Równomiernie pokryta kurzem, podrapana krzaczorami i psem i tym samym psem wylizana namordnie :D
Popękane pęcherze na rękach, spróchniała prawa kostka w stiopie,przypalone plecy, nadgryziona mrówkami, pokasana komarowymi. Umordowana ale szczęśliwa. Tak po prostu. Filozoficznie podchodzaca do zawartości gaci. Nie to że konkrety fizjologiczne, ale co może w nie wpaść w trakcie pracy. Był piasek, igliwie różnej maści, gałązki, mrówki, kawałki kory i bliżej nieokreślone paprochy.
Faktycznie bliski kontakt z naturą. I co ja tam będę czarować, kocham grzebanie się w ziemii. Ziemia ma dla mnie ogromną wartość.
Mogę kopać, pielić, sadzić do woli. Zapominam o bólu, pełzam na czterech, ryję jak kret i mimo wszystko odpoczywam jakoś. Głównie psychicznie.
Otwockiem sadziłam takie różne roślinki: http://www.witaminyzdrowia.pl/rosliny-lecznicze/zurawina.html, poziomki-całkiem tanie , dorodne krzaczki i http://pl.123rf.com/photo_13951322_zolty-portulaka-pospolita-kwitnacy-w-ogrodzie.html, i pokrzywę ozdobną i oczywiście mocno spóźnione mieczyki. Namoczyłam je na noc ale dalej twarde, żaden pęd się nie pokazał. Pożyjemy-zobaczymy. Może jednak coś wyrośnie :/
Ciotka na początku oponowała, że bo niedziela, że się nic nie robi... Oj tam, oj tam...robi się. Pieli, przycina, wycina, wyłamuje, a potem wygląda jak wyżej :D
Dzieciną za całokształt prac ogrodowych dostałam zjeb. Że się nie szanuję, że one-niby Ciotka i Babulinda mają tam zasuwać, że i bo.... Ble.... :/
No i co to jest? :D
Ciotka stwierdziła, że Ona tylko tam mieszka, Pierworodna nie do wyjęcia, o poTomku nie ma co mówić. Wicie-rozumicie. A Młądą dopadło zapalenie krtani i ryczy kaszląc wiec została w domu.
I co poradzisz człowieku? Co poradzisz?
Albo dopuszczę do totalnego zdziczenia działki albo jakoś będę ją ogarniać bo zrobi się śmietnik roślinny.
A poza tym to co ja moge dla nich zrobić. ??? Tylko siebie jakoś dać, czasem kasą wesprzeć czy jak wczoraj pomóc również w usunięciu niechcianej lokatorki.
Takie życie :)
Popękane pęcherze na rękach, spróchniała prawa kostka w stiopie,przypalone plecy, nadgryziona mrówkami, pokasana komarowymi. Umordowana ale szczęśliwa. Tak po prostu. Filozoficznie podchodzaca do zawartości gaci. Nie to że konkrety fizjologiczne, ale co może w nie wpaść w trakcie pracy. Był piasek, igliwie różnej maści, gałązki, mrówki, kawałki kory i bliżej nieokreślone paprochy.
Faktycznie bliski kontakt z naturą. I co ja tam będę czarować, kocham grzebanie się w ziemii. Ziemia ma dla mnie ogromną wartość.
Mogę kopać, pielić, sadzić do woli. Zapominam o bólu, pełzam na czterech, ryję jak kret i mimo wszystko odpoczywam jakoś. Głównie psychicznie.
Otwockiem sadziłam takie różne roślinki: http://www.witaminyzdrowia.pl/rosliny-lecznicze/zurawina.html, poziomki-całkiem tanie , dorodne krzaczki i http://pl.123rf.com/photo_13951322_zolty-portulaka-pospolita-kwitnacy-w-ogrodzie.html, i pokrzywę ozdobną i oczywiście mocno spóźnione mieczyki. Namoczyłam je na noc ale dalej twarde, żaden pęd się nie pokazał. Pożyjemy-zobaczymy. Może jednak coś wyrośnie :/
Ciotka na początku oponowała, że bo niedziela, że się nic nie robi... Oj tam, oj tam...robi się. Pieli, przycina, wycina, wyłamuje, a potem wygląda jak wyżej :D
Dzieciną za całokształt prac ogrodowych dostałam zjeb. Że się nie szanuję, że one-niby Ciotka i Babulinda mają tam zasuwać, że i bo.... Ble.... :/
No i co to jest? :D
Ciotka stwierdziła, że Ona tylko tam mieszka, Pierworodna nie do wyjęcia, o poTomku nie ma co mówić. Wicie-rozumicie. A Młądą dopadło zapalenie krtani i ryczy kaszląc wiec została w domu.
I co poradzisz człowieku? Co poradzisz?
Albo dopuszczę do totalnego zdziczenia działki albo jakoś będę ją ogarniać bo zrobi się śmietnik roślinny.
A poza tym to co ja moge dla nich zrobić. ??? Tylko siebie jakoś dać, czasem kasą wesprzeć czy jak wczoraj pomóc również w usunięciu niechcianej lokatorki.
Takie życie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz