Odebrałam wyniki. Dr Google od ręki, ale wymiękłam. Co se będę nerwa szarpała i nerwowała się. Gucio wiem, lekarzem nie jestem. W każdym razie nie ma dramatu. Jakieś drobne ogniska hyperintensywne, cokolwiek by to znaczyło. Podłoże może być różne. Olać!
Jakieś coś niespecyficzne spowodowane ( tak w opisie) - nadciśnieniem tętniczym - nie posiadam, migreną - nie posiadam (?) chyba. W każdym razie nie stwierdzono :p Faktem jest, że proszeczki na ukrwienie dają radę. Czyli z uchem cóś. A o uchu nic nie ma jeno o wyrostku sutkowatym. Też se wymyślili. Sutkowaty pod uchem. Jakiś nieźle pojechany był ten doktorek co wymyślił tę nazwę. Bo mleka z tego nie ma?
W każdym razie ciągnąc wątek i drążąc temt po objawach doszłam do stiopy cukrzycowej. Ciekawe, ciekawe!
Tematu nie oleję bo od dawna mam różne odczucia w kopytach więc pocisnę doktorową jak ją dopadnę. Po coś w końcu jest.
Już latem ubiegłego mówiłam o nieczuciu i innych takich.
Nie ma bata, trochę jestem zaniepokojona. I nie tylko ja. I niekoniecznie chodzi o mnie. Gdzie się nie ruszę to każdemu coś dolega. Tak zatruliśmy Ziemię, siebi, odparami produkcyjnymi i .... ech... szkoda gadać.
Mnie w zasadzie ryba. Bo jakby poważniejsze leczenie to i tak mam z głowy. Zbyt kosztowne. Ale LUBIĘ wiedzieć. Najbardziej o sobie.
Czemu tak, czemu to?
A teraz czas go home poogladać swój czerep rubaszny od środka :)))
Jakieś coś niespecyficzne spowodowane ( tak w opisie) - nadciśnieniem tętniczym - nie posiadam, migreną - nie posiadam (?) chyba. W każdym razie nie stwierdzono :p Faktem jest, że proszeczki na ukrwienie dają radę. Czyli z uchem cóś. A o uchu nic nie ma jeno o wyrostku sutkowatym. Też se wymyślili. Sutkowaty pod uchem. Jakiś nieźle pojechany był ten doktorek co wymyślił tę nazwę. Bo mleka z tego nie ma?
W każdym razie ciągnąc wątek i drążąc temt po objawach doszłam do stiopy cukrzycowej. Ciekawe, ciekawe!
Tematu nie oleję bo od dawna mam różne odczucia w kopytach więc pocisnę doktorową jak ją dopadnę. Po coś w końcu jest.
Już latem ubiegłego mówiłam o nieczuciu i innych takich.
Nie ma bata, trochę jestem zaniepokojona. I nie tylko ja. I niekoniecznie chodzi o mnie. Gdzie się nie ruszę to każdemu coś dolega. Tak zatruliśmy Ziemię, siebi, odparami produkcyjnymi i .... ech... szkoda gadać.
Mnie w zasadzie ryba. Bo jakby poważniejsze leczenie to i tak mam z głowy. Zbyt kosztowne. Ale LUBIĘ wiedzieć. Najbardziej o sobie.
Czemu tak, czemu to?
A teraz czas go home poogladać swój czerep rubaszny od środka :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz