poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Polewa

Już wczoraj niedziela zapowiadała lanie. Mokro, wietrznie, a przed nami droga.
Siedzę i się zastanawiam, czemu taka skwaszona od rana jestem, bo istotnych powodów o poranku brak. Ciepło, kawusia, dymek itd.
może, że jakoś tak niefajnie porobiło się i z dzieciakami. Pierworodna na gorzkich żalach bezustannych do mnie. Nie życzy sobie kontaktu do odwołania. Młody gdym zmęczona odebrała tlf, uznał żem nie w humorze i wypiął się. A święta nie takie jak kiedyś. Tyle tylko, że zakupki pokarmowe zrobione. Bez kościoła, święconki, bo i połamało mnie solidnie a wykłócać się i prowadzić wielogodzinne wykłady do Młodej o świętach, nie mam siły. Ma swoje przekonania odnośnie wiary, kk itd. Wiele z tego rozumiem. Bezustanna ofiara w setkach tysięcy kościołów na całym świecie po kilka razy dziennie - to boli. Ją. Hostia to dla Niej kanibalizm.
Ale zostawmy już  i Święta Wielkiej Nocy i KK w spokoju.

Od jakiegoś czasu zastanawia mnie jedna rzecz. Może to jest tylko sprawa mojego otoczenia, rodziny? Wszechogarniający brak miłości. Bo że miłość w przeróżnych jej odmianach istnieje to oczywista. Ale...
Kocham i współczuję więc życzę ci jak najgorzej. skąd to przypuszczenie? a  choćby z różnych zezwierzęconych profili. Kocham pokrzywdzone zwierzę - sprawcy życzę wszystkiego co najgorsze.
Dalej - masz inne zdanie, może nie jest ktoś tak lotny umysłowo - sp...debilu. To takie oczywiste. I ta szala. Z jednej strony ten mądry z drugiej głupek. Patrząc na miłość na obu, gdzie przeważy?
Kochamy i tę miłość hermetycznie zamykamy w sercach, domach. Nie potrafimy się nią dzielić. Nie potrafimy mówić.   nie chcemy jej dawać.
Zostawmy to.
Miłość jako emisja, jako stan, jako pewna forma energii istnieje. To fakt. Co z nią? Zakładając  - słusznie - jej eteryczną formę, nawet odrzwia pancerne nie przeszkodzą jej w uwolnieniu się. Przenikaniu. Gdzie ona?
Zostawmy to.

Najszło mnie wczoraj na jutubstwo. Albowiem to co interesuje moją progeniturę chciałabym poznać i zrozumieć. Więc żeby oderwać Młądą od filmów o poszukiwaczach duchów a trafić w jej zainteresowania - mniej więcej - odpaliłam ilmik z e Swerdlowem czy cóś.  dokładnie nie wiem kim jest ten pan. Mistyk, jasnowidz?   rzeczy o których mówi, są ze wszech miar interesujące, ba , także mocno kontrowersyjne. I tak z filmu na film trafiłam na wypowiedź jego pzyjaciela. Staruszka. Włoch, który kilkadziesiąt lat temu miał konakt z kosmitami.  i teraz zaczyna się robić ciekawie. Opowiada ten pan, że niegdyś, w zamierzchłych czasach, oni kosmici, a cokolwiek by nie mówić my też nim jesteśmy, przylatywali na ziemie. Skrótem - pomagali nam w rozwoju, otaczali opieką a w zamian, miłość  wykorzystywali jako formę energii, dzięki której żyli. Wątek toczy się dalej, ale to rzecz mniej istotna. Kto chce wierzyć uwierzy, kto chce pzemyśleć - przemyśli. Mnie nie decydować.
W każdym razie żyjemy w XXI wieku i wiedza, kontakt międzyludzki dzięki przekaźnikom jest.

Teorii na temat przybyszy z kosmosu jest od cholery. Zaczynając od Anunaki, wydobywanie złota, szaraków, gadów i innych butów poprzez swojskiego Borutę, bogów hinduskich, japońskich, wierzenia pierwotne, trolle, elfy, anieli i co tam chcecie - do wyboru, do koloru. Poskładać tego w żaden racjonalny sposób nie sposób. Przyspawać się do jednego z klapkami na oczach jak koń. Można. tylko co z naszym umysłem. Co z nauką Jezusa - "wszystko badajcie, a co dobre zachowujcie".mamy szukać, dociekać, uczyć się, rozwijać.
Czy rozwojem jest suto zastawiony stół? czy  to tradycja i święto obżarstwa po poście i wstrzemięźliwości? 
Jak to jest, że żarcie w przeróżnych odmianach ma nas uwznioślić? Ktoś to ogarnia?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz