Rzuciłam mało zachęcające, a może jednak, CZEŚĆ koleżance z podstawówki i dostałyśmy zaparcia niemal na godzinę.
Przeleciałyśmy sie po wsiem - po dzieciach, synkach jedynakach, synkach samotnych matek, po Kościele i klerze, po Babciach Pimciach i dokoła i w kółko Macieju. O sąsiadach, potomkach aparatczyków, czy też innych aktywistów tyż sie przeczołgałyśmy z upodobaniem.
Krótka zajawka na temat Jej siostry i siostrzenicy utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten kraj, nasz PL to nie jest kraj dla młodych ludzi.
Siostrzenica kolesiówy zapisała się na studia prawnicze w Brytani. Zapisała się ot tak. Bez egzaminów i sita odsiewu. "Z buta" dostała stypendium czy cóś na studia. To obligatoryjne. I nie ma znaczenia czy jesteś z "bogatego " domu. Należy Ci się jak koniu siano.
Że nie ma odsiewu? Egzaminów? Hmmm... pomyślmy.... życie samo zweryfikuje. Dasz radę, będziesz zaliczać egzaminy - zostaniesz prawnikiem. Nie dasz rady... to szczerze mówiąc nie wiem. Czy jeszcze ma sznsę próbować z takim samym wsparciem na kolejnym kierunku czy musi oddawać pieniądze jak nie wypali.
Szczerze - mnie to nie boli. Najważniejsze jest, że młodzi mają ułatwiony start.
Miałam już dawno napisać o pewnej sprawie, usiłowałam sobie temat "poukładać" w głowie, żeby jakoś po "ludzku" móc go napisać, ale jak wiecie ostatnie wydarzenia w moim domu, sieją zamęt raczej i rozpiździaj w mojej głowie. Cóż ! Bywa!
Ad rem. Chodzi mi o wychowywanie dzieci w związkach partnerskich. Gejowskich, lesbijskich. I choć wolałabym wyobraźnią nie sięgać do najbardziej intymnej sfery ich życia, która faktycznie jest jedynie ułamkiem wzajemnych relacji tych ludzi, to skądinąd wzbudza to we mnie jakieś nieprzyjazne wrażenia. Ale to mój problem, nie ich.
Wracam znów do wychowaywanie dzieci przez taka parę.
Sięgam pamiecią do czasów zamierzchłych i nie tak całkiem odległych gdy opiekę i wychowanie dzieci przejmowały grupy jednopłciowe. Tak do niedawna było w LO PAX-u w Warszawie. Lo męskie, prowadzone przez księży. Sięgam do gimnazjów, szkół, ochronek, prowadzonych przez siostry zakonne. Siegam do dawnego zwyczaju postrzyżyn, gdzie w określonym wieku chłopiec wkraczał w świat dorosłych mężczyzn. I to nie koniecznie własnego rodu. Do Spartan i Rzymian sięgać nie będę bo oni jakoś modelowo mi nie pasują :D Choć kwitła tam miłość miedzy dojrzałymi meżczyznami to dzieciaków chyba nagminnie nie molestowali. Zresztą - kto to wie.
Chcę przez to powiedzieć, być może w mało przejrzysty sposób, że nie widzę nic złego w wychowywaniu dzieci w związkach gejowskich czy lesbijskich.
I tyle :D
Przeleciałyśmy sie po wsiem - po dzieciach, synkach jedynakach, synkach samotnych matek, po Kościele i klerze, po Babciach Pimciach i dokoła i w kółko Macieju. O sąsiadach, potomkach aparatczyków, czy też innych aktywistów tyż sie przeczołgałyśmy z upodobaniem.
Krótka zajawka na temat Jej siostry i siostrzenicy utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten kraj, nasz PL to nie jest kraj dla młodych ludzi.
Siostrzenica kolesiówy zapisała się na studia prawnicze w Brytani. Zapisała się ot tak. Bez egzaminów i sita odsiewu. "Z buta" dostała stypendium czy cóś na studia. To obligatoryjne. I nie ma znaczenia czy jesteś z "bogatego " domu. Należy Ci się jak koniu siano.
Że nie ma odsiewu? Egzaminów? Hmmm... pomyślmy.... życie samo zweryfikuje. Dasz radę, będziesz zaliczać egzaminy - zostaniesz prawnikiem. Nie dasz rady... to szczerze mówiąc nie wiem. Czy jeszcze ma sznsę próbować z takim samym wsparciem na kolejnym kierunku czy musi oddawać pieniądze jak nie wypali.
Szczerze - mnie to nie boli. Najważniejsze jest, że młodzi mają ułatwiony start.
Miałam już dawno napisać o pewnej sprawie, usiłowałam sobie temat "poukładać" w głowie, żeby jakoś po "ludzku" móc go napisać, ale jak wiecie ostatnie wydarzenia w moim domu, sieją zamęt raczej i rozpiździaj w mojej głowie. Cóż ! Bywa!
Ad rem. Chodzi mi o wychowywanie dzieci w związkach partnerskich. Gejowskich, lesbijskich. I choć wolałabym wyobraźnią nie sięgać do najbardziej intymnej sfery ich życia, która faktycznie jest jedynie ułamkiem wzajemnych relacji tych ludzi, to skądinąd wzbudza to we mnie jakieś nieprzyjazne wrażenia. Ale to mój problem, nie ich.
Wracam znów do wychowaywanie dzieci przez taka parę.
Sięgam pamiecią do czasów zamierzchłych i nie tak całkiem odległych gdy opiekę i wychowanie dzieci przejmowały grupy jednopłciowe. Tak do niedawna było w LO PAX-u w Warszawie. Lo męskie, prowadzone przez księży. Sięgam do gimnazjów, szkół, ochronek, prowadzonych przez siostry zakonne. Siegam do dawnego zwyczaju postrzyżyn, gdzie w określonym wieku chłopiec wkraczał w świat dorosłych mężczyzn. I to nie koniecznie własnego rodu. Do Spartan i Rzymian sięgać nie będę bo oni jakoś modelowo mi nie pasują :D Choć kwitła tam miłość miedzy dojrzałymi meżczyznami to dzieciaków chyba nagminnie nie molestowali. Zresztą - kto to wie.
Chcę przez to powiedzieć, być może w mało przejrzysty sposób, że nie widzę nic złego w wychowywaniu dzieci w związkach gejowskich czy lesbijskich.
I tyle :D
Brawo!!! lubie Cie ...... za odwage i za pisanie prawdy.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
:D
Usuńja też nic złego nie widze - pozdro
OdpowiedzUsuń