niedziela, 11 lutego 2018

codzienność w wawie

dzień jak każdy. zaczyna się od kawy, fajka, lapka.
tak mam. dochodzę do siebie w ciszy. potrzebuję tego. potem mykwa.

a przed niedzielą pranko. jak za Ćwieczka. w wirnikowej. i tu zgryz.
raczej nie zgryz a smród.

zastanawia mnie czemu wcześniej go nie czułam, czemu nie słuchałam Młądej, która wielokrotnie sygnalizowała swąd.
może smrodek suszków maci tłumił skutecznie? może smrodek osiadły.? nie wiem.  w każdym razie po usunięciu wszystkiego-nie zdzierżyłam- po wypucowaniu wszystkiego, poczułam.

przed płukaniem prania.
z wanny.
smród wody.
leków, chloru, fenoli, fluorków. yessss... córka chemików jestem. nawąchałam się różności.

a mówili, pij wodę
a mówili, pij kranówkę.
a chooj!

(szefie i inne ekscelencje-proszę nie czytać 😀)


uwierzcie mi, wszystko opada.
w przeciętnem domu tego nie poczujesz. bo chemii w opór.  tu areozol p/smrodny, tu odwaniacz do sracza, mydelko co wyrabia intensywnością zapachu za drogerię. proszki, płyny itd. skutecznie    tuszują smród tego co niegdy ś było wodą a teraz jest ściekiem.

resztki magnackiej fortuny wydałam na 2x5 litrów nieścieku. resztę z pracy targać będę.  ojcze G. dzięki za rozsądek ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz