sobota, 10 maja 2014

Że niby ...

ta woda z butelki jest zdrowsza? Że niby jest super i eko I wogle?

No jakby to powiedzieć - pomińmy już te konserwanty i antybiotyki, które są wniej. Zapomnijmy o nich. Sza! nic tam ni ma.
Ale świadomość, że do produkcji butelek potrzebna jest ropa i/lub jej pochodne wcale mi się nie podoba. Bo łańcuszek logiki mówi mi, że na końcu są duże pieniądze i śmierć, krzywda, nieszczęście, wojny.

I co ja mam zrobić.
Fajki-folia
Leki-folia
mleko-folia
mięcho-folia
owaoc, warzyw-folia
papier dupny-folia

cały świat zafoliowany

mleko mogę z krowiego automatu
warzywa na bazarku
szampon-tylko exclusive-we szkle
ale leki?

być albo nie być?
moje zdrowie czy cudza, nieznana śmierć?

------------------------------------------------------------------------------------
Czy ja jestem normalna myśląc o takich sprawach?

--------------------------------------------------------------------------------------

A teraz na drugą nóżkę.

Komponuję zwykłe domowe jedzenie. Wkomponowało mi się w głowę, że im prostsze, mniej przerobione, zapaćkane, namieszane tym zdrowsze, a tymczasem? nie borem i lasem :p

Propaganda i święta prawda merdialna tynczasem wbijają nam do głowy, że bez tuńczyka i łososia polegniesz bo te omega tylko tam, że bez brokuła padniesz jak pluskwa pod DDT, że bez krewetek nie uda się żadna impreza i wogle to PL żarcie jest de mode. Tylko dla prostaków i mało wikwintnych podniebień. Więc rukole, pierdziole, miksy i sryksy, i masło wyklarowane na zloto, i dymane powietrzem serki, i kaszka manna zakubeczkowana i wooooooooooooogle wszystko co marketowe jest the best.

Czuję się taka malutka, stlasnie głupiutka i zupełnie nieogarnięta. Bo ja nie krewetkowa, nie transatlantycka, nie azjatycka, mało poetycka, a zaściankowa, przykurzona.

I nie mam kompleksów i nie muszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

-------------------------------------------------------------------------------------

A teraz na 3 nóżkę

Do ludziów pytanie mam i "problem" do rozwiązania zapodany przez JUŻ którąś tam z kolei osobę.

Mięcho, podlina, zwłoki zwierza w różnym stadium rozkładu do spożywania.
Bym chciała o nim zapomnieć, przestać jeść.
Gdybym powiedziała w tej chwili, że mi szkoda boroków, to świń byłbym. Bo żrę i żałuję. No! Zakłamany świń. Boczki świnki -niam, krówki-niam, dzieci kurze-lubięęę,  ryby-znakomite.
Jak przestać być kanibalem, jak zapomnieć kiedy na sam widok ślinka leci, kiedy nawyki , kiedy....

Bo przeca - to nie wypada, no nie! Jak się ma serce i rozsądek, nie!

A ja ani serca, ani rozsądku tylko atawizm, Buuu

1 komentarz:

  1. Jakbym swoje myśli czytała:) Nie znam odpowiedzi, mój mąż bardzo mięsożerny a ja tak sobie,ale lubię ,może jakbym się uparła,to bym nie jadła, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń