powiedzieć- jesteśmy, żyjemy ....i jak się masz? Jak się czujesz? I usłyszeć pytania, których wolałoby się nie usłyszeć...bo odpowiedź nic nie zmienia, nie daje nadziei, bo głupia, podła zawziętość i niewybaczalne niewybaczenie demolują i depcą.


Dziś przeczytałam że odeszła moja teściowa. Pomimo oddalenia i lat bez kontaktu nie potrafię o Niej inaczej myśleć jak - babcia Marysia. Nie mówiłam inaczej jak - mamo, choć mamą już była dla innej. To nie ważne. 

Mamo- spotkamy się jeszcze i jak zwykle będzie mi głupio przed Tobą. Ty wiesz czemu. 


środa, 19 stycznia 2022

środa, 12 stycznia 2022

Kielnia

 Nie wiem od czego zacząć, bo trochę się dzieje. 

Remontuję. Dom jeden i drugi.

Najważniejsze rzeczy bo na estetykę przyjdzie albo nie, czas. 

Na razie żyjemy jak w strefie Gazy.

Śmiesznie nie jest. Raczej czasami strasznie. 

Zaczęłam od rynien. Wiadomix. Nie chcę żeby mury nasiąkały. Szukałam tanio i szybko 😁 no i wiadomo. Nacięłam się na bandę Rumunów. Miało być tanio - nie było. Szybko - w sumie było. Tyle że po partacku. Pogoniłam przy pomocy policji. Inaczej się nie dało.

Potem elektryka. W dziadkowym domu. Pan po godzinach se dłubał i dłubał. Dodłubał się w końcu choć mnie już krew zalewała. 

W tzw międzyczasie zaczęłam szukać czegoś do ogrzania domu, bo kopciuch tryskał niemal z każdej strony. 

Kto to przerabiał to wie. 

Na wungiel nie kupisz bo zakaz. Pelleciaki w odległej przyszłości. 

Jak wieść gminna niesie, podłączenie się pod gaz to teraz ok 1,5 roku oczekiwania w mojej okolicy a za gazem nieszczególnie optuję z oczywistych względów. 

W międzyczasie hydraulik dziergał instalację co w dziadkowym. Nie obyło się bez spotkania z wybitnymi skurkojadami. Bezczelność ludzka nie zna granic.

W końcu udało mi się kupić peleciak. Sama instalacja to kolejna baja. Podłączenie druga. Siłami okolicznymi - szczęściem nic się nie stało a zawezwany serwisant ogarnął temat ino mig, nauczył czego miał nauczyć i jest pod tlf 24/24 jakby co. 

Teraz gdy temperatura spada do -10 jest ok. Cieplutko jak w ulu. Na -5 tropiki. Latamy w strojach niemal kąpielowych. 

Tylko kurcze ta cena pelletu. Rośnie z dnia na dzień i to nie o 5 zł a 50-100. Zgroza! Ale cóż - okazja czyni łobuza. 

Kuzyn mi robi daszki i rynny. Tj poprawia po partaczach.  

Powoli ogarniam różności miejscowe. Niuanse bytowe i sąsiedzkie. 

Interesuję się tym co i wszyscy. I wszystko mi by opadło gdyby nie to, że skupiam się na tym co mam do zrobienia. 

Śledzę dziewiętnasty trend od początku. Popleczników i adwersarzy.

Wyciągam wnioski. Czekam i nie spieszę się. 😁 Ani ja ani obie kobietki w domu. Reszta rodziny wiadomix. Czyli regularnie chorują i to ciężko. Łącznie z wnusiem. 

I to tyle w telegraficznym skrócie.