Czy to wiosna czy co?, ale dostałam PAŁERA :P
Śmigam po chatynce na milotle. Sama siebie nie poznaję, progenitura też. Mam parcie na robienie tego i tamtego, zanczy się krzątam bez ustanku. Pranko, gotowanko, coś podetrę, coś pozmywam.
Na półkach mnie chwilowo zastopowało, wystarczy dzień bieżący. Zwłaszcza!
Szczeniak w domu to katastrofa powodziowa. Lata, śwruje się i leje. Konewka jakaś! Normalnie strach!
Pieron, jak przystało na potomka mądrych rodziców chwyta w lot wszystko. Tylko łypnie okiem jednem lub drugiem i już wie.
W kilka sekund załapała co oznacza - CHOP!
Minuta - i już nauczyła się siadać.
Gadam do niej - szczur wredny odpowiada, pyskuje zawzięcie i zażarcie. I jak pirania kłapie paszczą chcąc dziabnąć w nos.
Chodź rozumie tylko gdy ma interes. Szczególnie na balkonie. Och, jaki to wtedy posłuszny pies! Przy nodze, grzecznie i ufnie paczy wzrokiem kiciusia, janioł, isto janioł :)
Smarkata nauczyła się pilnować swoich zabawek. Bo niestetyż, jej starzy też mają na nie jazdę :p Za zabraną zabawką jedzie z wrzaskiem starym po karku i zwykle ją odzyskuje. Nie odpuszcza - twardy dwumiesięczny brzdąc. :)
Paczę na nią i zastanawiam się co z tej puli wyrośnie. Bo czy taki pętak może być już tak dorosły w zachowaniach?
Kadłubek jakoś się wzmacnia - mój kadłubek - tylko czasem coś się niepoukłada i robi się smieszno. Wychodzę jak zdrowy człek z domu, dajmy na to do sklepu. Wracam jak kuśtyk. Coś tak przeskoczy, coś się wytrze i zaboli.
Żebyż to nogi tylko, czyli stiopy. Kolana, biodra, kręgi słupa, szyjne, piersiowe, barki. Taka kurcze dziwna uroda tej osteo, że zawsze coś, i nie koniecznie tak samo, z tym samym nateżeniem i bolesnością. Głowa najgorzej. Uś...
Kończę bo mnie zamkną w tym przybytku wiedzy... Paaaa
Śmigam po chatynce na milotle. Sama siebie nie poznaję, progenitura też. Mam parcie na robienie tego i tamtego, zanczy się krzątam bez ustanku. Pranko, gotowanko, coś podetrę, coś pozmywam.
Na półkach mnie chwilowo zastopowało, wystarczy dzień bieżący. Zwłaszcza!
Szczeniak w domu to katastrofa powodziowa. Lata, śwruje się i leje. Konewka jakaś! Normalnie strach!
Pieron, jak przystało na potomka mądrych rodziców chwyta w lot wszystko. Tylko łypnie okiem jednem lub drugiem i już wie.
W kilka sekund załapała co oznacza - CHOP!
Minuta - i już nauczyła się siadać.
Gadam do niej - szczur wredny odpowiada, pyskuje zawzięcie i zażarcie. I jak pirania kłapie paszczą chcąc dziabnąć w nos.
Chodź rozumie tylko gdy ma interes. Szczególnie na balkonie. Och, jaki to wtedy posłuszny pies! Przy nodze, grzecznie i ufnie paczy wzrokiem kiciusia, janioł, isto janioł :)
Smarkata nauczyła się pilnować swoich zabawek. Bo niestetyż, jej starzy też mają na nie jazdę :p Za zabraną zabawką jedzie z wrzaskiem starym po karku i zwykle ją odzyskuje. Nie odpuszcza - twardy dwumiesięczny brzdąc. :)
Paczę na nią i zastanawiam się co z tej puli wyrośnie. Bo czy taki pętak może być już tak dorosły w zachowaniach?
Kadłubek jakoś się wzmacnia - mój kadłubek - tylko czasem coś się niepoukłada i robi się smieszno. Wychodzę jak zdrowy człek z domu, dajmy na to do sklepu. Wracam jak kuśtyk. Coś tak przeskoczy, coś się wytrze i zaboli.
Żebyż to nogi tylko, czyli stiopy. Kolana, biodra, kręgi słupa, szyjne, piersiowe, barki. Taka kurcze dziwna uroda tej osteo, że zawsze coś, i nie koniecznie tak samo, z tym samym nateżeniem i bolesnością. Głowa najgorzej. Uś...
Kończę bo mnie zamkną w tym przybytku wiedzy... Paaaa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz