czwartek, 25 lipca 2013

Duma .... i urodzenie

Niektórzy tak mają, że z racji urodzenia wyżej nos trzymają.

Bywa, bywa, znam, znałam, i wykształciuchów też, i dorobkiewiczów.
Ale to takie żałosne. Piąć się na ten piedestał, rozpychać się łokciami, wykopywać napotkanych po drodze. Żałosne!

Piedestał budujesz w sobie, nawet o tym nie wiedząc. Postawą, czynami, zachowaniem. Nie nasrasz wyżej niż masz dupę, się nie da. Więc nie sadź się na Bóg wi co. Badź sobą, ucz się siebie i poprawiaj to co w Tobie TOBIE się nie podoba. Bo ludzie i tak bedą głupio oceniać.

środa, 24 lipca 2013

Na memłonie

Równomiernie pokryta kurzem, podrapana krzaczorami i psem i tym samym psem wylizana namordnie :D
Popękane pęcherze na rękach, spróchniała prawa kostka w stiopie,przypalone plecy, nadgryziona mrówkami, pokasana komarowymi. Umordowana ale szczęśliwa. Tak po prostu. Filozoficznie podchodzaca do zawartości gaci. Nie to że konkrety fizjologiczne, ale co może w nie wpaść w trakcie pracy. Był piasek, igliwie różnej maści, gałązki, mrówki, kawałki kory i bliżej nieokreślone paprochy.
Faktycznie bliski kontakt z naturą. I co ja tam będę czarować, kocham grzebanie się w ziemii. Ziemia ma dla mnie ogromną wartość.
Mogę kopać, pielić, sadzić do woli. Zapominam o bólu, pełzam na czterech, ryję jak kret i mimo wszystko odpoczywam jakoś. Głównie psychicznie.

Otwockiem sadziłam takie różne roślinki: http://www.witaminyzdrowia.pl/rosliny-lecznicze/zurawina.html, poziomki-całkiem tanie , dorodne krzaczki i http://pl.123rf.com/photo_13951322_zolty-portulaka-pospolita-kwitnacy-w-ogrodzie.html, i pokrzywę ozdobną i oczywiście mocno spóźnione mieczyki. Namoczyłam je na noc ale dalej twarde, żaden pęd się nie pokazał. Pożyjemy-zobaczymy. Może jednak coś wyrośnie :/

Ciotka na początku oponowała, że bo niedziela, że się nic nie robi... Oj tam, oj tam...robi się. Pieli, przycina, wycina, wyłamuje, a potem wygląda jak wyżej :D

Dzieciną za całokształt prac ogrodowych dostałam zjeb. Że się nie szanuję, że one-niby Ciotka i Babulinda mają tam zasuwać, że i bo.... Ble.... :/

No i co to jest? :D

Ciotka stwierdziła, że Ona tylko tam mieszka, Pierworodna nie do wyjęcia, o poTomku nie ma co mówić. Wicie-rozumicie. A Młądą dopadło zapalenie krtani i ryczy kaszląc wiec została w domu.

I co poradzisz człowieku? Co poradzisz?

Albo dopuszczę do totalnego zdziczenia działki albo jakoś będę ją ogarniać bo zrobi się śmietnik roślinny.

A poza tym to co ja moge dla nich zrobić. ??? Tylko siebie jakoś dać, czasem kasą wesprzeć czy jak wczoraj pomóc również w usunięciu niechcianej lokatorki.

Takie życie :)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Że mi głupio

Działkowanie a szczególnie wyjazd nr 1 zaiste zabawny był. :p

PPŁ - co to za skrót? Nie zgadniecie :D PPŁ w każdym razie była zezłościła się lekko na mnie, bo chichrałam się prawie całą drogę ze wstępu. Cóż? Zabawnie było :D

PPŁ zaimponowała mi i zmobilizowała do wielu działań.

Pobyt na działce pracowity i obfity :D Aż chyba za bardzo :D ( dzięki ). A działka? Śliczna, wypielęgnowana, z dziesiątkani różnych odmian kwiatów, krzewów i drzew. Reszta jest milczeniem. Bo nie mła :p

niedziela, 21 lipca 2013

Pogaduchy

Wieczorem niemiłościwie zorane robotą, skasowane komarzycami i ledwo ruszajace nie miałyśmy siły na życie towarzyskie. Skromne, dwuosobowe, ale jednak.
Udawało się przy kawie w ciągu dnia. Krótkie, przerywane rozmowy, wymiana informacji.

Że, np warzyw i owoców NIE WOLNO trzymać w plastiku. Nie wolno i tyle!
Że, stres i pęd życia są przyczyną GŁÓWNĄ wszelkiej maści chorób. Bo jakby w żaden żywy sposób człowiek nie jest przygotowany na takie wyzwania, jakie stawia sytuacja ogólnie dostępna. Na głodówki na przednówku owszem ale nie na wariackie życie :/

Że, trawa żubrówka cudnie pachnie. Ma słodki, delikatny, migdałowy zapach i sisi u mnie na ścianie nad łóżkiem. Zasypiam i budzę się otulona tą mgiełką. Kadzidełkom mołwię WON!!!

Że mamy właśnie na rynku NIEPRACY wyż demograficzny. I ten wyż noe dokłada się do składek, bo ma gówniane umowy o pracę. A jak kto nie wierzy z wyżem niech se policzy. 1981 - stan wojenny. Ludzie siedzieli w domach i w ramach zabicia nudy produkowali dzieci. 1982 to początek wysypu i trwało to do końca lat 80-tych. Teraz to 30-to  i 20-latkowie. Zgadza się?

Że, Szwajcaria jest maxymalnie restrykcyjna w sprawach odzysku odpadów różnej maści. Że Niemcy mają super automaty do odzysku szklanych, plastikowych butelek i puszek. Że chiałabym i u nas mieć takie coś.

Że Młąda nie garnie się do szukania roboty. Nic, zero! I nie wiem jak ją pogonić?


Tematu jaja na klapie Prezydenta jeszcze nie było jak i 11 lipca. Moze i dobrze, bo smętnie by się zrobiło :(
Cieszę się w takich chwilach, że żyję tu i teraz. Minęła mnie ta masakra. Czytane niegdyś Gerharda " Łuny w Bieszczadach" w pewien sposób oddają tamte czasy.



piątek, 19 lipca 2013

Pielgrzym, włóczykij albo łajza

No bo czuję się tak  ostatnio :p

Albo jak tania dziwka na telefon.

Telefon dzwoni a ja sruuu... i znikam. Do roboty, na spotkania towarzyskie. Z tym, że robota jest OK  a spotkanie towarzyskie w pińskiem do wielkiej, masakrycznej doopy. rozczarowanie na maxa.

Ale tak to  w życiu bywa że " co się popieprzy to się polepszy".

I tak jest istotnie. Praca dorywcza w miłym towarzystwie choć dojazd masakra. Ktoś mi ścieżki poplątał. Bywa. :/

Ubiegłoroczne lato spędziłam na wyjazdach turystycznych, tego lata odpuściłam sobie wyraje ze względu na nogi, ale przeznaczenie...? Jest oczywiste - łazić, jeździć, przemieszczać się. A moje kopytka już ledwo zipią. Zacznę się chyba rozglądać za wózkiem bo momentami nie wyrabiam. Ale.... pozyjemy-zobaczymy. Może się coś wyoperuje?

Podjęłam postanowienie - zwalczam moja przyjaciółkę sklerozę. Cholesterol ZŁY wysoki, dobry baaaardzo wysoki. Jakby  nie było, dobrze nie jest. Za wysoki DOBRY powoduje stany zapalne. O  ZŁYM wiadomo. Moja ulubiona PPŁ mówi, że istotna jest proporcja złego do dobrego. Ma być 1:3. Tylko nie pamięta, który jest który.  Sprawdzę.


Do południa

Chodzenie nie jest już przykre więc odwłok z kanapy i robótki codzienne. A nie codzienne? W końcy warzę mazidło koniczynowe :D

In tractu dwonek do drzwi. Wizjerkiem widzę młodego człowieka. Nie wyglada na drania. Otwieram.
-Jestem komornikiem - grzecznie się przedstawia
-O_O - ja na to
-Czy zastałem poTomka? - Pyta on
-Niet, jego nie ma. Ja nie znaju gdzie on. - grzecznie odpowiadam
-A wy kto?
-Jego mać
-A pani godność?
-A proszszsz

Zapisał i kolejny znikł jak sen. Omamy mam :/

czwartek, 18 lipca 2013

Leczę stiopy :p

2 dni na w ciągłym ruchu wykończyły mi stiopy :/ Siedziałam na kanapie i masowałam końcówki. I szlag mnie trafiał, ale szlag wotepiały zmęczeniem, czyli prawie nic.

Każdy krok to szpile wbite e piętę. Chodzenie na paluszkach? Na krótka metę dobre ale potem to już całe stiopy bolały. Szlag! Zadzwoniłam do wracza. Skierowanie na RTG chcę. Nie ma wracza. Urlop.

Młądej się coś odkorkowało w pamięci. Kazała szukać elektroakusetu. Do elektroakupunktury. Znalazłam. Padłam na kanapę i zaczęłam molestować stopy.
Garnuszewskiego gdzieś mi wcięło, nic to! Metodą na małpe działam. Czyli stymuluje receptory w miejscach bólu.

Jest lepiej, dużo lepiej. Jeszcze gdybym mogła znaleźć podnkt anty sklerotyczny, byłoby rewelacyjnie!!!!

wtorek, 16 lipca 2013

Matka zmienną jest

Dzieciatko siadło któregoś dnia obok mnie i mówi:-" Mama, powiedz mi jaka ty naprawdę jesteś? Bo ja już nie wiem :("

Co ja mam Jej powiedzieć? Wyłożyła całą listę skarg i zażaleń, że raz jak dziecko, raz jak tyran, raz jak łobuziak, itd, itp

Dziecko! Matka to kobieta a jak wiadomo, kobieta zmienną jest!

I tyle w tym temacie!

Zboczek-mazgaj

Wracałam z działki umordowana. Plecak, zrolowany wywanik. Skwar, duszno...ogólnie do doopy...

Siadłam na ławeczce przystankowej, obok jakis facet, za nim 2 dziewczyny świergoczące o swoich sprawach. Siedzę i czekam.

Dziewczyny odjechały a mnie czegoś serducho zaczyna pikać w przyspieszonym rytmie. O co chodzi? To nie ja, ja siedzę spokojnie, nic nie robie, nie ma powodu, żeby tak przyspieszyło, więc kto? Gość obok.

Zerkam dyskretnie co z nim i furia to małe Miki w porównaniu z tym co mnie ogarnęło. Bo ja chcę SPOKOJNIE i BEZ EKSCESÓW czekać na autobus.

Gość wyciagnał to co ma między nogami i miętoli patrząc w dal. O ty łajzo!!!!!!!!! Jak mnie poderwało, jak chyciłam roleczkę z dywanikiem, jak nie wrzasnę :-"Ty zboku ......, s..... won !!!!!! I jakoś tak przypadkiem rolka trafiła go w łeb.

Nie wiem jak i kiedy :(  Sama :(

Zboczek złapał się za dziób, kwiknał:- "Nie jestem zbokiem" i znikł jako sen złoty.

Chyba jakieś omamy ze zmęczenia miałam, bo gdy po chwili wstałam z ławki nikogo wokół przystanku nie było.

Moi drodzy, chrońcie się przed upałem, istotnie, rzuca się na głowę :DDDD

Szukam domu

tzn. nie ja konkretnie, ale konkretny pies.
Przysięgałam sobie uroczyście, że nie będę wstawiać na blogu serco-rwących info o biednych, zapodzianych zwierzakach. Ale tu jest trochę inaczej ze względu na ludzi. Znanych, lubianych, z sercem na dłoni.

Wczoraj w drodze do wsi (?)- za cholerę nie wiem jakiej, gdzieś w płońskiem, koleżanka Caryca poinformowała o niespodzianym gościu. Że pies, że przyszedł i mówi -"ja tu zostaję", że chudy jak wiór i na "ostatnich nogach" z wygłodzenia. pT2 zakomunikował kategorycznie -Nie chcę drugiego psa, nie stać nas, wystarczy zwierzaków. Są już 3.

Bo i faktycznie. Ludzie na dorobku.

Pies przywitał nas z klasą. Z dystansu merdnął ogonem, takie -heloł, fajnie, że wpadliście. Z gracją siadł i zajął się mordem pcheł. Bo tych posiada dostatek. Nakarmiony, napojony. Bo jak nie nakarmić biedaka słaniającego się na nogach??? Hmmm....?????

To właśnie ta sierotka

Pies duży jest, w typie sznaucera olbrzyma. Tylko wygląda jak nadjedzony przez mole. Sierść zaniedbana, ale widać resztki "magnackiej fortuny", tzn. resztki włosa w dobrym stanie. Znaczy się, kiedyś miał dom i był dobrze karmiony.
Domowy ci on jest bez dwóch zdań. Staje grzecznie pod drzwiami i mówi, że chciałby wejść. Niestetyż, mały, nakręcony foxior to przeszkoda nie do przejścia. Foxior też trafił w ręcę ludziów w ten sam sposób. Przyszedł późną jesienią na budowę i powiedział, że on tu zostaje. To ten ze śrutem w kiszce :)

Foxior niereformowalny. Mimo pogryzień, ( przez sąsiadkę czworonożną )atakuje przybłedę w sposób niegodny wgryzając mu się w zadek - chudy bardzo i ogon. Małe, wredne, z charakterem. A gość tylko się opędza, reagując ostrzej gdy go solidnie zaboli. A przecież mógłby go capnąć raz i byłby finał i mogiła dla małego, zadziornego foxia.

Gość marzy o ubraniu. Podstawia łepetynę by założyć mu obrożę.Gość nie opuszcza ludzia na chwilę. Chodzi grzecznie obok, pilnuje. Miły i daje poczucie bezpieczeństwa. Sygnalizuje zbliżanie się obcych, ale bez przesady. Nie ujada nieprzytomnie, tylko szczeknie - ja tu jestem, uważaj! A barwą głosu ma przyjemną dla ucha. Głęboki, stłumiony bas. Fajny :)
Ogólnie to bardzo zrównoważony psychicznie pies. Bez odpałów. Nie gania nieprzytomnie, dogaduje się z innymi psami. Wiem, bo z wizytą sąsiedzką przyszły dwa sąsiady czworonożne. Dobrodusznie spojrzał na nie i nie było żadnych problemów. Chodził, biegał razem z nimi ale ludziów nie spuszczał z ócz.

Serce boli gdy patrzy się na traumę psią. Wiem, wiem, nie uratuję wszystkich zwierzaków, świata nie zbawię, ale może KTOŚ? COŚ?

Piesior ewidentnie samochodem skrzywdzony. Gdy pT2 bladym świtem odjeżdżał do pracy pies okrzyczał samochód na zasadzie - zostaw gościa bo mi zniknie i z paniką w oczach biegł za nim chcąc ratować ludzia. Grzecznie wrócił na przywołanie przyjmując z ulgą troskę i zainteresowanie.

Nocował na ganku na prowizorycznym legowisku z płyty pilśniowej i worków budowlanych. Zwinięty w supełek "docipał" do rana. Fajny gość. Miły, uprzejmy, dyskretny. Może ktoś do koni by wziął? Aaaa.... ? Pies mądry jest. Teren nie ogrodzony a on nie szlaja się, nie wszczyna burd. Pies i Koć....?????

Jakiś domek, kawałek legowiska, micha do syta???? No? Nie dajcie się prosić, plissss...

poniedziałek, 15 lipca 2013

Turlam się powolutku

Siedzimy w chałupce i mały remoncik robimy. Wydłubaną z kata farbą Młoda pomalowała balustradę na balkonie. Zaiste, bardzo tego potrzebowała :)

Młoda ogólnie ma jazdę na wyrywanie mi roboty z rąk. Za co bym się nie wzięła to słyszę:-"Mama, ty sobie siedź, ja zrobię".
He! Przypomina mi się tekst kolegi do koleżanki małżonki:-" ty sobie siedź, pachnij i bądź piękna. Ja wszystkim się zajmę". Zajął się:/

Młoda pomalowała okna z zewnatrz na balkonie. Młoda oskrobała farbę na murku w pokoju i jak znam zycie, bedzie się biła jak o niepodległość o pomalowanie jej.

Doszłam do wniosku, że skoro nie stać mnie na solidny remont, będę odświeżała chatynkę kawałkami.

I doprawdy dobra to była decyzja :D

wtorek, 9 lipca 2013

Ewakuować Warszawę

Dobrobyt państwa przekłada się na dobrobyt miast. I w ramach tego dobrobytu mamy dobre zasady współżycia społecznego. Empatii i wogle.

Objawia się to między innymi w trosce o spracowany lud stolicy. Odpady, które pozostały na czas wakacji uszczęśliwiono nadzieją poprawy bytu i komunikacji. I w związku z tym cała Warszawa niemal stoi. W korkach. Centrum jest jedną wielką rozkoszą łamania głowy. Co niewątpliwie rozwija intelektualnie i pobudza szare komórki mas do intensywnej pracy. A także skutkuje rozwojem teżyzny fizycznej dzięki konieczności intensywnego przemieszczania się z ponktu A do B, z punktu B do C itd. Troska władz wybranych cudzymi rekami wręcz wprawia w euforię.

Miałam fantazję wyjechać poza Warszawę. Porannie zaskoczyłam, że coś bardzo tak remontowo. Dobra nasza. Centrum Europy, ulotkę mam. Dam radę.

Zwykle wyjazd wyglądał następująco. Znaczy się kolejność komunikacji środków. Metro, SKM i wystarczyło. Szybko i niezdrowo.

Wczoraj - tramwaj, autobus ( po drodze ukochane schody, które "doskonale" wpływają na moje nogi), schody, schody, peron Warszawa Zachodnia. Na peronie młody człowiek w ubranku oczojebnym "opala"się na słoneczku. Stoi by informować potencjalnych pasażerów o zmianach w organizacji ruchu. Podchodzę, pytam o S11. Młądzież robi oczęta jak talarki:- nie ma takiego pociągu!
- Jak nie ma, jak jest! W informatorze!
- O! Rzeczywiście, ale ja go u siebie nie mam. Pani se spojrzy na tablicę.

Pani se patrzy i oczom nie wierzy. Ułatwienie polega na medytacji słońca o poranku, tudzież jego kontemplacji o zachodzie.
Bo prosz Panstwa pierwszy pociąg SKM do Pruszkowa linii S11 jest o godzinie 4 i cóś. A następny 15 i cóś.

Rozwój duchowy zagwarantowany. Jak ktoś powie, że władza nie dba o swój lud to kiep i cymbał. A PANIĄ PREZYDENT nośmy na rękach.

Ustaliwszy co jest i czego nie ma pokonałam szlak w przeciwnym kierunku. Dosiadłam autobusu, dojechałam na przystanek linii zastępczej za SKM. I znów balsam na me serce spłynął. Miłościwie panująca władza znów zatroszczyła się o me dobre samopoczucie.
Mając na względzie panujące upały dała mi czas na ukrycie się w odległym cieniu i relaks. Bo normalnie SKM kursuje co 30 minut w wybranym przez mnie kierunku. Linie zastepcza co godzinę. Teraz tylko kolejne marsze po schodach. W góre i w dół i prawie jestem na miejscu. Szczęśliwa, zrelaksowana i wogle super.

Droga nazad była ciekawsza. Dworcem kupowałam bilet. Kupiłam, grzecznie stanęłam na peronie upewniwszy się, że za 5 minut będzie pociąg. Koszmar. Tyle piknych widoków wokół. :P Zardzewiała siatka na peronie, upszczone syfami, tagami ściany, plwociny różnych odmian.
- Człeku powabny, ilez uroku w tobie :p

Zrozpaczona czekam. Trochę zainteresował mnie tłum na peronie przeciwnym, ale widać co ludzie wracają z pracy. Stoję. Tłum stoi. Podjeżdża pociąg - kierunek Warszawa. Podjeżdża na ten drugi peron.
Dusza ma doznała ukojenia. Że jednak miało być jak było. Że ktoś o mnie dba, o mój komfort. Jakże cudnie było mi gdy uprzytomniłam sobie profesjonalizm kasjerki. Wszak ona nie informacja. Ona do biletów najęta.

Schody w dół, schody w górę, dupka na schodek w cieniu i medytacja. Siedzieć czy ruszyć się  do autobusu. Ale... ZS1 jeździ co godzinę, 716 równie często. Uznałam, że lepiej pomedytować. Medytacja trwała 1,5 godziny. Potem schodami w dół, schodami w górę, autobus, schodami w dół, schodami w górę, tramwaj i już. Szczęśliwa, zrelaksowana dotarłam do domu.

Życzy sobie ktoś takie coś. A.... to proszę  ...:DDDD


poniedziałek, 8 lipca 2013

Śmieci PL

Mamy wymarzone ekologami róznej maści ustawy. Ta ostatnia, śmieciowa jest cudem samym w sobie.

Piastów. Tuz przed wejsciem ustawy w życie SITA zabiera "swoje" kontenery. Gmina dostarcza swoje. Trzy. W każdym cieniusia torebusia z napisem - PAPIER-PLASTIK-SZKŁO. Metal- nie ma. Jak zjesz szprotki z puszki musisz zakąsić opakowaniem bo nie ma co z nim zrobić.

Wieczór. Wszyscy okoliczni mieszkańcy wystawili pojemniki przed domy. Nasladując innych, bez zadnej informacji od gminy robisz to samo. Zasiegnięcie języka w kwestii godziny odbioru uswiadamia Cię, że będzie bladym świtem. O 6-tej.
Mija dzień i już po 19-tej są. Specjaliści od odbioru POSEGREGOWANYCH  śmieci pod postacią dwóch panów i JEDNEGO samochodu.
POSEGREGOWANE śmieci trafiają do naczepy gdzie pracowicie są mielone w drobny mak. Zdziwiona pytasz:-ale jak to? Przecież one to wymieszana sieczka! Przecież...po co...  Z wrażenia Cię zatchło.
Uprzejmy odbiorca pociesza:-na sortowni są dziewczyny, wszystko posegregują.
OK! Dobre i to. Przynajmniej ktoś ma pracę.

Śmieci zabrane, pojemniki odstawione.
Pytanie: - a gdzie torebusie na śmieci?
Odpowiedź: - w prezydium. Musi Pani tram sie udać i odebrać. ( nie wiadomo czy nie odpłatnie)

Pytanie:- A kiedy znów będziecie odbierać śmieci?
Odpowiedź: - nie wiemy. Proszę dowiadywać się w prezydium.

Jaki to ma związek z ustawą śmieciową dalibóg nie wiem. Bo do tego samego kontenera wrzucane są odpady gospodarcze. Czy ktoś wie o co chodzi?

Bo ja odnoszę wrażenie że jeszcze nie był zarobiony producent pojemników na śmieci. 

niedziela, 7 lipca 2013

Pożegnanie z tlenem

Nerw mnie chycił, bo .... dostałam, przysłał mi onyż o2 ankietę aktualizacyjną \. A w niej MUSZĘ wyrazić zgodę na wszystkie działania, w tym marketingowe dotyczące mojego konta.

No! Ja sobie wypraszam. To MOJA poczta, MOJE konto i ja nie chcę zadnych informacji dotyczących wyrobów alkoholowych, zadnych akcji marketingowych. Ja mam to w nosie. Ja sobie nie życzę.

I Jedyne co pozostało mi do zrobienia to chwilowe wyrażenie zgody - bo sysyny zablokowały mi pocztę - i likwidacja adresu po całości.

Nie ma poczty na razie bo zablokowana i nie bedzie bo polikwiduję konta.

A z komórką też się chyba rozstanę. BO MAM DOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

piątek, 5 lipca 2013

Drabina

Drabinka, Drabcio, to pieszczotliwe określenia nadane przez Młodą Klockowi. A niech mu tam bedzie jako i ma :D

Drabelot jest psem gadatliwym a tym samym momentami trudnym do zniesienia. Poranek psi zwykle wyglada tak:
_złazi z łóżka
_przeciąga się wyciągając przednie łapy i robiac koci grzbiet
_robi kilka kroków celem ustalenia stanu posiadania po czym uznawszy, że nic nie uległo zmianie i ogólnie nudno i jeszcze deko śpiący jest staje przy łóżku Młodej, kładzie pysior na poduszce i zaczyna:
   - mmmy, ufff, piii,mła,   itd i gada i gada i gada

Jak wiadomo, zawsze robi się coś po coś. Po co robi to Drab? Na co czeka?
Na podniesienie kołdry przez Młodą i możliwość dospania z nią reszty poranka. Oczywiście do góry kołami i najchętniej z głową na poduszce. O tym żeby kwiczał o spacerek mowy nie ma. Młoda skutecznie go odzwyczaiła od porannych spacerów. Teraz grzecznie czeka aż Pańcia się rozczmucha. Chyba, że jaka katastrofa, to nie odpuści. Molestuje do skutku. I dobrze. W zasadzie żadnie nieszczęścia się już nie trafiają..

czwartek, 4 lipca 2013

Malinowo :D

jest mi środkiem. Tak mieciutko, jedwabiście :D

Lipy kwitną prosz Państwa i stąd ten nastrój. Wszędzie pachnie, cudna słodycz unosi się w powietrzu. Nic to, że wczorajszy dzień przedreptałam jak baletnica na paluszkach. Nic to, że poruszałam się drobiąc kroczki. Bo pięty bolą, że hej!
Jest cudnie i tyle.

Wieczorem pokój pełen zapachu lipy. Sen napływa niepostrzeżenie. A rano...moje wroniszcza zaczynają rozmowy. Kłocą się, przekrzykują, droczą ze sobą. Zaczepiają się i szepcą czułe słówka. Uwielbiam je podsłuchiwać. W tym roku nie było gniazda i młodych. Z ubiegłorocznego lęgu przeżyło tylko jedno młode. Żadnego z rodziców też nie ma. Ale za to jest całe stadko nowych - młodzików. To one tak się awanturują co rano.

Trudno je dojrzeć w gęstwinie liści klonu. Czasem jaki ogon się pokaże, jakie skrzydło zaszeleści i tyle ich widać. Mało...

środa, 3 lipca 2013

Praca

Pierworodna wystawiona do wiatru, jak dziesiątki tysięcy ludzi. tyrała jak wół po 14 godzin przed otwarciem salonu  i co? Jedno wielkie G.....
Rozżalona, zdruzgotana.... bo ileż można szukać pracy?

Jakby ktoś, coś miał w Łodzi do nabycia w salonie motocyklowym to może tak w ramach solidarności z nieznajomą dziewczyną olać to ustrojstwo. Bo ja rozumiem, ktoś się nie sprawdza, olewa, obija się po katach, nie umie odnaleźć. Ale jeśli młoda była w czołówce sprzedażowej to o co chodzi????

A ja już nie liczę na cuda. CV już nie wysyłam. Po prostu informuję wszystkich dokoła, że szukam pracy. Czegokolwiek.

Zacytuję złośliwy komentarz - : :hrabina- z wszami za koszulą". Hmmm... wszy nie posiadam, hrabiną nie jestem... a że przodki takie jakie  były, to i są. Rodziny się nie wybiera. Ma się. Ktoś ma kompleksy? Coś kogoś boli?

Gwoli dodatkowych informacji. Moja ukochana ciocia, która mnie wychowywała, miała skończoną 1 klasę szkoły powszechnej, pracowala przed wojną jako pokojówka i była najcudowniejszym, najlepszym człowiekiem pod słońcem. Bunia odpada w przedbiegach.

Nie ma obowiązku czytać a jeszcze nadwyrężać paluszki klikaniem w klawiaturę? :p

Wracając do pracy, biorę co się da.

Ostatnio pomagałam znajomej na działce. Może będzie dalszy ciąg. Kiedyś wstydziłam się przyznać, że kiepsko, że fizycznie pracuję, bo to obciach i wogle :p

Teraz mam głęboko w nosie co kto mówi. Jest jak jest i trzeba sie dostosować. Różne rzeczy, różni ludzie w rożnym czasie robią.

Mam nadzieję na pracę za granicą. Miła starsza pani obiecała, że się popyta. A ona na szczęście to pokolonie przedwojenne, więc solidne. Można na Nią liczyć.

Generalnie jak mi się wydaje nastał czas ogólnej solidarności. Jest ciężko, ludzie powinni sobie wzajemnie pomagać. A wielu zachowuje się jak sępy. Czekają aż ktoś padnie, garnąc do siebie co się da.